W tym kraju dobrze płacą i wciąż szukają pracowników

W Norwegii wciąż potrzeba ludzi do pracy. Dziś już mało kto pamięta tu okres kryzysu, a pracownicy wysłani na bezrobocie w ostatnich latach są przywracani do pracy. Gospodarka w kraju wikingów rozkręca się na nowo.

"Na rynku pracy się gotuje" - tak tytułuje pierwszą stronę wydania "Dagens Næringsliv" (popularna gazeta ekonomiczna). Mimo że w zeszłym roku migracja pracownicza znacznie przekroczyła oczekiwania polityków, socjologów i statystyków, to specjaliści od rynku pracy wciąż biją na alarm: Norwegia potrzebuje co najmniej 60 tys. pracowników tylko w tym roku.

Jeden z największych norweskich dzienników alarmuje, że w ciągu najbliższych trzech lat kraj będzie potrzebował 200 tys. nowych pracowników. Lokalne wiadomości w Stavanger informują, że tylko szpital uniwersytecki potrzebuje 1,3 tys. członków personelu - dotyczy to zarówno lekarzy, pielęgniarek, jak i salowych czy sprzątaczek.

Adecco w samej zachodniej Norwegii przywróciło do pracy aż 300 osób, które podczas kryzysu zostały wysłane na bezrobocie. "Potrzebujemy natychmiast 350 osób!" czytamy na pierwszej stronie lokalnej gazetki z Sandefjord, gdzie reprezentant związków zawodowych wyraża nadzieję, że wkrótce uda się zatrudnić nowych pracowników w przemyśle.

Reklama

- Jeśli to nie dojdzie do skutku, pozostanie nam przenieść nasze fabryki w inne miejsca, nawet za granicę Norwegii - twierdzi związkowiec. Pracodawcy narzekają, że 25 proc. pracowników nie ma odpowiednich kwalifikacji. Oznacza to, że można dostać pracę poniżej kwalifikacji, np. bez odpowiedniego doświadczenia. Dziennie w całym kraju przybywa 20 nowych stanowisk pracy!

Ucz się, ucz!

Niestety pracodawcy coraz częściej wymagają znajomości języka norweskiego - przynajmniej w stopniu podstawowym. Trzeba pamiętać, że wielu imigrantów przyjeżdża do Norwegii z dotkniętej kryzysem finansowym Islandii oraz sąsiedniej Szwecji. Ich przewagą nad Polakami jest znajomość języków bardzo zbliżonych do norweskiego.

Trzeba również pamiętać, że w przyszłym roku Norwegia znosi przepisy przejściowe dla obywateli Bułgarii i Rumunii, co z pewnością wpłynie na wzrost imigracji z tych krajów. Z drugiej strony pracodawcy wciąż czekają na powrót kadry budowlanej z Londynu. Wiele osób narzeka, że najlepsi specjaliści wyjechali właśnie w celu budowy infrastruktury olimpijskiej w stolicy Wielkiej Brytanii.

Na szczęście Polacy nie czekają biernie na przypływ konkurencji. - Można zauważyć wzrost zainteresowania kursami norweskiego wśród polskich imigrantów. Obecnie prowadzę kursy cztery dni w tygodniu, na trzech poziomach zaawansowania, a listy z zapisami mam już pełne na kolejne semestry - twierdzi Blanka Nyrønnig-Jurowicz, która prowadzi szkołę językową w Kleppe.

To dobra wiadomość, bowiem znajomość norweskiego z pewnością zaprocentuje. - Od czasu Wielkanocy zauważyliśmy rosnące zapotrzebowanie na pracowników w branży przemysłowej. Z tym zastrzeżeniem, że zleceniodawcy coraz częściej stawiają wymagania co do znajomości języka - mówi Antoni Czajkowski z Norsk Industrii Personell.

Państwo ułatwia procedury

Mimo że Norwegia nie jest członkiem UE, to procedury administracyjne dla mieszkańców Unii zostały uproszczone do minimum. O dożywotnie pozwolenie na pracę można się starać przez internet jeszcze z kraju zamieszkania, a w urzędach publicznych pracuje wielonarodowa kadra. Umowy są drukowane w wielu językach, a w przypadku prac sezonowych pozwolenie wcale nie jest wymagane.

To ułatwia sytuację wielu rolnikom, którzy w okresie sezonu letniego potrzebują setek ludzi do pracy. Często bywa tak, że norweski rolnik wysyła do Polski po pracowników cały autobus. Jest przecież wiele firm, które zatrudniają kilkaset osób, a tylko właściciel firmy jest obywatelem norweskim.

Kogo potrzeba?

Jeszcze kilka lat temu polscy pracownicy dominowali w trzech branżach: budownictwie, sprzątaniu i rolnictwie. Obecnie znad Wisły "ściąga się" pracowników praktycznie wszystkich zawodów: inżynierów, kierowców, pracowników przetwórni, przedszkolanki, lekarzy, pielęgniarki, magazynierów, fryzjerki, księgowych, masażystki, kosmetyczki, zbrojarzy, pracowników off-shore, stołówek, kucharzy, mechaników, kucharzy czy nawet stewardesy.

Paradoksalnie w Norwegii rośnie zarówno popyt na siłę roboczą, jak i na eksport, a spada sprzedaż i produkcja ropy naftowej. Oznacza to, że w latach naftowej prosperity państwo norweskie zdołało dokonać owocnych inwestycji w innych branżach gospodarki, aby nie uzależniać się całkowicie od złóż ropy i gazu. Faktem jest, że cała Norwegia zmienia się po raz kolejny w wielki plac budowy.

W centrum Oslo powstaje nowoczesna dzielnica finansowa. Stavanger inwestuje w nową salę koncertową, kompleks usługowy przy stadionie piłkarskim Viking, rozbudowę drogi szybkiego ruchu na lotnisko w Sola, które zresztą też jest rozbudowywane. Bergen rozwija kolejne etapy budowy sieci kolejki miejskiej. Można zaobserwować wyraźny wzrost inwestycji zarówno publicznych, jak i prywatnych, a co za tym idzie - znaczne zapotrzebowanie na nowych pracowników z zagranicy.

Michał Mazurek

Praca i Życie za Granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »