Stopa bezrobocia na koniec 2011 roku niższa niż 11 proc. - Fedak

Stopa bezrobocia na koniec 2011 roku powinna być niższa niż 11 proc. - poinformowała minister pracy Jolanta Fedak. Jej zdaniem, nie ma obaw, aby wysoki odczyt inflacji za marzec spowodował nadmierny wzrost wynagrodzeń.

- Bezrobocie na koniec 2011 roku nie będzie niższe niż 10 proc. Jeśli uruchomimy środki z funduszy pracy to powinniśmy się zmieścić w skorygowanych przez rząd założeniach na ten rok, czyli bezrobocie niższe niż 11 proc. - powiedziała w piątek na konferencji prasowej Fedak.

W opublikowanym w kwietniu Wieloletnim Planie Finansowym Państwa rząd zapisał, że stopa bezrobocia na koniec 2011 roku wyniesie 10,9 proc. Wcześniej rząd prognozował, że na koniec roku bezrobocie spadnie do poziomu 9,9 proc.

Fedak dodała, iż nie obawia się, że wysoki odczyt inflacji za marzec spowoduje wzrost wynagrodzeń, co będzie negatywnie oddziaływać na stopę bezrobocia.

Reklama

- Nie obawiam się, że wynagrodzenia nadmiernie wzrosną. Myślę, że nie będzie takiego wzrostu - powiedziała.

W środę GUS podał, że inflacja CPI wyniosła w marcu 4,3 proc. rdr. i 0,9 proc. mdm.

- - - - -

- Resort pracy proponuje, aby podnieść od 1 stycznia 2012 roku płacę minimalną do 1500 zł - poinformowała minister pracy Jolanta Fedak. MPiPS planuje także podniesienie o 2,1 proc. progów dochodowych decydujących o wypłacie środków z funduszy pomocy społecznej.

- Trwają konsultacje w sprawie założeń do budżetu na 2012 rok. Ministerstwo Pracy wyszło z propozycją do Komisji Trójstronnej, aby podnieść płacę minimalną do 1500 zł - powiedziała w piątek na konferencji prasowej Fedak.

Od 1 stycznia 2011 roku pensja minimalna wynosi 1386 zł.

- Kończymy prace dotyczące zmiany ustawy o świadczeniach rodzinnych i ustawy o pomocy społecznej, w taki sposób, aby dokonać waloryzacji progów dochodowych, od których liczona jest interwencja socjalna. Chcemy, aby te progi wzrosły o wskaźnik inflacji, takie pierwsze przymiarki to 2,1 proc. Skutki finansowe to około 200 mln zł na ten rok i kilkaset milionów na przyszły rok. Założenia są już na ukończeniu i mam nadzieję, że ustawa wejdzie w życie przed wyborami - dodała Fedak.

Belka uspokaja

Jeśli chodzi o polską gospodarkę, wzrost płac rzędu 4,0-4,5 proc. nie powoduje inflacji - ocenia prezes NBP Marek Belka. (...) polska gospodarka rośnie mniej więcej w tempie 4,0 proc. To jest przyzwoite tempo, nie rewelacyjne, ale przyzwoite. Natomiast w Polsce w dalszym ciągu jeden z motorów ożywienia nie działa. To znaczy popyt inwestycyjny sektora prywatnego, przedsiębiorstw prywatnych. Dopiero w ostatnim momencie zauważamy, że coś drgnęło. Więc jak drgnęło, to może się okazać, że gospodarka zaczyna przechodzić na wyższy bieg. To wtedy oznacza także, że będzie łatwiej pracownikom wywalczyć sobie wyższy wzrost płac - ale wyższy, niż to by wynikało ze wzrostu wydajności pracy" - powiedział Belka na seminarium.

"W polskiej gospodarce wzrost płac powiedzmy rzędu 4,0-4,5 proc. nie powoduje inflacji. Ale gdyby zaczęto żądać i gdyby wzrost płac powiedzmy sobie przyspieszył do 8-10 proc., to to już jest z punktu widzenia inflacji bardzo niebezpieczne" - dodał.

Pracodawcy RP

Są gotowi do rozmów w Trójstronnej Komisji do Spraw Społeczno-Gospodarczych na temat ustalenia wysokości płacy minimalnej na przyszły rok. Z założeń do budżetu na 2012 r. wynika, że od 1 stycznia minimalna płaca musi wzrosnąć co najmniej o 5,4 procent. Oznacza to, że może wynieść 1461 zł. Taki wzrost jest zagwarantowany na podstawie ustawy o minimalnym wynagrodzeniu za pracę. Resort pracy proponuje natomiast, aby od stycznia płaca minimalna wynosiła 1500 zł.

- Propozycja Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej wymaga analizy skutków jej ewentualnego przyjęcia. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że wysokość minimalnego wynagrodzenia ma szczególne znaczenie dla przedsiębiorców realizujących zlecenia związane z kontraktami wynikającymi z zamówień publicznych. Gwałtowne zmiany w tym obszarze mogą wpłynąć na nieopłacalność kontraktów - podkreśla ekspert Pracodawców RP, Piotr Rogowiecki.

Ponadto Pracodawcy RP zwracają uwagę na doświadczenia innych krajów. Większość badań empirycznych dowodzi, że w przypadku wzrostu najniższego wynagrodzenia pracodawcy najczęściej zastępują najmniej wykwalifikowanych pracowników maszynami, do których obsługi zatrudniają osoby o stosunkowo wyższej wydajności pracy.

W USA w latach 80. w wyniku zamrożenia nominalnego poziomu płacy minimalnej, jej wysokość obniżyła się realnie, czyli po uwzględnieniu wzrostu cen, o 25 proc., a potem utrzymała się na prawie niezmienionym poziomie do końca lat 90. W tym czasie liczba pracujących w USA wzrosła o ponad 37 proc. Z kolei od początku lat 80. realny poziom płacy minimalnej we Francji wzrósł o ponad 33 proc., natomiast relacja najniższego wynagrodzenia do mediany płac, czyli wysokości wynagrodzenia otrzymywanego przez co najmniej połowę zatrudnionych, utrzymywała się na poziomie ok. 60 proc.

W tym czasie poziom zatrudnienia we Francji wzrósł zaledwie o 6 proc., natomiast stopa bezrobocia wzrosła z 6 proc. w 1980 r. do ponad 12 proc. w drugiej połowie lat 90.

- Oczywiście rynek pracy poszczególnych krajów ma swoją specyfikę. Niemniej jednak, deklarując gotowość do rozmów i kompromisu, zwracamy uwagę na fakt, że ustalenie wysokości płacy minimalnej na zbyt wysokim poziomie może odbić się rykoszetem w samych pracowników - mówi Piotr Rogowiecki.

GUS poda dane o wynagrodzeniach i zatrudnieniu w marcu w poniedziałek o 14.00.

Pobierz: program do rozliczeń PIT

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »