Skoro zarabiamy coraz więcej, czemu stać nas na coraz mniej?

W ciągu minionych 15 lat średnie zarobki Polaków wzrosły o blisko 200 procent. Daleko nam jednak do świętowania, bo przecież wzrosły także ceny. W efekcie często stać nas na coraz mniej. Tymczasem okazuje się, że nasza siła nabywcza zależy przede wszystkim od posiadanej waluty. Tylko jedna z nich, ta najstarsza na świecie, mimo biegu lat nie traci na wartości. Ta waluta to złoto.

O co właściwie chodzi z tą "siłą nabywczą"? To proste. Wystarczy spojrzeć na pierwszy z brzegu przykład: w 1930 roku elegancki samochód kosztował 500 dolarów, czyli równowartość 25 uncji złota. Dziś, gdy cena dobrego auta wzrosła do 30 tysięcy dolarów, wciąż można je kupić za 25 uncji złota.

Podobnie jest z całym szeregiem dóbr i usług. Podczas gdy ich cena wyrażona w tradycyjnych walutach wielokrotnie poszła w górę, ilość kruszcu potrzebnego do ich zakupu pozostaje na zbliżonym poziomie.

Skoro złoto jest tak wiarygodnym miernikiem wartości towarów i usług, śmiało możemy wykorzystać je do sprawdzenia, czy wraz z upływem czasu faktycznie zarabiamy coraz więcej, czy może jest to tylko złudzenie.

Reklama

 - W ciągu ostatnich 25 lat maksymalna średnia roczna cena, jaką inwestorzy płacili za uncję złota wynosiła 1668,92 dolara i przypadała na rok 2012. Z kolei najkorzystniejsza średnia cena wystąpiła w 2001 roku i wyniosła 277,11 dolara za uncję. Przeciętny Polak za swoją roczną pensję mógł wtedy kupić ponad 22 uncje złota. Dziś jest to blisko dwukrotnie mniej - mówi Paweł Żuk z Mennicy Złota.

Widać zatem, że od 2001 roku siła nabywcza Polaków mierzona w złocie spada. Ma to oczywiście związek ze znacznym wzrostem cen kruszcu, który następował szybciej niż w przypadku wynagrodzeń, jednak nie możemy tego uznać za wytłumaczenie spadku realnej wartości polskiego portfela. Spadku, który odczuwamy na każdym kroku. Bo choć - mierzone w złotówkach - wynagrodzenia rosną, ceny rosną jeszcze szybciej.

Co ciekawe, ceny nie pokazują nam kosztów produkcji. Choć często słyszymy, że produkcja pochłania coraz więcej energii i innych kosztów prowadzenia biznesu, zapominamy o efektywności dzisiejszych linii produkcyjnych. Amerykanie przeprowadzili na ten temat ciekawe obserwacje. 

Statystyki z mlecznych farm pokazały, że dzisiejsza krowa produkuje dwa i pół razy tyle mleka co dawniej, natomiast koszty związanej z tym pracy spadły o dwie trzecie. Tylko te dwa czynniki sprawiają, że koszt wyprodukowania mleka spadł o ponad 80 procent, a to jeszcze nie koniec oszczędności. Kiedyś mleko było przecież dostarczane pod drzwi w szklanych butelkach. Dziś sami musimy iść do sklepu po mleko w tanich, plastikowych opakowaniach.

Efekty są takie, że choć do wytworzenia produktów codziennego użytku potrzeba mniej roboczogodzin, musimy pracować dłużej, by móc sobie na nie pozwolić. Żyjemy w złudzeniu poprawy, bo nasze pieniądze tak naprawdę warte są coraz mniej. Jeśli schowamy jedną pensję pod materacem, za 10 lat kupimy za nią ułamek tego, co dziś. Jeśli schowamy tam sztabkę złota, za 10 lat kupimy za nią niemal dokładnie to samo. I to samo kupią za nią nasze wnuki.

Marianna Wodzińska

Inwestycje Alternatywne Profit SA

 
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »