Prof. Gersdorf: Umowy śmieciowe muszą zostać ucywilizowane

- Rząd proponuje zmiany w Kodeksie pracy, a problemem w Polsce jest to, że wiele osób pracuje nie na podstawie umów o pracę, tylko na podstawie umów zwanych popularnie śmieciowymi. Muszą one zostać ucywilizowane - powiedziała sędzia SN prof. Małgorzata Gersdorf.

Sejm ma się zająć w środę rządowym projektem zmian w Kodeksie pracy zakładającym przede wszystkim wydłużenie okresu rozliczeniowego czasu pracy oraz uregulowanie zasad ruchomego czasu pracy. Czy takie zmiany, pani zdaniem, poprawią sytuację na rynku pracy?

Prof. dr hab. Małgorzata Gersdorf, sędzia Sądu Najwyższego:- To propozycje dotyczące Kodeksu pracy, natomiast problemem w Polsce jest to, że wiele osób pracuje nie na podstawie umów o pracę, tylko na podstawie umów cywilnoprawnych, zwanych popularnie umowami śmieciowymi. 14,5 proc. w ogóle nie ma pracy. Bezrobocie wśród młodzieży sięgające 25 proc. to tragedia. Ta młodzież nie pracuje na podstawie umów o pracę i na pewno w najbliższym czasie się to nie zmieni. Dlatego uważam, że czas najwyższy ucywilizować umowy cywilnoprawne. Jeśli tego nie zrobimy, alternatywą dla umów o pracę będzie tylko zatrudnianie na czarno, a przecież, jak podał GUS, pracujących na czarno było w 2011 r. już ponad milion osób.

Reklama

Na czym miałoby polegać ucywilizowanie umów śmieciowych?

- Najpierw chciałabym zanegować termin "umowa śmieciowa". Termin ten jest używany zarówno do mało stabilnych umów o pracę (na zastępstwo, na czas określony, z agencją pracy tymczasowej), jak i dla umowy zlecenia czy o dzieło. Nie każdą z tych ostatnich można oceniać pejoratywnie, jako śmieciową. Ucywilizowanie tych umów polegałoby przede wszystkim na przyjęciu, że to równoprawny, legalny rodzaj zatrudnienia. Powinny one zostać objęte ubezpieczeniami społecznymi: emerytalno-rentowym, chorobowym i wypadkowym, a osoby zawierające takie umowy powinny mieć prawo do świadczeń z tytułu choroby i macierzyństwa, a także prawo do wypoczynku, choć niekoniecznie takie, jak urlop pracowniczy. Wynagrodzenie tych osób powinno podlegać ochronie. Tego typu umowy powinny też zostać objęte przepisami bhp. Częściowo postulaty te są już dziś spełnione, ale tylko częściowo, np. wobec chałupników, członków rolniczych spółdzielni produkcyjnych.

Czy mówimy o umowach zlecenia, czy także o umowach o dzieło?

- Przede wszystkim o umowach zlecenia. Nie wydaje mi się, by było możliwe objęcie obowiązkiem ubezpieczeń umów o dzieło, to jednak całkiem odrębny typ umowy - umowy rezultatu. Zdaję sobie sprawę z faktu, iż jest on nadużywany, ale to kwestia stosowania prawa. Ewentualnie można by zastrzec, że powielane umowy o dzieło z jednym pracodawcą, np. przez sześć miesięcy, powodują konieczność objęcia ubezpieczeniem społecznym. Natomiast dopuszczono już możliwość dobrowolnego ubezpieczenia w tym zakresie i to jest bardzo dobre rozwiązanie.

Jeśli umowy śmieciowe zostałyby ozusowane, to czy nie byłby z nimi ten sam problem, co z umowami o pracę? Wielu pracodawców nie zawiera dziś umów o pracę właśnie w obawie przed wysokimi kosztami pracy, na co głównie składają się składki ZUS.

- Tego bym się nie obawiała, bo już dziś wiele umów cywilnoprawnych jest objętych ubezpieczeniami społecznymi i zdrowotnym. Tym, co dzisiaj zniechęca firmy do zatrudniania na podstawie umowy o pracę, nie jest tylko obowiązek ubezpieczenia, ale przede wszystkim obawa przed gwarancjami zatrudnienia. Istnieje strach pracodawcy, co do konieczności przestrzegania norm o czasie pracy i ochrony przed zwolnieniem z pracy.

Rozumiem, że jest pani przeciwna wprowadzaniu takich gwarancji do umów cywilnoprawnych?

- Tak, choć wiem, że wielu moich kolegów jest innego zdania. Mówi się np. o potrzebie zagwarantowania dla umów cywilnoprawnych minimalnego wynagrodzenia. Moim zdaniem byłoby to fatalne, bo jeśli wszystkie gwarancje typowe dla umowy o pracę przeniesiemy do umów cywilnoprawnych, to pozostanie nam już tylko do zaoferowania szara strefa.

Co jeszcze powinno odróżniać umowy cywilnoprawne od umów o pracę?

- Na przykład inaczej ukształtowany jest w prawie cywilnym zakaz konkurencji po ustaniu zatrudnienia (aczkolwiek sądy cywilne posługują się przy ocenie kontraktów wzorcem z Kodeksu pracy), inna, tzn. większa, jest odpowiedzialność materialna osoby zatrudnionej, oczywiście inna zależność od zlecającego pracę, inne miejsce świadczenia pracy.

Dziś zastąpienie umowy o pracę umową zleceniem jest wykroczeniem przeciwko prawom pracownika, zagrożonym karą od 1 tys. zł do 30 tys. zł. Odrębna sprawa, czy przepisy te są faktycznie egzekwowalne. Czy po ucywilizowaniu umów śmieciowych nie byłoby już tego typu kar?

- Oczywiście, nie miałoby sensu ściganie pracodawców, którzy chcieliby zatrudniać na podstawie legalnych umów przewidzianych prawem. Osobiście zresztą zawsze byłam i jestem przeciwna domniemaniu stosunku pracy, a dziś nabiera to szczególnego znaczenia. Proszę zauważyć, że zatrudnianie na podstawie umów cywilnoprawnych to także efekt zmieniającej się rzeczywistości; coraz częściej mamy do czynienia z usługami, pracą koncepcyjną, twórczością - do tego typu zatrudnienia bardziej nadają się umowy cywilnoprawne, niż typowa umowa o pracę.

Czy zmiany, o których pani mówi, powinny być wprowadzone do Kodeksu pracy?

- Nie, moim zdaniem ani do Kodeksu pracy, ani do Kodeksu cywilnego, który jest podstawą do zawierania umów zlecenia i umów o dzieło. Powinna to być całkiem odrębna ustawa - ustawa o ochronie osób zatrudnionych na podstawie umów cywilnoprawnych.

Czy nie prowadziłoby do marginalizacji Kodeksu pracy?

- Nie, są rodzaje prac, w których zatrudnienie na podstawie umowy cywilnoprawnej nie wchodzi w grę. Takim rodzajem pracy jest choćby praca przy taśmie produkcyjnej, gdzie występuje podporządkowanie typowe dla umów o pracę, czyli wykonywanie pracy pod kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę.

Czy pani zdaniem umowy cywilnoprawne powinny dotyczyć również menedżerów?

- Jak najbardziej, jestem przeciwna obejmowaniu członków zarządów spółek kapitałowych przepisami Kodeksu pracy. Dziś menedżerowie mają zagwarantowane wszystkie prawa pracownicze, w tym urlopy, ochronę przed zwolnieniem, także w okresie przedemerytalnym. To przecież komedia, prawo pracy ma chronić ludzi pracy, a nie osoby zarządzające. Ich status w spółce jest całkiem inny i powinien być inaczej ukształtowany.

Kto jeszcze, pani zdaniem, nie powinien być objęty przepisami prawa pracy?

- Wolałabym raczej powiedzieć, co należałoby wykluczyć z obecnych gwarancji zatrudnienia: nagrody jubileuszowe, dodatki stażowe, trzynastki, czternastki itp. Nadal jeszcze obowiązują układy zbiorowe, które od lat gwarantują tego rodzaju przywileje. Czy stać nas na nie, gdy tylu młodych ludzi jest bez pracy? Czy można zostawić te przywileje, opłacane de facto z budżetu państwa, gdy mamy tak duży problem z bezrobociem?

Pobierz darmowy program PIT 2012

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »