Polskie metody na niemieckie zakazy

Niemcy nie ustępują. Zamknęli swój rynek pracy do lata 2011 roku. Ale Polacy nie dają za wygraną. Masowo wykorzystują furtki prawne, takie jak rejestracja własnej firmy w Niemczech lub świadczenie tzw. usług transgranicznych.

Polską ekspansję widać przede wszystkim w stolicy Niemiec - Berlinie. Polska obecność w tym mieście to nic nowego. Już w latach 80-tych berlińska Polonia była szacowana na 100 tysięcy osób. Jednak wielu naszych rodaków nigdy nie doczekało się niemieckiego obywatelstwa, a co gorsza, mieszkali nielegalnie, w ciągłym strachu przed policją. Nowe czasy, rozszerzenie Unii, stworzyły nowe możliwości. Od kilku lat każdy "berliński" Polak może normalnie żyć i pracować. Wystarczy, że zarejestruje firmę, w Niemczech lub w Polsce.

Głównie na budowach

Według oficjalnych danych w 2008 roku w Berlinie działało ponad 7 tysięcy polskich firm. Polskich w tym przypadku oznacza założonych przez Polaków z polskim paszportem. Wśród tych 7 tysięcy naszych rodaków najwięcej jest takich, którzy mieszkają w tym mieście już od lat, ale są też zupełni nowicjusze, którzy przyjechali do miasta nad Szprewą całkiem niedawno.

Ponad 90 procent firm rejestrowanych przez Polaków w Berlinie należy do szeroko pojętej branży budowlanej. Budujemy Niemcom domy, głównie jednorodzinne, ale też zajmujemy się remontami i renowacją mieszkań. Prawie cały ten biznes przejęli specjaliści zza wschodniej strony Odry.

Oprócz Polaków, którzy mają zarejestrowane w Niemczech firmy, na berlińskim rynku usług budowlanych i remontowych działa dalsze kilka tysięcy (lub nawet kilkanaście tysięcy) polskich firm z polskim adresem. Wszystkie wykorzystują przepisy o świadczeniu tzw. usług transgranicznych.

Polacy są tak aktywni na berlińskim rynku nie tylko dlatego, że nie mogą po prostu pójść do Arbeitsamtu i skorzystać z niemieckich ofert pracy. Drugi i chyba ważniejszy powód jest ten, że jako samodzielni przedsiębiorcy mogą dużo więcej zarobić. Jako glazurnicy na etacie u kogoś mogliby liczyć maksymalnie na 10 euro/h, gdy działając pod własnym szyldem za tą samą robotę mogą dostać 15 do 20 euro/h.

Polizei czuwa

Wszyscy wiedzą, że "samodzielni" Polacy w Niemczech często nadużywają prawa, że mają zarejestrowane firmy, ale tak naprawdę pracują tak jak dawnej, dla szefa Helmuta, w określonych godzinach, za z góry określoną stawkę. Niemieckie służby kontrolne organizują co jakiś czas tzw. naloty, zwłaszcza na budowy. W ubiegłym roku zdarzyło się, że szefowie jednej z polskich firm budowlanych świadczących usługi w Niemczech zostali tymczasowo aresztowani. Poszło o złamanie zasad samodzielnej działalności.

Tropieni są nie tylko budowlańcy. W 2008 roku sąd w Erding (Bawaria) skazał niemieckie małżeństwo na karę grzywny w wysokości 36 tys. euro za zatrudnienie trzech pracowników z Europy Wschodniej, którzy zajmowali się sprzątaniem. Wszyscy mieli zarejestrowane w Niemczech firmy. Sąd uznał jednak, że wykonywali typową pracę jak pracownicy najemni, a nie niezależni właściciele firm. Oprócz kary grzywny skazani Niemcy musieli też pokryć koszty ubezpieczenia za dwuletni okres korzystania z usług fikcyjnych przedsiębiorców.

Surowe wymogi

Aby w razie kontroli niemieckich policjantów lub celników czuć się bezpiecznie należy przestrzegać kilku podstawowych zasad:

- wykonywać prace we własnym imieniu i na własny rachunek,

- mieć spisaną umowę o dzieło określającą co, za ile, i w jakim czasie ma zostać wykonane,

- należy korzystać tylko z własnych narzędzi i maszyn lub użyczonych na podstawie umowy,

- czas pracy nie może być ściśle określony, nie można pracować według z góry ustalonych stawek godzinowych,

- w przypadku, gdy wykonawcą jest firma z Polski i do wykonania usługi zostali zatrudnieni pracownicy, każdy z nich musi mieć druk E 101 poświadczający ubezpieczenie.

Niekorzystna zmiana

Prowadzenie firmy w Niemczech może kosztować mniej niż w Polsce. Głównie dlatego, że właściciel nie jest zmuszony do wykupienia pełnego pakietu ubezpieczeniowego. Niestety, od początku br. zaszła tu istotna zmiana. Obecnie obowiązkowe jest nie tylko ubezpieczenie wypadkowe, ale także zdrowotne. Jednak mimo to suma obciążeń dalej może być mniejsza niż w Polsce.

Nasi nad Szprewą

1. Sklep Polnische Lebensmittel prowadzony przez państwo Grzybowskich przy Reickendorferstr. 35 działa od trzech lat. Cały towar pochodzi z Polski. Kupują tu nie tylko Polacy. Także Rosjanie, a nawet Niemcy. Według właścicieli sklepu dochody pozwalają na życie na przyzwoitym poziomie. Problemy, w tym z miejscowymi władzami zdarzają się, ale wszystko daje się wyjaśnić, gdyż niemieckie prawo jest precyzyjne i nie budzi interpretacyjnych wątpliwości.

2. Paweł Michnik od 2002 roku zajmuje się w Berlinie skupem i sprzedażą samochodów. Obecnie jego firma znajduje się w dzielnicy Zehlendorf, przy Hegauerweg 26. Zdaniem P. Michnika dużą zaletą niemieckiego prawodawstwa gospodarczego są relatywnie niskie koszty prowadzenia firmy. W jego przypadku ubezpieczenie pochłania około 15% dochodów firmy. Inna korzyść to wysoki próg kwoty wolnej od podatku - 12 tysięcy Euro rocznie. P. Michnik chwali także spójność, przejrzystość niemieckiego prawa, które pozwala na spokojne i bezpieczne zarządzanie firmą. Na temat dochodów polski handlarz z Hegauerweg stwierdza krótko, że bywało lepiej, a teraz coraz bardziej odczuwa się skutki kryzysu.

3. Mirosław Przybyła od 7 lat prowadzi warsztat samochodowy przy Gottlieb-Dunkel Str. 42. Specjalizuje się w typowych naprawach, usuwaniu szkód powypadkowych, wykonuje też przeglądy techniczne. Na klientów nie narzeka. Poczta pantoflowa robi swoje.Firma przynosi dochody, które - zdaniem M. Przybyły - zupełnie wystarczają na życie na godnym poziomie.

4. Jan Bugajski od 20 lat prowadzi w Berlinie działalność w branży budowlanej. Jego przedsiębiorstwo Dach Technik znajduje się przy Niebuhrstr. 55. Firma specjalizuje się w budowie i remontach dachów. Przez dwie dekady istnienia na berlińskim rynku zdobyła sobie taka renomę, że aktualny portfel zleceń wystarczy na dwa lata.

5. Musik Cafe Mariola przy Lindower Str. 2 to jednocześnie kawiarnia, bar z wyszynkiem i dyskoteka. Lokal działa od 2006 roku i cieszy się rosnącą popularnością. Założycielka i szefowa - pani Mariola - nie narzeka na brak klientów, którymi są głównie mieszkający Berlinie Polacy. Ostatnio coraz większe dochody przynosi organizacja okolicznościowych imprez, takich np. jak komunie. Zdarzają się różne kontrole, w tym Sanepidu, ale w zasadzie nie ma większych problemów z tego powodu - stwierdza pani Mariola.

Józef Leszczyński

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »