Polski budowlaniec może być najlepszy!
Polski budowlaniec może być najlepszy - przekonuje Zbigniew Janowski, przewodniczący Związku Zawodowego Budowlani, w rozmowie z Bartoszem Reszczykiem.
Proszę wyobrazić sobie idealny plac budowy... Jak by wyglądał?
- Mały czy duży? Jeśli mały, to taki na którym jest na co dzień kierownik budowy, a nie dojeżdża raz w tygodniu albo rzadziej z jednej ze swoich licznych budów, bo przecież "czynnych" inżynierów z uprawnieniami do prowadzenia budowy jest tak naprawdę dużo mniej niż budów.
- Wszyscy pracownicy są zatrudnieni na umowy o pracę, przeszkoleni w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, a samozatrudnieni to naprawdę samodzielni fachowcy wysokiej klasy, dobrze wyposażeni i świadomi zagrożeń, jakie mogą pojawić się w pracy. Wszyscy otrzymują wynagrodzenie za pracę w terminie.
- Buduje się z materiałów certyfikowanych i na podstawie planów odpowiadających tej konkretnej inwestycji, roboty przebiegają w ustalonych terminach. Inwestor nie kombinuje, lecz płaci zgodnie z umową, wykonawca gwarantuje jakość efektu końcowego przez wiele lat po zakończeniu inwestycji.
A ten duży plac budowy?
- Wszystko, o czym wspomniałem wcześniej i jeszcze parę ważnych rzeczy. Przetarg jest uczciwy, a uzgodniona cena realna. W kosztach zamówienia ujęto nakłady na bezpieczeństwo pracy. Przetarg wygrywa firma, która nie miała serii wypadków w ostatnich latach.
- Generalny wykonawca jest obecny na budowie, a nie tylko w biurze i kasie. Nie ma więcej niż trzech-czterech poziomów podwykonawstwa, dzięki czemu generalny jest w stanie panować nad całym przebiegiem inwestycji i stanem jej bezpieczeństwa. Generalny narzuca podwykonawcom wysokie standardy bezpieczeństwa i higieny pracy.
- Wykonawcy pamiętają o tym, że wokół istnieje życie i starają się ograniczać uciążliwości komunikacyjne i zagrożenia dla osób postronnych. Na budowie nie ma polskich pracowników bez umowy ani zagranicznych bez pozwolenia na pracę i umowy. A inwestor interesuje się tym, co dzieje się na budowie na co dzień, a nie od święta.
Jak daleko Polsce do takich warunków idealnych?
- Narzekać jest łatwo. W Polsce zdarzają się już budowy może nie tyle idealne, co bardzo dobrze przygotowane od strony inwestorskiej, dobrze i terminowo prowadzone, bezpieczne i przyjazne okolicznym mieszkańcom. Rzecz w tym, że wciąż jeszcze nie jest to absolutnie obowiązująca norma.
- Zbyt wiele na rynku budowlanym jest miejsca na bylejakość, niepotrzebne ryzyko, bałagan organizacyjny. Zbyt wiele jest w budownictwie "szarej strefy". Już może nie "czarnej", ale właśnie szarej; czarna strefa stała się szara. Takiej pracy nie do końca legalnej, nie wszystkich materiałów z pewnych źródeł, nie do końca bezpiecznych reguł - bo nie wszystkim z nimi jest wygodnie...
- To jest kwestia szeroko rozumianej kultury pracy - nie tylko zasad, ale też zwyczajów przestrzeganych zarówno przez pracodawców i nadzór, jak i pracowników.
6 kwietnia odbyła się konferencja poświęcona problematyce zarządzania bezpieczeństwem pracy w budownictwie, zorganizowana przez ZZ Budowlani i OSPSBHP. Jakie wnioski?
- Wniosków jest bardzo wiele. Wspomnę tylko o tych, które moim zdaniem są najistotniejsze. Zdaniem znacznej części uczestników konferencji i organizacji w niej uczestniczących, doszliśmy do punktu, w którym powinniśmy zacząć mówić o zmianach w systemie ochrony zdrowia i bezpieczeństwa w pracy.
- Wciąż wysoki poziom wypadkowości w budownictwie ma swoje przyczyny w systemie zamówień publicznych, w bylejakości szkolenia bhp, ale też w słabej jakości kształcenia dla bezpieczeństwa w szkołach, w cichej zgodzie na tanią pracę ludzi nieprzygotowanych i słabo wykwalifikowanych.
- Jest jasne, że niezwykle trudno panować nad inwestycją, w której jest kilkanaście poziomów podwykonawców. To jasne, że jeśli się nie opłaca inwestować w bezpieczeństwo, to niektóre firmy budowlane tego nie będą robić. Części z nich także nie stać na takie wydatki, bo przy minimalnym zysku i nieustannie opóźnionych płatnościach, nastawione są po prostu na przetrwanie.
Konferencja była poświęcona m.in. patologiom występującym w budownictwie. Co uważa pan za najbardziej palące problemy? I co zrobić, by im zapobiec? Wydaje się, że konieczne są działania systemowe, ale jak skutecznie je wprowadzić?
- Mówiłem już o sprawach kluczowych. To przebudowa systemu zamówień publicznych promująca bezpieczną pracę. To ekonomiczne zachęty inwestycji w bezpieczną pracę w systemie podatkowym. To przebudowa kształcenia zawodowego pod kątem bezpieczeństwa i higieny pracy. To wreszcie wyeliminowanie fikcji ze szkoleń pracowników.
- To ograniczenie poziomów podwykonawstwa. To wreszcie objęcie szkoleniem bhp całej szarej strefy pozornego samozatrudnienia. To wszystko niestety nie jest możliwe bez interwencji administracji publicznej i zmian na poziomie ustawodawstwa.
- Ale jednocześnie na rzecz kultury bezpiecznej pracy muszą działać wszyscy uczestnicy rynku budowlanego, może szczególnie podmioty najsilniejsze na rynku. Bezpieczna praca i bezpieczna firma musi stać się elementem przetargowym na rynku zamówień, elementem wizerunku przedsiębiorstwa.
Teoretycznie zarządzanie bezpieczeństwem na wszystkich budowach na terenie Polski powinno być tożsame z zarządzaniem w innych krajach UE. Statystyki wypadkowe pokazują, że chyba nie działa to u nas za dobrze. Choćby dziś widziałem pracowników pracujących na wysokości - bez szelek bezpieczeństwa, bez zabezpieczenia głowy... Gdzie leży problem?
- Ludzie na niemieckich, holenderskich czy szwedzkich budowach pracują w szelkach i kaskach. I nie chodzi o to, że tutaj są gorsi i mniej rozgarnięci pracownicy. Powiedziałbym nawet, że przeciwnie - polscy specjaliści są bardzo wysoko cenieni na europejskim budowlanym rynku pracy. I w Niemczech, Szwecji czy Holandii pracują w kaskach i szelkach. Tam nie tylko pracodawca i majster dopilnuje tej sprawy. Tam na brak kasku i szelek zwrócą uwagę współpracownicy.
- U nas wciąż zdarza się przyzwolenie na łamanie przepisów. Tam jest to po prostu już zdrowy nawyk połączony ze świadomością, że przez niedbalstwo czy głupotę jednej osoby straci cała firma i inni pracownicy.
Jak polskie budowy wypadają na tle innych europejskich krajów - pod względem bezpieczeństwa?
- Jeśli powiem, że są od nas gorsi, a są, to czy powinniśmy być zadowoleni? Powinniśmy równać do najlepszych i do nich mamy jeszcze dość daleką drogę. To nie będzie łatwe, bo wymaga właśnie zmian systemowych. Tym trudniejszych, że polski rynek budowlany jest bardzo zatomizowany, mamy ogromną przewagę małych i dość słabych kapitałowo firm, dużą liczbę samozatrudnionych, bardzo wielu pracowników pracujących w oparciu o umowy krótkoterminowe.
- Generalnie, większość polskich budowlańców jest luźno związana z aktualną firmą. To nie ułatwia zmian.
A jaki jest przeciętny polski budowlaniec? Panu chyba najłatwiej będzie to opisać - z wadami i zaletami.
- Polski prawdziwy budowlaniec to dobrze wykwalifikowany pracownik. Znacznie bardziej samodzielny niż pracownicy budownictwa w wielu innych krajach. Niektórzy mówią, że jesteśmy nawet "przekwalifikowani", umiemy więcej niż potrzeba. Obcym pracodawcom jakoś to nie przeszkadza. Dlaczego w Polsce wciąż jeszcze istnieją technika budowlane, jeśli technik nie ma szans na samodzielne prowadzenie małej budowy, co zresztą jest ogromnym błędem. Przecież nie wszyscy technicy idą na studia!
- Technik budowlany z Polski bez problemu znajdzie pracę za granicą, jest tam wyjątkowo poszukiwanym pracownikiem. Polski pracownik nie boi się ciężkiej pracy i, niestety, często godzi się wykonywać ją za niewielkie pieniądze.
- To już wada, której powoli, ale konsekwentnie się w Europie pozbywamy. Wadą na pewno jest nieumiejętność dokształcania i kształcenia ustawicznego. Tego nas w polskim systemie edukacyjnym nie nauczono. Ale to też się zmienia.
- Samodzielność to zaleta, ale czasem wiąże się ze skłonnością do nadmiernego ryzyka, czasami z brakiem szacunku dla własnego zdrowia i życia. To zresztą generalna uwaga dotycząca nie tylko polskiego budownictwa. Znacznie gorzej niż pracownicy z krajów Europy Zachodniej dbamy o własne zdrowie, badania kontrolne, profilaktykę. To być może kwestia mentalności. Ale to też się zmienia.
Dlaczego polscy budowlańcy są tak chwaleni w innych europejskich krajach, a w Polsce wypadkowość jest tak duża?
- Właściwie już odpowiedziałem na to pytanie. Potrzebne są zmiany systemowe. Ich skutki nie będą natychmiastowe, ale jeśli nie zepsujemy tego, za co jesteśmy cenieni, a stopniowo upowszechnimy kulturę bezpiecznej pracy - rzeczywiście będziemy najlepsi... Polski budowlaniec może być najlepszy!
Dziękuję za rozmowę.
Pobierz za darmo: program PIT 2010