Polska bezrobotna

Spadek bezrobocia w Polsce w ostatnich miesiącach nie oznacza jeszcze, że jest to trwała tendencja. Wiele wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach może ono z powrotem wzrosnąć.

Nie tak dawno mogliśmy usłyszeć, że w październiku liczba bezrobotnych spadła o ponad 36 tysięcy osób. Tak przynajmniej wynika z szacunków Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej. Podkreślano również, że jest to już dziewiąty miesiąc z rzędu, gdy w Polsce odnotowujemy spadek bezrobocia. W ciągu tego okresu liczba bezrobotnych miała się zmniejszyć o prawie 475 tysięcy. Praktycznie w każdym województwie wspomniany spadek liczby bezrobotnych miał być zauważony. Minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz mówił nawet, że tak dobrego roku nie było w Polsce pod tym względem od sześciu lat.

Reklama

Statystyczne sukcesy

Nie pierwszy raz polskie władze zachłystują się spadkiem bezrobocia. Trzy miesiące temu - w sierpniu - również komunikowano sukces w walce z bezrobociem, wskazując na statystki. Mieliśmy być nawet wyróżnieni przez Eurostat, który analizuje m.in. sytuację na europejskim rynku pracy. Jak wskazywały bowiem wówczas dane Eurostatu Polska, obok Niemiec i Malty, znalazła się w nielicznej grupie europejskich krajów, w których bezrobocie spada. We wszystkich innych unijnych krajach bezrobocie w ciągu ostatnich siedmiu lat zdecydowanie rosło.

Według Kosiniaka-Kamysza spadek bezrobocia w ciągu ostatnich miesięcy to przede wszystkim wynik rozpoczętej w maju tego roku reformy systemu funkcjonowania urzędów pracy w Polsce. Jak podkreślał minister, są one teraz na bieżąco rozliczane z osiąganych wyników w zakresie poszukiwania miejsc pracy. To rzekomo zaczyna procentować. W jego ocenie wyraźnie daje się już zauważyć we wszystkich województwach, że polskie urzędy pracy pozyskują coraz więcej ofert od pracodawców, którzy mieli w tym roku zgłosić już 97 tysięcy nowych miejsc pracy i aktywizacji zawodowej. To o prawie 37 proc. więcej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

Polska na tle Europy

Średnia stopa bezrobocia w Unii Europejskiej na koniec października (według danych Eurostatu) wyniosła 10 proc., w strefie euro zaś 11,5 proc. Prawdziwym rekordzistą jest nadal Grecja, gdzie stopa bezrobocia wynosi aż 25,9 proc. Zaraz za nią jest Hiszpania z 24 proc. Do czołówki europejskich krajów, w których bezrobocie jest najwyższe, zaliczają się również Chorwacja i Cypr, gdzie stopa bezrobocia wynosi odpowiednio 16 i 15,3 proc. Spośród nowych krajów Unii najwyższa stopa bezrobocia jest na Słowacji - 12,9 proc. i w Bułgarii - 11,1 proc. Polska, według danych Eurostatu, jest mniej więcej w środku tego rankingu. Na koniec października stopa bezrobocia kształtowała się na poziomie 8,3 proc. Ale jak wspomniano, tylko w Polsce, Niemczech i na Cyprze w ostatnich miesiącach odnotowujemy jej spadek. W komentarzach, jakie z tego powodu przetoczyły się przez europejskie media, zupełnie nie zauważono Węgier. Może dlatego, że rząd Viktora Orbána nie ma najlepszych notowań w Brukseli, zwłaszcza w ostatnich miesiącach, gdy poszedł pod prąd polityki unijnych sankcji wobec Rosji.

Węgry walczą z bezrobociem

Według danych Eurostatu z października stopa bezrobocia wyniosła na Węgrzech 7,3 proc. Ale ta liczba jeszcze niczego nie mówi. Gdy przyjrzymy się węgierskiej stopie bezrobocia w dłuższej perspektywie, wyniki mogą budzić naszą zazdrość. W lipcu 2013 r. stopa bezrobocia na Węgrzech wynosiła 10,2 proc., natomiast rok później - w lipcu tego roku - wynosiła już tylko 7,8 proc. Jak się okazuje, od lipca, a więc w ciągu zaledwie trzech miesięcy, Węgrzy zbili jej wysokość jeszcze o pół procenta. Jak podkreślają eksperci, jest to najniższy wskaźnik stopy bezrobocia w tym kraju od roku 2008. Krótko mówiąc, węgierskie bezrobocie jest dzisiaj niższe niż średnie bezrobocie w całej Unii Europejskiej.

Można zadać w tym miejscu zasadnicze pytanie: co tak naprawdę spowodowało znaczny spadek bezrobocia na Węgrzech w ostatnich latach, gdy krajem kieruje rząd Viktora Orbána. Na pewno był to wynik wielu gospodarczych posunięć węgierskiego premiera, ale jedno z nich wydaje się zwracać szczególną uwagę. To wielkie zagraniczne inwestycje w przemyśle motoryzacyjnym, który stanowi jeden z głównych priorytetów polityki rozwoju gospodarczego rządu Orbána. To właśnie one tak wydatnie poprawiają sytuację na węgierskim rynku pracy. Aspekt spadającego bezrobocia był zresztą mocno akcentowany przez Orbána w tegorocznych wyborach parlamentarnych na Węgrzech, które kolejny raz okazały się dla niego zwycięskie.

Jak będzie przyszłość?

Nieznaczny spadek stopy bezrobocia w naszym kraju jest bez żadnych zahamowań eksponowany jako jeden z gospodarczych sukcesów ekipy rządzącej. Do tego stopnia, że sprzyjające rządowi media zaczęły wieszczyć nawet masowy powrót Polaków z Londynu. Czy możemy liczyć na trwały spadek bezrobocia w nadchodzących miesiącach i latach? Czy rzeczywiście będzie tak, jak zapowiadają rządowi eksperci, prognozujący, że w 2018 r. może ono spaść nawet do poziomu 5 proc.?

Nic na to racjonalnie nie wskazuje. Jest niemal pewne, że polska gospodarka zacznie niebawem zwalniać i może być to bardzo znaczące spowolnienie. Coraz gorsza sytuacja na runku produkcyjnym wcześniej czy później będzie musiała znaleźć przełożenie w postaci wzrostu stopy bezrobocia. Można powiedzieć, że na razie nie ma to jeszcze takiego przełożenia. To prawda, ale rynek pracy zawsze reaguje z pewnym opóźnieniem na spadek produkcji. Tak czy inaczej musimy mieć to na uwadze.

Bomba z opóźnionym zapłonem

Drugim istotnym czynnikiem, który może spowodować wzrost stopy bezrobocia, są konsekwencje rosyjskiego embarga na polskie produkty, a zwłaszcza na produkcję żywności. Na razie również tego jeszcze nie widać i nie mówią o tym wyraźnie statystyki. Ale na pewno kolejne miesiące utrzymywania embarga na polskie produkty będą miały również swoje konsekwencje. Rosja należy do największych partnerów handlowych Polski, a zmniejszenie wolumenu wymiany handlowej dotyka bardzo wielu krajowych przedsiębiorców. Obiecana przez rząd kompensacja strat dla polskich przedsiębiorców nie przyniosła dotychczas oczekiwanych rezultatów. Nie będą więc oni w stanie odrobić powstałych w wyniku embarga strat.

To taka bomba z opóźnionym zapłonem, która przyniesie konsekwencje dla rynku pracy w Polsce, przyczyniając się do wzrostu stopy bezrobocia. Eksponowana przez Kosiniaka-Kamysza reforma funkcjonowania urzędów pracy nie jest środkiem walki z bezrobociem. Może jedynie poprawiać statystki dotyczące ich kreatywności w poszukiwaniu miejsc pracy. Te trzeba przede wszytki tworzyć. I jak możemy się przekonać, rozumie to dobrze Viktor Orbán.

dr Leszek Pietrzak

Autor jest historykiem, przez wiele lat pracował w Urzędzie Ochrony Państwa, następnie w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Był również członkiem Komisji Weryfikacyjnej ds. WSI

Gazeta Finansowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »