Polscy pracownicy niezwykle punktualni
Ponad połowa pracowników (51 proc.) nigdy nie spóźnia się do pracy! Nie tylko jesteśmy niezwykle punktualni, ale również aż 42 proc. pracowników uważa, że spóźnianie się do pracy jest niedopuszczalne - tak wynika z ankiety przeprowadzonej przez serwis rekrutacyjny Praca.pl.
Naruszenie dyscypliny oraz brak szacunku dla pracodawcy - to efekty spóźniania się do pracy, uważają ankietowani. Przeciwników spóźniania się jest jednak tyle samo co osób, które akceptują spóźnienia, o ile oczywiście zdarzają się od czasu do czasu. Co ciekawe, prawie co piąty ankietowany (18 proc.) uważa, że spóźnienia są czymś naturalnym i normalnym.
- Coraz silniej widać na polskim rynku pracy tendencje do tego, by - wzorem zachodnim - zwiększać elastyczność godzin pracy, a pracownika rozliczać za wyniki pracy, a nie czas w niej spędzony - komentuje wyniki badań ekspert Praca.pl Aneta Szczygieł. - Stąd coraz luźniejsze podejście do kwestii dyscypliny pracy. Pracownicy chcą mieć większą swobodę w zakresie ustalania czasu pracy. Przypomnijmy, że jeszcze w 2008 r. z badań CBOS wynikało, że spóźnianie się do pracy potępia 78 proc. Polaków - dziś mamy wynik na poziomie 42 proc., a więc widać spory wzrost tolerancji spóźnień - dodaje ekspert.
Z ostatnich badań brytyjskich Health and Wellbeing Survey wynika, że najbardziej cenionym dodatkiem pracowniczym jest możliwość elastycznego ustalania czasu pracy. Ponad 40 proc. pracowników przedłożyłoby możliwość dopasowywania czasu pracy do własnych potrzeb nad inne dodatki, które może oferować pracodawca. Marzenia o dostosowaniu czasu pracy do trybu życia przekładają się na bardziej tolerancyjne traktowanie spóźnień do pracy.
Nie każdy jednak może bezkarnie do pracy się spóźniać. Pomijając już nawet kwestie szacunku wobec pracodawcy i pozostałych, punktualnych pracowników, w wielu zawodach spóźnienie się do pracy niesie ze sobą biznesowe konsekwencje. - Jeśli księgowy zaśpi do pracy 15 minut, w większości przypadków nic strasznego się nie stanie, ale wyobraźmy sobie co stanie się, jeśli o studencki kwadrans przyjście do pracy przeciągnie kierowca autobusu, nauczyciel czy lekarz, na którego w przychodni czekają pacjenci - wyjaśnia Michał Filipkiewicz z Praca.pl.
51 proc. osób, które nigdy się nie spóźniają, to świetny wynik. Na drugim końcu mamy jednak te osoby, które nie są w stanie być punktualne. Notorycznie spóźnialskich jest wśród badanych 14 proc. Są to osoby, które potrafią spóźnić się do pracy nawet kilka razy w tygodniu.
Jaki efekt dla organizacji niesie ze sobą taka niefrasobliwość? - Tam, gdzie rzeczywiście istnieje elastyczny czas pracy, nie ma w zasadzie mowy o spóźnieniach. Jednak tam, gdzie kierownictwo wymaga punktualności, brak samodyscypliny u pracownika może wpływać destrukcyjnie na cały zespół - tłumaczy Marek Karczewski z Praca.pl. - Pracownicy, którzy cenią sobie punktualność, odbierają wiecznie spóźniającego się pracownika jako osobę niezaangażowaną, beztroską i nie szanującą pracy. Jeśli przełożony nie umie zapanować nad taką osobą, może stracić część szacunku ze strony reszty zespołu - podkreśla Karczewski.
Co czwarty pracownik (24 proc.) spóźnia się sporadycznie - kilka razy do roku. Nie zawsze powodem jest zaspanie. Korki, awaria samochodu lub autobusu, chore dziecko - to również częste przyczyny spóźnień.
W ekstremalnych sytuacjach, kiedy rozmowy z pracownikiem nie owocują punktualnością, pracownik może stracić pracę - nawet wtedy, kiedy z zadaniami radzi sobie dobrze. Pracodawca musi oszacować, czy bardziej opłaca mu się patrzeć przez palce na spóźnienia, czy zachować spójność zespołu. - Niestety, nie zawsze spóźnienia wynikają ze złej woli pracownika - podkreśla Aneta Szczygieł. - Osoby o nocnym chronotypie mają ogromną trudność z wczesnym wstawaniem i mogą nigdy nie przyzwyczaić się do wstawania o 5 czy 6 rano - dodaje.
To, czy lepiej funkcjonujemy wcześnie rano czy też późniejszym popołudniem, określane jest przez nasze osobiste preferencje zwane przez psychologów chronotypem. - Jest to względnie stała cecha osobnicza i choć ranne ptaszki mogą pracować wieczorem, a sowy zmuszać się do wstawania wcześnie rano, to praca w niezgodzie z własnym chronotypem jest mniej efektywna i bardziej męcząca dla pracownika - wyjaśnia psycholog Aneta Szczygieł.
Choć popularnie uważa się, że to ranne ptaszki są bardziej efektywne w pracy, nie jest to do końca prawdą. Wcześnie rano rzeczywiście osoby te funkcjonują lepiej niż pracownicy z wieczornym rytmem dobowym, ale ci drudzy zachowują dłużej wydajność pracy. Z badań przeprowadzonych nie tak dawno na Uniwersytecie w Liege wynika, że chronotyp nocny cechuje wyższa aktywność mózgu po 10 godzinach pracy niż u osób, które wolą wstawać wcześnie rano. Większą efektywność w pracy osiągniemy zatem dopasowując godziny pracy do naszego rytmu dobowego. Nie zawsze jednak jest to możliwe.