Polowanie na fachowca

Łowcy głów mają pełne ręce roboty. Ich praca polega na wynajdowaniu na rynku szczególnie cenionych specjalistów. A tych potrzeba dziś jak bodaj nigdy dotąd.

Na krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej mówią o nich "wydział samogłosek". Rzeczywiście, skrót od nazwy Wydziału Elektrotechniki, Automatyki, Informatyki i Elektroniki składa się z samych samogłosek. Natomiast oferta dydaktyczna z samych "topowych" kierunków kształcenia.

Pobierz darmowy: PIT 2011

W informatorze dla przyszłych studentów można też przeczytać o specjalistach, których potrzebuje gospodarka narodowa.

- Jestem pewna, że po tych studiach uda mi się znaleźć ciekawą i dobrze płatną pracę - mówi Aleksandra Rzemyk z III roku informatyki. Dla jej kolegi, Radosława Łazarza, najważniejsze były rozmowy ze znajomymi absolwentami krakowskiej uczelni. - Przekonały mnie nie tyle ich ciepłe słowa o panującej tu atmosferze, co fakt, że znaleźli pracę w firmach z pierwszych stron gazet.

Reklama

Czy oboje mają powody, by tak postrzegać swoją zawodową przyszłość? Mają. Na rynku pracy informatycy są wśród najbardziej poszukiwanych, ale łowcy głów szukają specjalistów z wielu dziedzin.

Rynek z deficytem

Potrzebę zatrudnienia specjalistów i menedżerów deklaruje ponad połowa pracodawców.

- Nie wszystkie branże otrząsnęły się już ze skutków spowolnienia gospodarczego, ale we wszystkich zaobserwowaliśmy zwiększenie liczby projektów rekrutacyjnych - komentuje ten stan rzeczy Artur Skiba, dyrektor zarządzający firmy rekrutacyjnej Antal International.

W roku 2011 prawie dwukrotnie zwiększyła się liczba ofert opublikowanych w portalu pracuj.pl przez pracodawców z branży IT. Zaraz za nimi są przedsiębiorstwa zajmujące się technologiami, sieciami telekomunikacyjnymi i sprzętem ICT. Dalej jest biotechnologia i inżynieria medyczna, firmy logistyczne oraz instytucje ubezpieczeniowe i bankowe. Pracowników potrzebują również centra usług wspólnych, których liczba rośnie w zawrotnym tempie. Pracuj.pl podaje, że w 300 istniejących obecnie ośrodkach BPO pracuje 80 tys. osób. Do końca roku może ich być nawet 100 tys. Większość centrów specjalizuje się w usługach informatycznych i finansowo-księgowych. Paradoksalnie sprzyja im wszystko to, co innych niepokoi. W czasie kryzysu spółki liczą bowiem koszty i coraz większą część swych zadań powierzają firmom outsourcingowym.

Wynajdowaniem na rynku najwyższej klasy specjalistów dla branży automotive, dla przemysłu lotniczego, energetyki oraz firm poszukujących i eksploatujących złoża węglowodorów zajmuje się polsko-niemiecka grupa Bergman Engineering. Kompleksowo obsadza ona także całe działy R&D. Wynajmowani przez nią specjaliści pochodzą z różnych krajów Europy. - Nasi klienci najbardziej zainteresowani są osobami z wykształceniem technicznym, które znają co najmniej jeden język obcy i mają odpowiednie referencje - informuje Tomasz Szpikowski, prezes Bergman Engineering Polska.

Okazuje się, że wciąż niełatwo o takich pracowników. - Deficytową kategorię stanowią także zawody, w których wymaga się uprawnień potwierdzonych egzaminami państwowymi lub specjalistycznymi, międzynarodowymi certyfikatami - dodaje Paweł Wierzbicki, menedżer w firmie rekrutacyjnej Michael Page International.

Wyzwaniem są rekrutacje prowadzone na tak zwane stanowiska hybrydowe. Od kandydatów wymaga się bowiem kompetencji w kilku specjalnościach, znajomości rynku, umiejętności komunikacyjnych i zarządczych oraz gotowości do przyjęcia na siebie dużego zakresu odpowiedzialności.

Bywa też, że oferta wiąże się z zacieraniem granic między sferą prywatną i służbową, nierzadko z dwudziestoczterogodzinną dyspozycyjnością przez siedem dni w tygodniu i żądaniem, by pracownik był gotów do zmiany miejsca pracy i wyjazdu na kontrakt do innego kraju. Ten ostatni wymóg, obok wygórowanych oczekiwań finansowych potencjalnych pracobiorców i ich niechęci do podejmowania pracy wymagającej umiejętności współdziałania w zespole, u Bergmana wskazują jako jeden z największych problemów. Tym istotniejszy, że spółka mająca główną siedzibę w Heidelbergu poszukuje specjalistów do pracy nie tylko w szczególnie dynamicznie rozwijających się polskich centrach zatrudniających inżynierów, ale także w Niemczech.

- Według statystyk federalnego urzędu pracy, w ciągu 10 lat Niemcy potrzebować będą dodatkowo 450 tys. nowych inżynierów, których na tamtejszym rynku nie ma i już nie będzie - twierdzi Michael Mathias, prezes Bergman Engineering Deutschland.

Choć rywalizacja na tym rynku jest niełatwa, a wymagania wyśrubowane, badania wykazały, że większość specjalistów i menedżerów gotowa jest jednak zmienić pracę. - Świadczy to nie tylko o dynamice tego sektora rynku, ale także o jego dojrzałości i konkurencyjności - diagnozuje Artur Skiba.

Najcenniejsi na rynku specjalistów i menedżerów są absolwenci uczelni technicznych. Szczęśliwie fakt ów dostrzegli także maturzyści, którzy znacznie częściej niż kiedyś wybierają inżynierskie kierunki kształcenia.

Największą szansę na dobrze płatną pracę mają osoby, które kończą studia kształcące programistów komputerowych, specjalistów od bezpieczeństwa informatycznego, inżynierów konstruktorów 3D i inżynierów kontroli jakości. Według danych spółki Bergman Engineering, zarobki w tym sektorze wahają się między 1000 a 2000 euro w kraju i między 4500 a 6000 euro za granicą.

Poszukiwani też są i będą inżynierowie energetycy, co ma oczywiście związek z planami inwestycyjnymi tej branży, z rozwojem technologii OZE i energetyki jądrowej. - Już teraz widać wzrost zapotrzebowania na kierowników farm wiatrowych i inżynierów znających się na precyzyjnych urządzeniach pomiarowych - wylicza Elżbieta Flasińska z prowadzącej rekrutację on-line Grupy Pracuj.

Analitycy przewidują deficyt inżynierów i technologów o specjalnościach poszukiwanych przez spółki energetyczne. Opinię tę potwierdzają między innymi w departamencie HR RWE Polska SA. Wskazują tam na to, że ich branża wymaga specyficznych kompetencji, a politechniki wciąż nie kształcą wystarczającej liczby energetyków. Wypracowali zatem własny system kształcenia. W spółce działa centrum kompetencyjne kształcące specjalistów o wymaganych umiejętnościach. RWE Polska wykorzystuje także przynależność do europejskiego koncernu, która umożliwia transfer wiedzy i wymianę doświadczeń.

Kadrowcom Fortum Power and Heat Polska, jednej z czołowych spółek ciepłowniczych, szczególnie zależy na inżynierach, którzy są także ekonomistami.

- Dziś trudniej jest znaleźć pracownika, który miałby pożądane przez nas kwalifikacje - stwierdza Beata Głowacz, menedżer do spraw rozwoju talentów w Fortum. Firma stawia na kontakty nieformalne, na media społecznościowe i wirtualne targi pracy. Współpracuje także z firmami HR przy organizowaniu szkoleń i treningów menedżerskich, kształceniu umiejętności przywódczych i badaniu zaangażowania pracowników.

Dyplom to za mało

Uczelnie, którym zależy na efektywności kształcenia, uważnie śledzą rynek pracy, reagują na potrzeby gospodarki i starają się zwiększać szanse swych studentów. W Szkole Głównej Handlowej wspiera ich biuro ds. absolwentów. - Prowadzimy konsultacje zawodowe, razem z kandydatami analizujemy oferty pracy, przeprowadzamy testy psychologiczne i symulacje rozmów rekrutacyjnych - mówi doradca zawodowy Kinga Strzelecka.

Biuro prowadzi też warsztaty rozwijające umiejętności, które pracodawcy wskazują jako priorytetowe. Potem śledzi losy absolwentów. - Z rankingu Financial Times dowiedzieliśmy się na przykład, że wszystkie ankietowane osoby, które ukończyły kierunek Finanse i Rachunkowość, znalazły pracę w ciągu trzech miesięcy od ukończenia studiów - dodaje Marcin Poznań, rzecznik prasowy SGH.

Przy uaktualnianiu oferty edukacyjnej władzom warszawskiej uczelni doradza Rada Konsultacyjna Partnerów Korporacyjnych.

W Wyższej Szkole Logistyki w Poznaniu powołano do życia Klub Partnera. Należy do niego blisko trzydzieści firm logistycznych, produkcyjnych, handlowych i informatycznych. Współtworzą programy kształcenia i bezpośrednio przedstawiają uczelni swoje wymagania wobec przyszłych pracowników. - Lista naszych biznesowych partnerów jest długa, ale przede wszystkim żywa. Współpracujemy z liderami branży - podkreśla kanclerz WSL Ireneusz Fechner.

Z potrzebami gospodarki mierzy się także Akademia Górniczo-Hutnicza. Ta największa uczelnia techniczna w kraju kształci specjalistów na 52 kierunkach. Często są to specjalności unikatowe, a więc i poszukiwane przez pracodawców. Ponad 260 umów o współpracy z największymi firmami z kilkudziesięciu branż pozwala skutecznie monitorować rynek. Cztery lata temu utworzono na AGH Konwent złożony z przedstawicieli biznesu, przemysłu i samorządów.

- Potrzebna jest dyskusja nad strategią uczelni; bez stawiania pytań i regularnego dialogu jest ona niemożliwa - mówi o misji Konwentu jego przewodniczący prof. Jerzy Niewodniczański.

Członkiem Konwentu jest między innymi Piotr Litwa, prezes Wyższego Urzędu Górniczego. - Uczestniczę także w pracach Rady Społecznej Politechniki Śląskiej - dodaje.

- Oba te gremia są łącznikami uczelni z gospodarką. Kształcenie techniczne jest drogie i nie może rozmijać się z zapotrzebowaniem zakładów przemysłowych.

Tegoroczne wakacje Ola Rzemyk spędzi na praktyce studenckiej pod Oxfordem, w ośrodku naukowym Rutherford Appleton Laboratory. Radek Łazarz pojedzie latem do Genewy. Będzie doskonalił swe umiejętności w CERN-ie, europejskim laboratorium badań jądrowych.

Zbigniew Konarski

Szukasz pracy? Przejrzyj oferty w serwisie Praca INTERIA.PL

Biznes INTERIA.PL jest już na Facebooku. Dołącz do nas i bądź na bieżąco z informacjami gospodarczymi

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »