Polacy, co wy robicie!

Od momentu wejścia do Unii z Polski wyjechało "za chlebem" 1,1 mln osób - szacuje Instytut Spraw Publicznych. Być może dużo więcej, nawet do 2,5 mln - tak szacują nasze placówki dyplomatyczne. Kto, z jakimi kwalifikacjami i z jakiego województwa czy miasta wyjeżdża, na jak długo, czy i po jakim czasie wraca itp. - tego nie wiemy.

- Jeśli chodzi o badanie migracji zarobkowej rząd nie stanął na wysokości zadania, brak rzetelnej wiedzy co do wielkości i charakteru tego zjawiska - uważa dr Michał Boni, b. minister pracy z początku lat 90., ekspert rynku pracy i doradca zarzadu Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

Setka pod lupą

Fali migracji towarzyszy nasilająca się od pewnego czasu fala narzekań pracodawców - mimo wysokiego bezrobocia coraz trudniej znaleźć im odpowiednich pracowników. Na konferencji: Migracja, mobilność, elastyczność rynku pracy (28 lutego Warszawa) Lewiatan wraz z firmą doradczą KPMG podjął próbę analitycy tego zjawiska.

Reklama

Podstawą do dyskusji stał się raport KPMG "Migracja pracowników - szansa czy zagrożenie" oraz opinie panelistów ?. Byli przedstawiciele rządu, samorządów, biznesu, uczelni, związków zawodowych i mediów. Badania, będące podstawą raportu, przeprowadzono na reprezentatywnej próbie 104 dużych przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 250 osób??.

- Inspiracją były liczne rozmowy z naszymi dużymi firmami, członkami PKPP Lewiatan. A główny wniosek raportu jest taki, że mimo ciągle dużego bezrobocia firmom zaczyna brakować ludzi - mówi w rozmowie z ,,NŻG'' prezentujący raport Leszek Wroński, szef doradztwa gospodarczego KPMG na Europę Środkowo-Wschodnią. Wynika to, jego zdaniem, z wielu czynników, w tym z szybkiego wzrostu gospodarczego, który wymusza zapotrzebowanie na siłę roboczą, ale jednym z podstawowych jest zjawisko migracji, która znacząco wpływa na funkcjonowanie polskiego rynku pracy.

Obecnie aż 52 proc. badanych firm ma problemy z pozyskaniem pracowników, a 8 proc. odczuwa te kłopoty pośrednio - kooperanci mają trudności z zatrudnieniem odpowiednich pracowników; 40 proc. badanych odpowiedziało, że problem braku rąk do pracy ich nie dotyczy, jednak 22 proc. z nich spodziewa się, że kłopoty z ludźmi pojawią się w ciągu najbliższych 2 lat.

Zjawisko braku pracowników najbardziej odczuwają obecnie firmy produkcyjne - skarży się na to 66 proc. producentów dóbr przemysłowych i 57 proc. producentów dóbr konsumpcyjnych. Wśród firm, które dotychczas z tym problemem się nie spotkały, ale uważają, że może on ich dotknąć w ciągu dwóch lat, najwięcej jest firm z branży energetycznej (33 proc.).

Wśród firm, które sądzą, że problem ich nie dotyczy, najwięcej jest (28 proc.) firm handlowych i usługowych.

Obok braku pracowników gotowych do podjęcia pracy, na polskim rynku pojawiło się zjawisko dobrowolnych odejść z firm spowodowanych wyjazdami za granicę. Aż w 59 proc. badanych firm miały miejsce tego typu odejścia.

- Problem jest tym trudniejszy, że często ludzie grupowo opuszczają swoje dotychczasowe miejsca pracy - uważa współautor raportu. Jego zdaniem, dotyczy to zwłaszcza osób młodych.

Młodzi są bardziej merkantylni, zdecydowanie czego innego oczekują od pracodawcy, spodziewają się nagrody bardzo szybko. Ich lojalność wobec pracodawcy jest dużo mniejsza niż starszych.

Wpływ zjawiska migracji na rynek pracy potwierdza rozwijający się sektor usług doradztwa personalnego, pojawiają się także billboardy z informacją o pracy, pracodawcy szukają pracowników w szkołach i na uczelniach o konkretnych specjalizacjach.

Specjalista w cenie

Raport pokazuje, ma kogo polują pracodawcy. Najbardziej brakuje specjalistów zarówno z wyższym (58 proc. wskazań), średnim kierunkowym - licea kierunkowe, technika (50 proc.), jak i zawodowym (20 proc.) wykształceniem. Brak osób z wykształceniem kierunkowym łączy się głównie z wyjazdami za granicę absolwentów wyższych uczelni i szkół zawodowych. - Nasza gospodarka traci osoby gotowe do pracy - podkreśla raport.

W grupie pracowników najbardziej poszukiwanych na polskim rynku pracy znajduje się głownie kadra specjalistyczna (75 proc. badanych podniosło ten problem). Respondenci najczęściej wymieniali specjalistów ds. finansów, ubezpieczeń, marketingu, logistyki, specjalistów technicznych, a także informatyków. - Wraz z rozwojem inwestycji w Polsce specjaliści i inżynierowie stają się bardzo cenionymi pracownikami - czytamy w raporcie.

Kolejna grupa poszukiwanych to pracownicy produkcyjni i kadra techniczna (71 proc. wskazań). Firmy UE ogłaszają się w polskiej prasie - pełno ofert zwłaszcza dla kierowców poszukiwanych w Wielkiej Brytanii, czy zawodów związanych z budownictwem, budowlańców szuka Irlandia.

W okresie zapaści w branży budowlanej w Polsce (2000 - 2004) zamknięto większość zawodowych szkół budowlanych, kształcących wykwalifikowanych robotników i majstrów.

- Dziś jest o wiele trudniej znaleźć wykwalifikowanych operatorów sprzętu budowlanego, zbrojarzy, cieśli i spawaczy, niż jeszcze rok temu. Niemały wpływ na tę sytuację miało otwarcie rynków pracy w kilku państwach Europy Zachodniej i emigracja zarobkowa naszych specjalistów. Być może do powrotu skłoni ich wzrost zarobków w tej branży oraz dodatkowe pakiety świadczeń pracowniczych - ocenia cytowany w raporcie Krzysztof Kozioł, dyrektor biura ds. komunikacji Budimex S.A.

Inny cytowany ekspert - Anna Szubert (doradztwo Personalne) uważa, że na polskim rynku pracy coraz częściej brakuje także pracowników fizycznych. - Firmy budowlane desperacko, lecz bezskutecznie poszukują rąk do każdej w zasadzie pracy.

Jeremi Mordasewicz, doradca PKPP Lewiatan uważa, że w firmach o sezonowej produkcji chroni przed wyjazdami stała płaca przez cały rok. Właściciel firmy działającej w budownictwie drogowym przetrzymuje pracowników zimą, płacąc im pensje, mimo że w tym okresie nie mają roboty. Dzięki temu jako jeden z nielicznych przedsiębiorców ma stały skład pracowników. Nie wyjeżdżają, choć wynagrodzenia zimą są niższe, bo mają poczucie bezpieczeństwa.

Według respondentów, kolejną grupą pracowników, których brakuje na rynku, są osoby pracujące w działach sprzedaży (21 proc.), szczególnie sprzedawcy. Brakuje też kadry menedżerskiej (17 proc.).

Zdaniem J. Mordasewicza, najgroźniejszy dla firm jest właśnie brak tego typu osób - pracowników na kluczowych stanowiskach.

- Znam sytuację, gdy brak 10 kluczowych pracowników powoduje brak pracy dla kolejnych 100 osób. Kiedy dowiedziałem się, jakie warunki im oferowano, nie dziwię się, że nie chcą podejmować pracy, a myślą o wyjeździe. Zastanawiam się w związku z tym, czy ten brak pracowników to rzeczywisty brak osób mogących wykonywać daną pracę, czy też spowodowany jest on zbyt niskimi wynagrodzeniami.

Wśród działań podejmowanych przez badane firmy, zmierzających do zatrzymania "starych" bądź przyciągnięcia nowych pracowników, za kluczowe uważa się oferowanie wyższych płac oraz większej liczby świadczeń pozapłacowych (oba wskazania ponad 50 proc. odpowiedzi). Najczęściej bowiem motywacją osób wyjeżdżających za granicę jest właśnie chęć osiągania wyższych zarobków.

- Pracodawcy w Polsce poprzez zmiany wynagrodzeń i świadczeń zwiększają konkurencyjność swoich ofert względem ofert zagranicznych - stwierdza raport.

Zdaniem Henryki Bochniarz, szefowej Lewiatana, właśnie płace i często niekorzystne relacje pracownik - pracodawca są dziś główną przyczyną migracji.

- Dzisiaj nie możemy mówić tylko o "swoim" rynku pracy w Polsce. Musimy mówić o tym, co dzieje się na rynku pracy w Irlandii, Wielkiej Brytanii i innych krajach, do których wyjeżdżają Polacy. My z tymi rynkami konkurujemy.

Zmiana układu odniesienia

Przejawem tej konkurencji jest zmiana układu odniesienia, zwłaszcza u młodych pracowników. Kształtują go różne doświadczenia, dobre i złe, ale także doświadczenia z pracy w krajach anglosaskich, do których wielu wyjeżdża. Mówi się więc o przyzwoitej organizacji pracy, o rzetelności, o właściwych relacjach pracownik - pracodawca, o ochronie związkowej.

W rozmowie z NŻG prof. Juliusz Gardawski (SGH) tłumaczy: - Powstaje obraz tamtego świata, który jest układem odniesienia nie tylko finansowym, ale też odnoszącym się do pewnych cech przedsiębiorstw i przedsiębiorców. Rosną oczekiwania i rośnie poziom nieusatysfakcjonowania: dlaczego ja mam tu tak ciężko pracować za marne grosze?

Według profesora, ukształtowany przez lata rynek pracodawcy umożliwił powstanie specyficznego wzoru relacji między pracownikami a dyrekcją, czy zarządem firmy, do którego wszyscy się przyzwyczaili. Wyznaczał je przede wszystkim lęk przed niezależną reprezentacją interesu pracowniczego.

Pracodawcy mają taki wyuczony lęk, który rodził się na początku lat 90., kiedy rzeczywiście te relacje układały się często dramatycznie.

- Jesteśmy u progu dużych zmian. Wierzę w racjonalność naszych pracodawców i w umiarkowanie pracowników i związków, które starają się znajdować nowe formy współpracy i działania. W wielu firmach relacje między związkami a zarządem są w miarę przyzwoite, coraz bardziej przypominają relacje cywilizowane, z zachodniego świata. Zmienia się korzystnie sposób kontaktu z pracownikiem, sposób zarządzania zasobami ludzkimi.

Z badań zespołu prof. Gardawskiego wynika, że na samym dole, tam, gdzie warunki pracy i relacje z pracownikami są najbardziej nie fair, znajdują się małe i średnie przedsiębiorstwa prywatne, następnie większe przedsiębiorstwa prywatne polskie, potem firmy zagraniczne, a na samym szczycie przedsiębiorstwa publiczne.

Na pytanie: gdzie chciałbyś pracować najczęściej pada odpowiedź - w przedsiębiorstwie państwowym, publicznym, albo "na swoim". Równocześnie na pytanie, które przedsiębiorstwa najlepiej dają sobie rade na rynku, pada odpowiedź: prywatne. Stąd wniosek, że pracownik ma świadomość rynkowych "reguł gry", ale równocześnie patrzy na swój egzystencjalny interes, bo ma do przeżycia ileś lat do emerytury i nie chce padać na ołtarzu efektywności. Przy kształtującym się "rynku pracownika" (choć do niego jeszcze daleko) trzeba te odczucia brać pod uwagę.

Badania KPMG pokazują, że duże firmy - liderzy rynku, wypracowują różne strategie zatrzymania pracownika, nie tylko wzrostem płac, ale i poprawą relacji "góra - dół".

- Firmy zaczęły dbać o pracownika, widzieć w nim cenny, najcenniejszy "zasób"- podkreśla L. Wroński. Dr Boni zastanawia się jednak, czy mniejsze firmy, te z samego dołu rankingu, będą chciały i umiały prowadzić taką jak firmy duże politykę myślenia o pracownikach. Nie tylko jako o "koszcie", ale także jako o kapitale, w który warto inwestować. Bo to w dłuższej perspektywie przynosi zyski także pracodawcom.

- Jeśli mniejsze firmy pójdą tym tropem, to oczywiście będzie zmieniała się także polska gospodarka, rola kapitału ludzkiego będzie większa i większe poczucie satysfakcji z pracy, a z czasem znacząco większe będą wynagrodzenia. Jeśli jeszcze pojawią się warunki do modernizacji całej gospodarki, to można oczekiwać, że po iluś latach fala migracji zostanie zatrzymana.

Na razie jednak, co czwarta firma stwierdza, że ponosi koszty z tytułu braku pracowników: "Straty są olbrzymie", "Z powodu braku kadr nie startujemy do wielu przetargów", "Z powodu braku odpowiednich osób na stanowiskach mamy przestoje w produkcji" itp., itd. A zdaniem respondentów, największą rolę w kwestii zatrzymania pracowników powinno odgrywać państwo. Trzy czwarte badanych firm oceniło działania podejmowane przez kolejne rządy od momentu wstąpienia Polski do Unii, źle lub bardzo źle. Dlaczego? To temat kolejnej publikacji.

Irena Dryll

Nowe Życie Gospodarcze
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »