Od pucybuta do milionera

O pracy w McDonald's Polska i strategii firmy rozmawiamy z Krzysztofem Kłapą, rzecznikiem prasowym sieci i dyrektorem ds. komunikacji korporacyjnej.

Miesięcznik "KARIERA": Wasza reklama telewizyjną sprzed kilku lat: młody człowiek opowiada znajomym, że pracuje w McDonald's i najbardziej zadowolony jest z trzech rzeczy: dobrych zarobków, miłej atmosfery i elastycznego czasu pracy. To było naprawdę przekonujące. Z drugiej strony słyszy się o horrorze pracy za marne grosze w oparach dymu z frytek. Czyli prawda jest gdzieś pośrodku?

Krzysztof Kłapa: Zacznę od rozprawienia się z ostatnim wymienionym przez Pana mitem. Chyba nikt z gości naszej sieci nie zarzuci nam braku troski o czystość i dobrą wentylację. Zapewniam, że dotyczy to w równym stopniu sali jadalnej, co kuchni i zaplecza. Co do treści przekazywanych we wspomnianym spocie reklamowym to odzwierciedlają one to, co autentycznie oferujemy. Nie ma u nas umów o dzieło, umów zlecenie czy też nadużywanych w nieskończoność umów na czas określony.

Reklama

To jest nasz ogromny atut, szczególnie w czasach kryzysu - jeśli przyjmujemy do pracy, to unikamy półśrodków - jak umowa, to umowa w pełni uwzględniająca obowiązujące przepisy prawa pracy. Elastyczny czas pracy? Proszę bardzo. Jeżeli student przychodzi do nas i zwraca się z prośbą o ustalenie mu grafiku pracy w ten sposób, by nie kolidowało to z zajęciami na uczelni, nie ma z tym żadnego problemu. Aż 60 proc. naszych pracowników to osoby godzące pracę z nauką. Ta kampania reklamowa zachęciła mnóstwo ludzi do pracy w McDonald's.

Ale zatrudnieni w naszych restauracjach to nie tylko młodzi ludzie, studenci. Zaskoczę Pana, ale to także emeryci i renciści, którzy chcą często dorobić do swoich niewielkich świadczeń. I chociaż można powiedzieć, że korzystają na tym, że młodych zabrakło w kraju, bo wyjechali za chlebem, to niejednokrotnie są godnym do naśladowania wzorem dla innych.

MK: I podobno wciąż zatrudniacie, a kryzys omija Was szerokim łukiem?

KK: Zatrudniamy. W 2008 r. zwiększyliśmy zatrudnienie w sumie o 1,6 tys. osób - 800 ze względu na to, że otworzyliśmy dziesięć nowych lokali oraz drugie tyle dlatego, że mieliśmy w ubiegłym roku znakomitą sprzedaż - o 15 proc. wyższą niż w 2007 r. To również generuje nowe miejsca pracy. Dziś McDonald's w Polsce to 13,5 tys. pracowników, zatrudnionych zarówno w lokalach naszej spółki, jak i w obiektach licencyjnych. A zastał mnie Pan w Malborku, gdzie właśnie otworzyliśmy 223 restaurację naszej sieci.

Tak jak tu, oferujemy stabilną pracę ludziom w miejscach, gdzie do tej pory chronicznie tej pracy brakowało. A co ważne z punktu widzenia kandydata do pracy - na wejściu nie wymagamy żadnych szczególnych kwalifikacji. Człowiek przychodzi z ulicy, podpisuje umowę o pracę na czas próbny [zwykle to trzy miesiące - przyp. red.] i za pół roku może awansować na wyższe stanowisko, choćby menedżera.

MK: Skoro zatrudniacie ludzi z ulicy, to rozumiem, że muszą dostać od Was porządny pakiet szkoleń.

KK: Oczywiście. Przygotowujemy ludzi do pracy na wszystkich stanowiskach - od kasjera do wysoko wykwalifikowanego menedżera. Na początku jest to oczywiście szkolenie stanowiskowe, następnie cała gama kursów operacyjnych. Ale na tym nie koniec. Im pracownik jest wyżej w korporacyjnej strukturze, tym szkolenia są bardziej rozbudowane. Dysponujemy całą paletą kursów obejmujących wiedzę z różnych obszarów zarządzania biznesem. Realizujemy je zarówno w oparciu o naszych trenerów, jak i ekspertów zewnętrznych. Marketing, finanse, planowanie strategiczne. Nie skłamię, jeśli powiem, że choćby dla szkoleń warto u nas popracować.

MK: McDonald's w pańskich ustach to firma, w której droga od pucybuta do milionera jest bardzo możliwa?

KK: A żeby Pan wiedział! Mamy w firmie 3 tys. menedżerów, którzy zaczynali od bardzo podstawowych stanowisk. W każdym nowym obiekcie jest zapotrzebowanie na 8-10 menedżerów. A przecież restauracja to nie koniec możliwości. Najlepszym przykładem na potwierdzenie moich słów jest kariera zawodowa dyrektora generalnego polskiego oddziału McDonald's. To Polak, zaczynał od pracy w jednej z restauracji na południu Polski i przez te lata przeszedł szereg szczebli w korporacyjnej strukturze.

MK: Same zalety, ale jeśli już pracuje się w pełnym wymiarze, to jest to i bardzo wyczerpujące, i niebywale monotonne.

KK: Trudno polemizować z faktem, że trzeba u nas godziwie pracować. Na pewno nie ma miejsca w McDonald's dla ludzi chcących zarabiać, ale niechcących nic w zamian zaoferować. Nie można jednak w żaden sposób mówić o monotonii. Choćby przez fakt, że praca w naszych restauracjach zorganizowana jest w systemie rotacyjnym. Osoba nawet w obrębie jednej zmiany może pracować wymiennie na kilku stanowiskach. Rotacja to nasz duży plus. Nawet na najbardziej podstawowych stanowiskach w ciągu dnia nie robi się ciągle tego samego - pracownik przygotowujący kanapki nie robi tego cały czas, zmienia się np. z kasjerami.

MK: Człowiek z reklamy mówił o niezłych zarobkach. Ile dostaje ten z ulicy?

KK: Nie chcę podawać żadnej konkretnej kwoty, jeśli nie mogę zaprezentować pełnej siatki płac. Stawki godzinowe oferowane nowym pracownikom McDonald's mogę śmiało określić jako godziwą ofertę w odniesieniu do realiów dzisiejszego rynku pracy.

Ale i mobilizującą do starań o awans i dalszy rozwój zawodowy - menedżer w McDonald's otrzymuje naprawdę godne wynagrodzenie. Najlepsi mogą liczyć na służbowy samochód, bogaty pakiet opieki medycznej oraz inne elementy motywacyjne. Ciekawe, że sami pracownicy od pewnego czasu namawiali kierownictwo firmy do tego, żeby bardziej otwarcie mówić o tym wszystkim. Tym bardziej, że wiele razy w niezasłużony sposób poddawani byliśmy w tym zakresie krytyce. Ma Pan po części odpowiedź na ewentualne pytanie o genezę naszej kampanii wizerunkowej.

MK: A do tego jeszcze głośny amerykański film dokumentalny "SuperSize Me", który udowadniał, że spożywanie Waszych specjałów może skończyć się śmiercią. Nie odkrył Ameryki, ale miał trochę racji.

KK: Gdyby nasza żywność zagrażała życiu, to byłaby oficjalnie zakazana. Wspomniana przez Pana produkcja filmowa została stworzona do z góry założonej i zmanipulowanej tezy. Co ciekawe, przygotowanej i zrealizowanej przez nikogo innego jak specjalistę od marketingu. Rzeczywistość wygląda zgoła odmiennie. Nasz produkt to lider w swojej klasie. Przygotowany z najwyższej jakości surowców z dochowaniem wysokich standardów gwarantujących jego bezpieczeństwo.

W której firmie konsument może nie tylko sprawdzić, ile kalorii zawiera dany produkt, ale również uzyskać pełną informację w odniesieniu do swojego dziennego zapotrzebowania na poszczególne składniki żywnościowe? Prawdą jest, że kilka lat temu podjęliśmy bardziej zdecydowane działania mające na celu zmianę wizerunku naszej firmy, większe podkreślenie jej przyjaznego klientowi charakteru.

Zaczęliśmy zmieniać naszą strategię w latach 2003-2004. Wprowadziliśmy zasadę pięciu obszarów, którym poświęcamy szczególną uwagę, wprowadzając modyfikacje i zmiany - to pracownicy, miejsce, produkt, cena i promocja. Zaczęliśmy realizację zakrojonego na szeroką skalę programu modernizacji naszych obiektów, gruntownej zmiany ich architektury i wystroju - aktualnie ok. 80 na 223 restauracje ma taki charakter.

Poszliśmy bardziej w stronę tzw. casual dining - nowe lokale mają inny klimat - nowoczesny, pasujący bardziej do kawiarni niż jadłodajni.

Z naszych badań wynikało, że klienci lubią styl kawiarniany - oczekują od nas czegoś więcej niż tylko podawania hamburgerów w atmosferze baru szybkiej obsługi. Chcą posiedzieć dłużej, porozmawiać, napić się dobrej kawy.

To ogólnoświatowa strategia naszej sieci - architekci ze studia projektowego w Paryżu przygotowali linię projektów uwzględniających takie trendy, choć różniących się między sobą pewnymi szczegółami. Jeżeli do danej restauracji przychodzi głównie młodzież, to dominują żywe kolory, wielkoformatowe grafiki, inne oświetlenie. Inaczej aranżujemy układ stolików i siedzisk. Staramy się dopasować wystrój do potrzeb klientów, rozbudowujemy np. salę jadalną, jeśli jest taka potrzeba. To jest właśnie MIEJSCE - ważny element naszej nowej strategii.

MK: Ale i tak najważniejszy jest produkt - to, co klient od Was dostaje. Może liczyć na więcej niż, powiedzmy, rok temu?

KK: Chcemy, by klienci postrzegali nas nie jak bar szybkiej obsługi, ale jako miejsce, gdzie można przyjść samemu, z rodziną, ze znajomymi i liczyć na różnorodność w menu. Od kilku lat sukcesywnie wprowadzamy do naszej oferty nowe produkty. Są to elementy o lokalnym charakterze - jak choćby bogata w warzywa, z charakterystycznym sosem chrzanowym kanapka WieśMak, ale i np. meksykańskie, jak tortilla czy hit ostatnich miesięcy - krewetki. Proponujemy też, jako jedyni na tak masową skalę, śniadania. To odrębna propozycja, oparta na zupełnie innych produktach. Klient oczekuje różnorodności i możliwości wyboru. Nasza rola to wyjść temu naprzeciw.

MK: Rozumiem, że dzięki tej różnorodności macie więcej klientów.

KK: Z naszych usług korzysta ok. 350 tys. osób dziennie. Liczymy na zwiększenie tej grupy, pozyskanie nowych gości. Także poprzez zupełnie nowatorskie dla polskiego McDonald's projekty - choćby takie jak będący aktualnie w fazie testu koncept kawiarniany McCafe. Pięć lokalizacji wzbogaconych o tę opcję już działa w Polsce na zasadzie pilotażu. Przetestujemy ten pomysł i zobaczymy, czy się sprawdzi.

Musimy walczyć o klienta - czasy kryzysu również tego wymagają. Na szczęście możemy zaliczyć się do tej grupy marek, które skutecznie radzą sobie w trudnych czasach. W dużej mierze dlatego, że oferujemy dobry produkt za rozsądną cenę. Mówiąc po prostu - dobrą wartość z punktu widzenia klienta. Wartość, w stosunku do której w coraz większym stopniu znajduje uzasadnienie preferowane przez nas określenie Good Food Fast.

MK: Szukacie teraz ludzi do pracy na konkretne stanowiska? Brakuje Wam pracowników w istniejących restauracjach?

KK: Tak jak wspomniałem, zatrudniamy przede wszystkim w nowo otwieranych lokalach. Ambitne plany rozwoju zwiększają taką ofertę. Tam, gdzie już działamy, pod względem kadrowym jesteśmy jak na razie nasyceni. Chociaż na dobrych kandydatów zawsze pozostajemy otwarci.

Rozmawiał Tomasz Ł. Rożek

Krzysztof Kłapa Ma 51 lat. Ukończył studia geologiczne na Uniwersytecie Warszawskim, specjalizował się w geologii stratygraficzno-poszukiwawczej. Od 18 lat związany jest z firmą McDonald's. Rzecznik prasowy sieci i jeden z dyrektorów zarządzających, opiekujący się działami HR, szkoleń i ochrony środowiska. Pytany, jak rozumie marketing, opowiada, jak ważne w promocji i zarządzaniu jest zaufanie - wszystkie działania muszą być podporządkowane strategii, która ma służyć budowaniu zaufania do marki.

Magazynkariera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »