Niektórzy chcą otwarcia niemieckiego rynku

Niemcy nie powinny blokować pracownikom z Europy Środkowej i Wschodniej dostępu do swojego rynku pracy dłużej niż do roku 2009 - uważa minister pracy Szlezwika-Holsztynu Uwe Doering (SPD).

"Jesteśmy oprócz Austrii jedynym krajem UE, który odgrodził się barierą od tych pracowników" - powiedział Doering w środę w wywiadzie dla agencji dpa. "Uważam, że z całkowitym otwarciem naszego rynku pracy nie powinno się zwlekać aż do roku 2011, jak chce tego CDU" - powiedział socjaldemokrata. Zwrócił uwagę, że w krajach, gdzie zlikwidowano bariery na rynku pracy, nie doszło do napięć. Nie trzeba bać się pracowników z nowych krajów, które wstąpiły do Unii w 2004 roku - dodał Doering.

Polityk SPD przyznał, że rozumie obawy przed problemem "płac dumpingowych". Ten problem można jednak rozwiązać wprowadzając płacę minimalną dla określonych grup zawodowych oraz rozszerzając na inne działy gospodarki przepisy dotyczące pracowników zagranicznych delegowanych do pracy w Niemczech. Obowiązująca obecnie w budownictwie ustawa zakazuje wynagradzania obcokrajowców poniżej stawek ustalonych w umowach zbiorowych dla pracowników niemieckich.

Reklama

Doering zwrócił uwagę na odczuwalny w niektórych branżach gospodarki brak fachowców. Pracownicy z zagranicy mogliby przyczynić się - jego zdaniem - do wyrównania tych braków. Ważną rolę w Szlezwiku-Holsztynie odgrywają pracownicy sezonowi z Europy Środkowej i Wschodniej, pomagający w okresie żniw. W położonym na północy RFN landzie SPD jest mniejszym partnerem koalicyjnym rządzącej CDU.

Wypowiedź Doeringa jest kolejnym głosem w dyskusji, wywołanej w ubiegłym tygodniu przez sekretarza stanu w niemieckim ministerstwie pracy Gerda Andresa (SPD). "Jeśli w Niemczech w dalszym ciągu będziemy mieli do czynienia z brakami siły roboczej, do pomyślenia będzie zniesienie jeszcze przed 2009 rokiem ograniczeń dla pracowników wschodnioeuropejskich" - powiedział Andres w wywiadzie dla jednej z niemieckich gazet.

Sugestia polityka SPD spotkała się ze zdecydowanym sprzeciwem związków zawodowych oraz kierujących obecnie rządem Angeli Merkel partii chadeckich CDU/CSU. "Nie widzę żadnych powodów, dla których mielibyśmy otwierać rynek pracy" - powiedziała Annelie Buntenbach z zarządu Centrali Niemieckich Związków Zawodowych DGB. Wskazała na 3,7 mln niemieckich bezrobotnych oraz 200 tys. absolwentów szkół średnich, dla których w zakładach pracy brak jest miejsc do odbycia praktyki zawodowej. CDU chce zachować blokadę rynku pracy do 2011 roku.

"Nie można z jednej strony psioczyć na płace dumpingowe, a z drugiej sprowadzać pracowników z Rumunii i Bułgarii, którzy gotowi są pracować za niskie wynagrodzenie" - powiedział szef klubu parlamentarnego CDU/CSU Volker Kauder.

Problematyka rynku pracy omawiana będzie pod koniec sierpnia na zamkniętym posiedzeniu rządu w Mesebergu pod Berlinem. Niemiecki rząd zamknął swój rynek pracy dla pracowników z nowych krajów UE, z wyjątkiem Malty i Cypru, do 2007 roku, a następnie przedłużył tę blokadę do maja 2009 roku. Zgodnie z zapisami umowy o rozszerzeniu UE, Berlin może przedłużyć blokadę jeszcze raz o dwa lata, musi jednak uzasadnić to posunięcie wobec Komisji Europejskiej.

82 proc. Niemców nie obawia się pracowników z Europy Wschodniej

Czterech na pięciu mieszkańców Niemiec (82 proc.) nie traktuje pracowników z Europy Środkowej i Wschodniej jako zagrożenia dla własnego miejsca pracy - wynika z ogłoszonego w sondażu przeprowadzonego przez instytut Forsa na zlecenie stacji telewizyjnej n-tv.

Utraty pracy w wyniku konkurencji ze strony zagranicznej siły roboczej obawia się dwukrotnie więcej (33 proc.) Niemców we wschodnich landach niż na Zachodzie kraju (15 proc.). Poczucie zagrożenia jest silniejsze w gospodarstwach domowych o niskich dochodach; przy dochodzie mniejszym niż tysiąc euro miesięcznie na rodzinę sięga aż 45 proc. Wraz ze wzrostem dochodów maleje zaniepokojenie konkurencją z zagranicy.

W sondażu wzięło udział 1002 mieszkańców Niemiec.

Z chwilą przyjęcia w 2004 roku Polski i innych krajów Europy Środkowej i Wschodniej do UE Niemcy zamknęły rynek pracy przed pracownikami z tego regionu. Rząd w Berlinie wprowadził początkowo na trzy lata ograniczenie swobody przepływu siły roboczej, a następnie przedłużył restrykcje o dwa lata, do maja 2009 roku. Zapisy umów o rozszerzeniu UE umożliwiają niemieckim władzom blokowanie rynku pracy maksymalnie do 2011 roku.

Sekretarz stanu w niemieckim ministerstwie pracy Gerd Andres zasugerował tydzień temu, że ze względu na brak fachowców w niektórych branżach blokada rynku mogłaby zostać zniesiona przed 2009 rokiem. Przeciwko temu zaprotestowały związki zawodowe oraz kierujące koalicją rządową partie chadeckie - CDU i CSU.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »