Na saksach u Chińczyka

Wyjazd do Chin to szansa nie tylko na egzotyczną podróż. Istnieje wiele możliwości, aby przy okazji zarobić trochę grosza. Warto znać język angielski. Wówczas możemy zostać nauczycielem w szkole lub opiekunem dzieci w chińskiej rodzinie. I nie jest to trudne.

Istnieje wiele wyspecjalizowanych firm, które pośredniczą w kontaktach z chińskimi pracodawcami. Pobierają oczywiście za to opłaty. Ale istnieje też grupa osób, która od wielu lat przebywa w Państwie Środka i pomaga bezpłatnie tym, którzy przyjeżdżają, aby tu pracować. Juliusz Walczak od wielu lat przebywa w Chinach wspólnie z kolegami. Pracował jako nauczyciel języka angielskiego w wielu szkołach i zna specyfikę tego zajęcia.

Najczęściej proponowane zajęcia dla nauczycieli języka angielskiego to praca w prywatnych centrach nauki języka bądź szkołach publicznych.

Reklama

- Średnia pensja, jaką można otrzymać to około 6000 RMB (około 3 tys. zł) za pracę około 20 godzin tygodniowo. Nie płacimy za mieszkanie, nie ponosimy żadnych dodatkowych kosztów. Wyżywienie zagwarantowane jest w placówkach, w których uczymy - mówi Juliusz Walczak.

Angielski jest ważny

Aby podjąć taką pracę, nie są wymagane specjalne predyspozycje. Ważna jest przede wszystkim przyzwoita znajomość angielskiego. Chińczykom bardzo zależy na "native speakerach", ale na dobrą sprawę prawie każdy Europejczyk posługujący się językiem angielskim jest dla Chińczyków kimś takim.

Wiek wykładowcy tak naprawdę nie ma większego znaczenia. Najchętniej poszukiwane są osoby w wieku od 24-50 lat. O wiele ważniejsze dla Chińczyków są umiejętności pracy z dziećmi, młodzieżą. Dlatego osoby chcące podjąć taką pracę muszą być przygotowane na wcześniejszą wielokrotną rozmowę (np. poprzez Skype’a) ze swoim przyszłym chińskim pracodawcą.

 - Zanim złożymy ofertę warto przygotować sobie krótką prezentację w postaci filmu, który umieszczamy na portalu YouTube - dodaje Juliusz Walczak. - Film jest jednocześnie prezentacją naszych umiejętności językowych oraz pokazuje nasze podejście do życia. Dla Chińczyków liczy się uśmiech, radość i entuzjazm.

Szkoła publiczna czy prywatna

 Jaka jest różnica między szkołą publiczną a szkolą prywatną dla nauczyciela języka angielskiego? W szkole publicznej klasy są dość liczne - zazwyczaj 30-osobowe. Często europejskiemu nauczycielowi nie jest łatwo zapanować nad tak liczną grupą dzieci. I pensja oczywiście jest mniejsza. Zanim nauczyciel zostanie zatrudniony, musi pokazać się od najlepszej strony.

Cezary Król od wielu lat podróżuje po Chinach. Uważa, że jest to jeden z nielicznych krajów w Azji, który kusi dobrymi warunkami pracy, niezwykłą gościnnością i niskimi kosztami życia. Uczył angielskiego w szkołach. Obecnie przebywa w Dongguan. Pracuje w przedszkolu.

- Normalna procedura przyjęcia wygląda w ten sposób, że jest się zapraszanym na przeprowadzenie 20-minutowej lekcji demo, na podstawie której pracodawca może wywnioskować, czy jest się osobą odpowiednią na dane stanowisko - opowiada.

Szkoły prywatne kierują się prostą zasadą - klient musi być zadowolony. Zadowolone dzieci to zadowoleni rodzice. A oni płacą. Klasy w szkołach prywatnych są mniej liczne. Jednak podlegają większej kontroli. Niejednokrotnie rodzice mogą obserwować przez szklaną ścianę zajęcia przeprowadzane z dziećmi. Nauczyciel musi być efektywny i efektowny. Ważne jest, aby lekcje prowadzone były z entuzjazmem i uśmiechem.

 - Praca w takich szkołach to oczywiście większe zarobki - nawet w granicach 10 000 RMB (5 tys. zł) - dodaje Cezary Król.

Pół roku to minimum

W obydwu typach placówek możemy zazwyczaj liczyć na dłuższe zatrudnienie. Chińczycy podpisują kontrakty z nauczycielem minimum na 6 miesięcy lub rok. Jednak preferują nauczycieli długoterminowych.

- Akurat teraz mamy chiński nowy rok. Kolejny semestr nauki zaczyna się od marca. Warto już w tej chwili podjąć decyzję - radzi Juliusz Walczak.

W internecie znaleźć można strony pośredniczące w nawiązywaniu kontaktów z prywatnymi lub publicznymi placówkami edukacyjnymi. Niektóre z nich robią to na zasadzie non profit. To strony tworzone przez pasjonatów, którzy wyjechali do Chin, zadomowili się tam, zafascynowali tym krajem, a teraz pomagają innym odnaleźć się w nim.

- Wystarczy wysłać nam skany dokumentów: dyplomów (przetłumaczonych na język angielski), certyfikatów, paszportu oraz wszystkiego, co może być przydatne przy szukaniu pracy, CV oraz zdjęcia. Umowę podpisuje się nie z nami, lecz z konkretną szkołą.

O wiele trudniej jest dostać się do małych i elitarnych placówek edukacyjnych. Tym bardziej do chińskich rodzin, które poszukują opiekuna będącego jednocześnie nauczycielem angielskiego. W tym celu warto nawiązywać znajomości z osobami zajmującymi się podobną profesją. Często jest tak, że nauczyciele podrzucają sobie wzajemnie dodatkowe godziny, gdy już ich grafik jest pełny. Nigdy nie wiadomo, kiedy ktoś zaproponuje nam coś ciekawego. Wówczas trafić można do chińskiej rodziny. Praca taka wymaga jednak dużej dyspozycyjności.

- Można pomyśleć, że zabawa z dzieckiem to nie praca i nie można narzekać. Chińskie dzieci - a przynajmniej te z bogatych rodzin, a tylko takie miewają prywatne opiekunki - są rozpieszczone. Wszystko jest ich, wszystko im się należy, krzyczą, biją, płaczą na zawołanie - opowiada jedna z osób, która od kilku lat pracuje jako au pair w Pekinie. Przez ostatnie kilka miesięcy opiekowała się 4-letnią Emmy.

- Często spotykana sytuacja to brak poszanowania dla czasu wolnego opiekuna. Rodzina, u której mieszkam, często wychodzi popołudniami na zakupy, nie informując mnie o tym. Ale dla osoby, która ma wiele satysfakcji z pracy z dzieckiem, bycie prywatną opiekunką w chińskim domu jest świetnym doświadczeniem.

(ap)

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »