Na polskim rynku pracy w najbliższych latach zabraknie 3–4 mln pracowników

W najbliższych latach na polskim rynku zabraknie ok. 3-4 mln pracowników, a według prognoz Głównego Urzędu Statystycznego do 2050 roku ta liczba wrośnie już do 10 mln. To jedno z największych wyzwań dla sektora przedsiębiorstw. Kryzys demograficzny będzie wymagać od firm szeregu działań podejmowanych w porozumieniu z administracją rządową i związkami reprezentującymi pracowników. Aktywizacja biernych zawodowo, migracje, wyrównywanie różnic płacowych między kobietami i mężczyznami, tworzenie przyjaznej kultury pracy, automatyzacja i rozwijanie kompetencji miękkich - to największe wyzwania dla polskiego rynku pracy w nadchodzących latach - podkreślają eksperci Konfederacji Lewiatan i Komitetu Dialogu Społecznego KIG.

- Największe z dzisiejszych wyzwań dla przedsiębiorców to rynek pracy. Problemem jest zarówno dostępność pracowników, jak i ich jakość. Szacuje się, że w najbliższych latach na polskim rynku zabraknie nawet 3-4 mln pracowników. Druga sprawa to ich dopasowanie do zmieniających się profili firm. W nadchodzących latach firmy będą przechodzić od bardzo prostych zadań, które zostaną zautomatyzowane, do tych z większą wartością dodaną. Do tego potrzebni będą pracownicy z nowymi kompetencjami. Stąd edukacja na poziomie specjalistów techników jest elementem krytycznym do tego, żeby firmy i gospodarka mogły się dalej rozwijać - mówi Maciej Witucki, prezydent Konfederacji Lewiatan, założyciel i honorowy przewodniczący Komitetu Dialogu Społecznego KIG.

Reklama

Polski rynek pracy już od miesięcy zmaga się z historycznie niskim bezrobociem. Według szacunków MRPiPS stopa bezrobocia rejestrowanego w czerwcu wyniosła 5,3 proc. i była o 0,1 proc. niższa niż miesiąc wcześniej. Niskie bezrobocie to dobra wiadomość dla pracowników, bo wymusza wzrost płac i daje większą elastyczność w szukaniu nowego zatrudnienia. Gorsza dla pracodawców, bo w połączeniu z szybkim wzrostem gospodarczym przekłada się na problemy z pozyskiwaniem kadr i ich rotacją. Jak wynika z ostatniego "Barometru rynku pracy" WorkService, 64,9 proc. polskich firm deklaruje, że niedobór pracowników odbija się na ich działalności. Ponad połowa ogranicza inwestycje lub nie może zawierać nowych kontraktów ze względu na problemy kadrowe.

Sytuacja będzie się zaostrzać, bo - jak wynika z prognoz GUS - do 2050 roku nastąpi spadek liczby ludności Polski o 4,5 mln osób, czyli ok. 12 proc. Z kolei obciążenie osób w wieku produkcyjnym przez emerytów zwiększy się w tym czasie do 52 na 100 zatrudnionych (z 28 jeszcze w 2013 roku). W efekcie w 2050 roku na polskim rynku pracy zabraknie już ok. 10 mln osób w wieku 18-44 lat, aby utrzymać obecną relację ich liczby do populacji osób w wieku poprodukcyjnym.

- Nie zapełnimy rynku przez własną spadającą demografię, stąd migracje są elementem krytycznym - podkreśla Witucki.

Kolejnym wyzwaniem jest aktywizacja osób biernych zawodowo. Na koniec marca br. w Polsce było 984,7 tys. zarejestrowanych bezrobotnych, z których około 400 tys. stanowiły osoby młode (ponad 250 tys. to osoby przed 30.rokiem życia). Natomiast w sumie grupa tzw. NEETs (osoby młode niepracujące, nieuczące się i niedokształcające się) w 2017 liczyła w Polsce 1,44 mln osób, z których 68 proc. stanowiły kobiety. Główną przyczyną takiego stanu w przypadku Polek była opieka nad dzieckiem lub bliskimi (45 proc.), zajmowanie się domem albo bezrobocie trwające krócej niż rok.

- Z jednej strony jest blisko 1,5 mln ludzi młodych, którzy nie pracują ani się nie uczą. Z drugiej mamy zjawisko wypychania z rynku pracy osób w wieku 55 plus, a my ich dzisiaj szalenie potrzebujemy. Wokół tych zagadnień budowałbym agendę organizacji gospodarczych, dialogu prowadzonego ramię w ramię z instytucjami państwa i samorządu - mówi Konrad Ciesiołkiewicz, przewodniczący KDS KIG.

Jak wskazuje, w kontekście polskiego rynku pracy jednym z najczęściej pomijanych i niedocenianych aspektów pozostaje kwestia tworzenia przyjaznych miejsc pracy. A to wciąż wymaga sporo pracy. Potwierdza to m.in. badanie "The Workforce View in Europe 2017" przeprowadzone przez ADP. Wynika z niego, że ponad 1/5 Polaków codziennie doświadcza stresu w pracy, a blisko połowa stresuje się w pracy często lub bardzo często. Kolejny problem to wzrost zwolnień L4 spowodowanych problemami psychicznymi (o ok. 70 proc. w ostatnich latach), który wiąże się z wypaleniem zawodowym i poczuciem braku sensu wykonywanej pracy. PIP ostrzega też przed zjawiskiem mobbingu, którym może być spowodowana nawet połowa absencji w miejscu pracy.

- Najważniejszy w miejscu pracy jest kapitał ludzki. Przez lata nie docenialiśmy tego aspektu, ale patrząc na poziom stresu i liczbę L4, które rosną z powodu pewnych dysfunkcji społecznych, najwyższy czas, żeby poważnie wziąć go pod uwagę - podkreśla Konrad Ciesiołkiewicz. - Druga ważna kwestia to wyrównywanie różnic płacowych między kobietami i mężczyznami. To mocno wpływa na poczucie sprawiedliwości, atmosferę w pracy i jest bez wątpienia jednym z większych wyzwań dla pracodawców. Kolejnym jest tworzenie elastycznych form pracy. Nie mam tutaj na myśli telepracy i niestabilnych umów, ale sytuację, w której tworzymy kulturę pracy na niepełne etaty. Takie rozwiązania w ogromnej mierze wspierają na rynku pracy kobiety i osoby 55 plus.

Eksperci Konfederacji Lewiatan i Komitetu Dialogu Społecznego KIG podkreślają, że zarówno dla pracodawców, jak i pracowników poważnym wyzwaniem będzie też zbliżająca się dużymi krokami automatyzacja i zmiana struktury rynku pracy, ukierunkowana na kompetencje miękkie i specjalistyczne.

- Bardzo liczę, że edukacja podąży tym tropem, bo w świecie zdominowanym przez technologie to właśnie kompetencje miękkie, takie jak łatwość adaptacji, otwartość na zmiany, komunikacja i umiejętności interpersonalne oraz przygotowanie na to, że cały czas musimy się uczyć, wpłyną na to, jak będziemy odnajdywać się na zmieniającym się rynku pracy. Czasy, kiedy do emerytury wykonywaliśmy jeden zawód w jednym zakładzie pracy, już dawno minęły. Dlatego wyzwaniem jest stawianie na miękkie kompetencje, bo one będą nam bardzo potrzebne - mówi Magdalena Bigaj, ekspertka Komitetu Dialogu Społecznego Krajowej Izby Gospodarczej.

Według danych GUS w 2017 roku działały w Polsce 2 mln przedsiębiorstw, z których 95 proc. stanowią mikrofirmy. Łącznie w tym sektorze pracuje 9,9 mln Polaków, czyli 60 proc. wszystkich zatrudnionych, a według danych PARP udział przedsiębiorstw w tworzeniu polskiego PKB wynosi około 75 proc. i systematycznie rośnie. Dobra kondycja sektora przedsiębiorstw ma więc fundamentalne znaczenie dla rozwoju polskiej gospodarki. Stąd - jak podkreśla prezydent Konfederacji Lewiatan - ważną kwestią jest prosty, przyjazny system prawny, który sprzyja inwestycjom, oraz dialog pomiędzy między pracodawcami, związkami zawodowymi i administracją rządową.

- Musimy dyskutować, żeby wywołać postęp społeczny. Z tym nie jest dzisiaj najlepiej, bo instytucje typu Rada Dialogu Społecznego są w tej chwili mocno uwikłane w bieżącą politykę i tam postęp tego dialogu nie jest taki, jakiego byśmy chcieli. Zwiększenie liczebności związków zawodowych i dialog z szerszą reprezentacją pracowników byłby pomocny. Natomiast potrzebne jest też większe zrozumienie i wsparcie ze strony administracji - podkreśla Witucki.

Źródło informacji

Newseria Biznes
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »