Medycyna pracy "nie w modzie"

Ja nie chcę tylko orzekać, ja chcę pacjentów leczyć - deklaruje Danuta Paśnicka, lekarz medycyny pracy, w rozmowie z Bartoszem Reszczykiem

Pani Doktor, czy medycyna pracy cieszy się dużym zainteresowaniem wśród lekarzy?

Zainteresowanie ze strony pracodawców jest duże, natomiast chętnych do rozpoczęcia specjalizacji było w zeszłym roku niewielu. Kontaktowałam się w tej sprawie ze specjalistami wojewódzkimi i odpowiedź jest prosta - mało stażystów przeszło wstępną kwalifikację.

W tej chwili medycyna pracy podlega takim samym zasadom rekrutacji, jak inne specjalności. Młodzi lekarze kończący staż podyplomowy zdają LEP - lekarski egzamin państwowy. Od jego wyniku zależy, czy lekarz dostanie miejsce specjalizacyjne. Wiedza na temat medycyny pracy absolwenta wydziału lekarskiego jest niewielka, nie wyobraża sobie, czym zajmuje się medycyna pracy, więc często nie szuka takiej specjalizacji.

Reklama

Dla młodego lekarza perspektywa uzyskania prawa do samodzielnej praktyki "już" po 5 latach szkolenia nie jest kusząca. Jeżeli jeszcze ktoś zaczyna specjalizację w ramach wolontariatu lub umowy cywilno-prawnej, bez dobrodziejstwa rezydentury, jest mu ciężko. Obecnie specjalizacja trwa 5 lat i daje tytuł specjalisty. Ten tryb zajął miejsce dwustopniowych specjalizacji. Uzyskując I stopień i tytuł lekarza medycyny pracy, można było już podjąć niezależną praktykę. Teraz młodzi lekarze są w gorszej sytuacji, przez 5 lat mogą praktykować wyłącznie w ośrodku szkolącym. W Warszawie, poza MWOMP, Centrum ATTIS, w którym pracuję, jest jedynym ośrodkiem uprawnionym do prowadzenia specjalizacji z medycyny pracy. Wielu specjalistów pracujących gdzie indziej kształciło się u nas.

Świadczenia w ramach medycyny pracy pozostają poza systemem NFZ i należą do obowiązków pracodawcy. Działalność podstawowych jednostek medycyny pracy, bo tak ustawa nazywa praktykę lekarza medycyny pracy, począwszy od jednoosobowego gabinetu, regulują dwie najważniejsze ustawy - o służbie medycyny pracy i w sprawie przeprowadzania badań lekarskich pracowników.

Co jest najtrudniejsze w tym zawodzie?

Podstawą jest orzekanie, czyli podjęcie decyzji. Nie można być ani lekkomyślnym, ani przesadnie się asekurować. Trzeba mieć umiejętność przewidywania. Ja jestem jeszcze z tej szkoły, która medycyny pracy uczyła się "widząc" zakład pracy. Zaczynałam jako lekarz medycyny pracy w fabryce metalurgicznej zakładów mechanicznych Ursus.

Był to kombinat zatrudniający kilkanaście tysięcy pracowników, posiadający własny specjalistyczny przemysłowy zakład opieki zdrowotnej - to było serce przemysłu ciężkiego. Miałam więc niepowtarzalną okazję zobaczyć kowala przy kuciu odkuwek, odlewnika przy laniu żeliwa. Zadziwiam wielu kolegów znających stanowiska pracy nierzadko tylko z opisu. Od sześciu lat pracuję m.in. w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej. Trudno o większe kontrasty, a przecież to ciągle ta sama medycyna pracy.

Czy można więc powiedzieć, że dziś lekarz medycyny pracy nie zna środowiska jej wykonywania?

Ostatnia nowelizacja ustawy o służbie medycyny pracy składa całkowicie na pracodawcy obowiązek określenia zagrożeń na stanowiskach pracy. W 1996 r. uregulowano ustawowo sposób przeprowadzania badań profilaktycznych. W załączniku do ustawy Nr 69 określono maksymalny, nieprzekraczalny okres do następnego badania oraz minimalny, konieczny zakres badań pomocniczych i konsultacji. Jest więc określone minimum, jakie lekarz medycyny pracy musi wykonać, aby badanie było prawidłowe. Natomiast od lekarza medycyny pracy i stanu fizykalnego pacjenta, jego przeszłości zdrowotnej i zawodowej, zależy to, czy badania takie trzeba będzie rozszerzyć. Przy tym każde rozszerzenie badania musi być uzasadnione. I dopiero na tej podstawie może orzec.

Świeżo upieczeni lekarze medycyny pracy mogą mieć problemy. Każdy z nas, nie tylko lekarze z krótkim stażem, musi się stale dokształcać. Niektóre uprawnienia zdobywa się na podstawie dodatkowych kursów. Ciągle zmieniające się prawo wymusza pewną czujność i stałe zainteresowanie nowelami przepisów. Przynależność do towarzystwa medycyny pracy jest tu nie do przecenienia. Każdy lekarz medycyny pracy ma w swoim biurku co najmniej kilkanaście dzienników ustaw z rozporządzeniami z różnych resortów, z których musi umieć skorzystać, pamiętać o nowelizacjach, interpretacjach... Inaczej przepadnie. Kogoś, kto nie lubi takiej dociekliwości, rzeczywiście taki gąszcz paragrafów może od specjalizacji odstraszyć.

Pani Doktor, co jest dziś największym zagrożeniem dla pracownika?

Ok. 90 proc. wszystkich chorób zawodowych to zawodowe uszkodzenie słuchu, choroby narządu głosu, choroby zakaźne (przede wszystkim wśród pracowników służby zdrowia), pylice, alergie skórne i choroby (w tym uczuleniowe) dróg oddechowych, zatrucia...

Liczba rozpoznawanych chorób zawodowych nie świadczy wyłącznie o narażeniach w miejscu pracy, ale również o jakości pracy lekarzy uprawnionych do przeprowadzania badań profilaktycznych, łatwiejszym dostępie do nowoczesnej diagnostyki, większej determinacji pracowników likwidujących się zakładów pracy, w których istniały przekroczenia norm higienicznych substancji szkodliwych czy większej lub braku dyscypliny pracodawców.

Żeby rozpoznać chorobę zawodową, nie wystarczy potwierdzić istnienia narażenia zawodowego i dolegliwości. Muszą być również spełnione kryteria rozpoznania choroby, a przede wszystkim stopień niepełnosprawności (niewydolności) narządu czy układu.

Wszędobylskim narażeniem zawodowym jest hałas. Mamy konkretne środowiska zawodowe, dla których charakterystyczne są specyficzne narażenia, jak wysiłek głosowy dla nauczycieli.

Uważam jednak, że pewne narażenia zawodowe, które wymienia Dziennik Ustaw, to już narażenia historyczne. W tej chwili unika się takich działów produkcji, w których można aż tak człowiekowi zaszkodzić. Choć trzeba pamiętać, że na oddziale chorób zawodowych w IMP w Łodzi leżą pacjenci, którzy już dawno nie są narażeni na działanie czynnika szkodliwego - zatrucie nastąpiło dawno temu, ale skutki odczuwają do dziś. Przykładem jest azbest lub dwusiarczek węgla - nadal zbiera swoje żniwo.

Spotkałem się z opinią prof. Rydzyńskiego, dyrektora IMP w Łodzi, że medycyna pracy najszybciej spośród wszystkich specjalności medycyny reaguje na zmiany społeczne i ekonomiczne. Dostrzega Pani tę zależność?

To, co przede wszystkim zadziwia lekarzy innych specjalności, to ilość dzienników ustaw, które na nasz temat zostały wydane, płynność różnych rozporządzeń. Trzeba być bardzo wyczulonym na wszystkie zmiany, dowiadywać w porę o tym, że jakiś przepis został zmieniony. A odpowiedzialność za orzeczenie jest poważna. Nikt nie przyjdzie do nas i nie powie: "nowelizacja". To my musimy pilnować i śledzić na bieżąco dzienniki ustaw. Stąd też tak częste nowelizacje, zmiany zapisów, bowiem to praktyka pokazuje, czy przepis pasuje do życia, znajduje odzwierciedlenie, czy nie. Myślę, że profesorowi może chodzić także o to, choć na pewno mówił tu też o zmianach profilów przemysłu, sposobów zatrudniania pracowników, jakości i warunków pracy. I tu rzeczywiście wszystko się zmienia. Życie to praca.

Skoro życie to praca, czy można powiedzieć, że medycyna pracy skręca dziś w kierunku psychologii pracy? Medycyna pracy to przecież nie tylko choroby zawodowe. Dziś więcej mówi się o obciążeniu psychicznym, stresie, wypaleniu zawodowym...

Polacy nadal umierają głównie z powodu nowotworów i chorób układu krążenia, ale żyjąc czy pracując w przewlekłym stresie, łatwo o pojawienie się choroby somatycznej. Zespół wypalenia zawodowego, opisywany jako jednostka chorobowa, szczególnie często pojawia się u osób uprawiających zawód wymagający kontaktów z ludźmi: lekarzy, pielęgniarek, policjantów, nauczycieli. Bywa mylony z coraz częściej obserwowanym pracoholizmem. Jak to mówią: "Jeżeli wydaje ci się, że jesteś niezastąpiony, sprawdź, czy nie leżysz już w alei zasłużonych albo weź urlop. Statystyki amerykańskie podają, że najwięcej samobójstw spośród wszystkich grup zawodowych jest wśród anestezjologów, nie tylko z powodu łatwego dostępu do leków anestetycznych. W Europie najwięcej samobójstw stwierdza się na Litwie - czy tylko w związku z transformacją ustrojową?

Psychologia w ujęciu medycyny pracy to dziedzina badająca wpływ środowiska pracy na procesy poznawcze, emocje, zachowanie, wpływ czynników psychicznych na wydajność pracy czy występowanie wypadków w pracy.

Statystki pokazują zdecydowany spadek liczby chorób zawodowych...

... aktualizacja ustawy w sprawie chorób zawodowych uporządkowała sposób przeprowadzania dochodzenia epidemiologicznego, ustalanie rozpoznania, wydawanie decyzji. Ustawa zawiera wykaz szkodliwości narażeń, które mogą być przyczyną choroby zawodowej. Spadek ilości rozpoznawanych chorób zawodowych to równocześnie zmiana struktury tych rozpoznań. Tu znów jako główna przyczyna inwalidztwa pojawia się hałas. Niedoszacowaną grupą są na pewno nowotwory, choroby narządu głosu uchodzą w naszym środowisku za grupę nadmiernie często zgłaszanych, zwłaszcza że ta grupa zawodowa ma dodatkowe możliwości podratowania zdrowia i krótszy dzień pracy.

A co z profilaktyką?

Są takie umowy, które zobowiązują lekarza medycyny pracy do szerszej opieki. Opieki profilaktycznej i zdrowotnej. Bardzo to sobie chwalę, lekarz ma możliwości diagnostyczne, obserwuje pacjenta, a nie tylko widzi raz na dwa lata. Staje się wtedy takim "lekarzem rodzinnym", prowadzącym. Ja nie chcę tylko orzekać, ja chcę pacjentów leczyć. Takich, jak ja, jest bardzo wielu.

Co może pracodawca? Co by mu pani Doktor poleciła?

Jeżeli pracodawca wyręcza się sekretarką, pracownikiem biurowym, nieznającym się na przepisach ani nie znającym stanowisk pracy, a poleca mu wypisywanie skierowań na badania profilaktyczne, musi liczyć się z tym, że źle wydane skierowanie niezawierające prawidłowych informacji o narażeniach zawodowych spowoduje wadliwe orzeczenie lekarza medycyny pracy. W sytuacjach konfliktowych takie postępowanie zawsze obciąży pracodawcę. W obecnej sytuacji na rynku pracy, utrata pracy, niezależnie od przyczyny, bywa powodem roszczeń pracownika. Ale największym przewinieniem jest to, że pracodawcy nie kierują pracowników na badania i brak znajomości zagrożeń swojego środowiska pracy.

Centrum ATTIS w Warszawie funkcjonuje na rynku medycznym 36 lat. 45 tys. podopiecznych. Ośrodek wielospecjalistyczny. Poza umowami z ponad 800 pracodawcami profilaktycznymi i profilaktyczno-leczniczymi różnego rodzaju, działa w ramach umowy z NFZ w zakresie podstawowej opieki medycznej, specjalistyki i diagnostyki medycznej, lecznictwa zamkniętego w szpitalu opieki krótkoterminowej. Otwarte w 2006 roku Centrum Opieki nad Rodziną rozszerza dotychczasową działalność o usługi dla pacjentów niepełnoletnich.

Praca i Zdrowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »