​Męcina: Spada dynamika zwolnień grupowych

- Od drugiego kwartału br. spada dynamika zwolnień grupowych; największa redukcja zatrudnienia wystąpiła w budownictwie i produkcji przemysłowej - powiedział wiceminister pracy Jacek Męcina podczas debaty PAP "Rynek pracy 2013 - zapaść czy chwilowe załamanie?".

Jak mówił, ostrożność w zatrudnianiu charakteryzuje mocno polski rynek pracy. Ocenił, że najwięcej barier związanych ze wzrostem zatrudnienia dotyczy małych przedsiębiorstw. "Im większa firma, tym mniej barier związanych m.in. z dostępem do kapitału czy radzeniem sobie z gąszczem przepisów. Najciężej mają te firmy, które funkcjonują na południu i ścianie wschodniej" - podkreślił. 

Według Męciny małe przedsiębiorstwa, które prowadzą działalność gospodarczą nie myślą o wyzwaniach w kategoriach rozwoju czy zwiększania zatrudnienia. - Nawet w roku 2007, roku wysokiego wzrostu, stosunkowo najmniejsza dynamika wzrostu zatrudnienia wystąpiła w sektorze mikroprzedsiębiorstw - dodał.

Reklama

Zdaniem głównego ekonomisty Polskiej Rady Biznesu Janusza Jankowiaka, każde załamanie cyklu koniunkturalnego powoduje duże perturbacje na rynku pracy. - Wzrost gospodarczy jest bardzo silnie sprzężony z absorbcją funduszy unijnych" - dodał. Ocenił, że zmiany na rynku pracy w ciągu ostatnich 25 lat są "gigantyczne", ale daleko odbiegają od gospodarek bardziej dojrzałych. 

Prof. Uniwersytetu Warszawskiego Urszula Sztanderska zwróciła uwagę, że w okresie spadku koniunktury firmy tracą motywację do zatrudniania nowych pracowników, choć nie wynika to z przeszkód stricte finansowych. Podkreśliła, że przedsiębiorstwa chronią przede wszystkim tych pracowników, którzy mają specyficzne kompetencje. - Natomiast masowo zwalniane są osoby o niższych kompetencjach - dodała. 

W opinii eksperta Konfederacji Lewiatan Jeremiego Mordasewicza menadżerowie firm często podejmują decyzje o redukcji swoich pracowników z opóźnieniem. Gospodarka rośnie, przedsiębiorcom wydaje się, że będzie ona stale rosła, a sygnały, że już nie rośnie, docierają do nich z opóźnieniem - wyjaśnił. Wówczas - jak dodał - pracodawcy najpierw nie dają swoim pracownikom godzin nadliczbowych, potem zwalniają osoby pracujące na umowy zlecenie, następnie posiadaczy umów terminowych, a na końcu - umów stałych.

Jak mówił Mordasewicz również w czasach koniunktury zatrudnienie nie będzie rosło szybko. - Najpierw będziemy dawać godziny nadliczbowe, umowy zlecenie, terminowe, a dopiero za rok, jak się przekonamy, że wzrost jest trwały, to zatrudnimy na stałe. Tak myślą przedsiębiorcy, właściciele firm, których decyzje przekładają się na zachowania zarządów - podkreślił. 

Z opublikowanego we wtorek badania Bilans Kapitału Ludzkiego wynika, że pracodawcy potrzebują mniej pracowników, a ci, którzy chcą zatrudniać, nie mogą znaleźć odpowiednich kandydatów. We wzroście zatrudnienia przeszkadzają koszty pracy i niestabilna sytuacja gospodarcza. 

Wnioskom płynącym z badania Bilans Kapitału Ludzkiego poświęcona jest wtorkowa debata w PAP. Jej uczestnicy poszukają m.in. powodów rosnących trudności firm w znalezieniu pracowników spełniających ich oczekiwania. Będą się starać także odpowiedzieć na pytanie, czy zmniejszenie zapotrzebowania firm na pracowników zapowiada negatywny trend, czy też jest chwilową reakcją na przedłużające się spowolnienie gospodarcze.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »