Kryzys pracowniczy - realne zagrożenie czy chwilowa niedogodność?

Jak pokazują badania, wbrew ogólnie przyjętemu przekonaniu, to nie bezrobocie jest realnym problemem polskiego rynku pracy. Wręcz przeciwnie - okazuje się nim brak rąk do pracy. Teraz w Polsce brakuje ok. 140 tys. pracowników. Jeszcze gorzej sytuacja prezentuje się w Czechach (290 tys.) oraz w Niemczech (1,4 mln.) W 2019 roku na brak kandydatów do pracy narzeka już ponad 50 proc. pracodawców, a to o ponad 20 proc. więcej niż dwa lata temu.

Przyczyny

Już od pięciu lat na polskim rynku odnotować można stały spadek bezrobocia. Odsetek osób bezrobotnych w lutym 2014 roku wynosił 14,4 proc., a w kwietniu 2019 r.  jedynie 5,6 proc.. Obserwujemy również inny trend - kryzys wykwalifikowanego pracownika. Sytuacja ta jest szczególnie widoczna w sektorze budowlanym, handlowym, produkcji oraz logistyce. Braki kadrowe dotknęły także szkolnictwo, służbę zdrowia, służbę cywilną i mundurową. Przykładowo w policji wakatów jest prawie 5 proc., czyli ponad 4,3 tys. wolnych miejsc!

Osoby, które mają wyuczony zawód oraz doświadczenie w określonej branży, często emigrują, głównie do Niemiec, Holandii czy Irlandii. Podejmują tam tę samą pracę, jednak zarobki za nią liczone są w euro. Zarabiają cztery razy więcej niż otrzymaliby w Polsce. Ten problem wraca raz po raz, gdy młodzi ludzie po ukończeniu szkoły orientują się, jaka jest sytuacja na rodzimym rynku, szukają pracy rok czy dwa, a następnie zniechęceni jej brakiem lub niskimi zarobkami  wyjeżdżają za granicę.

Reklama

Istnieje też spora grupa osób, która zachęcona rządowymi benefitami typu "500+", nie podejmuje żadnej dodatkowej pracy.

Alternatywne działania

Aż trzech na czterech przedsiębiorców zrzeszonych w Business Centre Club jako największy problem do pokonania w 2018 r. wskazało trudności z pozyskaniem pracowników. Wiele polskich firm, ze względu na trudności z zatrudnieniem, ma poważne problemy z jakością prowadzonych biznesów oraz spadającą rentownością. Dla blisko 60 proc. polskich przedsiębiorstw głównym powodem niemożności obsadzenia stanowisk jest brak chętnych pracowników. Na drugim miejscu są wygórowane żądania finansowe (25 proc.), a na trzecim - niewystarczające doświadczenie zawodowe zainteresowanych. Mimo nieustannie rosnącego od 1995 r. średniego wynagrodzenia (od zaledwie 1061 zł w 1997 r., do ponad 5000 zł w 2018 r.), w dalszym ciągu polskie firmy zdają się być nieatrakcyjne finansowo.

W związku z chronicznym brakiem pracowników, niektóre przedsiębiorstwa podejmują alternatywne kroki. Jednym z nich jest zmiana modelu rekrutacji. Ogłoszeń o pracę nie kieruje się już tylko do ludzi młodych, ale także do grupy wiekowej +45 lat. Pracownicy tacy byli jeszcze kilka lat temu  kojarzeni z mniejszą aktywnością zawodową oraz nienadążaniem za zadaniami czy niewystarczającymi umiejętnościami technologicznymi. Na szczęście stereotypy te zaczynają się przełamywać i pracodawcy w Polsce coraz częściej rekrutują pracowników ze średniego pokolenia. Okazuje się ono bardziej lojalne, doświadczone i rozważniejsze od młodszych kolegów.

Dokąd to zmierza?

Z jednej strony sytuacja na polskim rynku pracy jest wyjątkowo korzystna. CBOS pisze w swoim raporcie, że rok 2019 r. to, z perspektywy pracownika, najlepszy dotychczas moment w historii naszego kraju. Wzrosło poczucie stabilności zatrudnienia Polaków. Pracodawcy, walcząc o ręce do pracy, nieustannie podnoszą pensje, oferują coraz bardziej wymyślne benefity oraz obniżają wymagania. Niestety, sytuacja przedsiębiorstw nie jest równie optymistyczna.

Już na ten moment znacząca część firm nie jest w stanie realizować części inwestycji. Sama konsumpcja Polaków nie utrzymuje ciężaru bez nakładów na środki trwałe. Z punktu widzenia przedsiębiorcy, sytuacja na polskim rynku pracy nie wygląda korzystnie. Było to do przewidzenia już w 2006 r., a więc niedługo po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Naszej gospodarce zaczął wtedy doskwierać brak pracowników fizycznych. Po otwarciu granic zaczęli oni masowo wyjeżdżać za lepszymi zarobkami do krajów Europy Zachodniej. Jednocześnie, tak jak na Zachodzie, w Polsce również zaczął panować trend, że wszyscy młodzi ludzie idą na studia, rozpoczął się proces likwidacji szkół zawodowych i techników, które stawały się synonimem zesłania i przegranego życia. Zjawisko to spowodowało, że w dzisiejszych czasach przeciętny wiek specjalisty na budowie to pięćdziesiąt kilka lat, natomiast dwudziestoparolatków brakuje. Bo jeśli już ktoś ma dwadzieścia lat i decyduje się być np. budowlańcem, to podejmuje tę decyzję z myślą o wyjeździe na Zachód.

Generalnie sytuacja branży budowlanej w Polsce wygląda bardzo interesująco. Co roku liczba firm budowlanych rośnie o kilka procent. Rosnące koszty działalności, kryzys pracowniczy oraz wygórowane oczekiwania płacowe narzucają na przedsiębiorstwa presję zysku, jednocześnie hamując ich wzrost - ponieważ nie ma komu realizować części projektów. Po spowolnieniu gospodarczym w 2008 r. pracownicy budowlani bankrutujących firm przekwalifikowali się na inne zawody, powodując tym samym jeszcze większe braki kadrowe.

Jak temu przeciwdziałać?

Jeśli chcemy zacząć przeciwdziałać tym negatywnym tendencjom, potrzebna jest zmiana nastawienia do zawodów specjalistycznych. Powinniśmy zacząć wspierać szkoły zawodowe przy dużych firmach i zakładach pracy. Jest to zresztą pomysł wielokrotnie podnoszony, ale nigdy nie zrealizowany. W Polsce szkoły zawodowe są nadal traktowane jako coś gorszego. Nie mamy w sobie szacunku dla ludzi wykonujących prace fizyczne i zarabiających przy tym miesięcznie 6-8 tys. zł. Zupełnie inaczej niż na Zachodzie, gdzie w cenie są doświadczenie i konkretne umiejętności, bez względu na wykonywany zawód. Niestety, w Polsce do dziś panuje mentalnościowa bariera z dawnych czasów, dzieląca ludzi na gorszych (więc tych z sektorów produkcyjnych) i lepszych (tych z wykształceniem wyższym).

Jeśli chodzi właśnie o zawody fizyczne, jak wspominane wcześniej budownictwo, by uniknąć kolejnego kryzysu, przedsiębiorstwa będą musiały zainwestować w swój rozwój, przede wszystkim technologiczny. Cyfryzacja powinna stać się koniecznością, by uniknąć walki o rynkowe przetrwanie. Niektóre maszyny będą w stanie odciążyć ludzi z różnych czynności, a niekiedy nawet zastąpić brakujących pracowników. Przeniesienie części zadań do Internetu pozwoli także na oszczędność czasu. Ponadto Polska musi skupić się na lepszej promocji rodzimego rynku. Prognozy na najbliższe lata są bardzo obiecujące. Podwyżki wciąż nabierają tempa, a wzrost PKB ma przekroczyć 4,5 proc.

Podsumowując, kryzys pracowniczy to zjawisko aktualne i pogłębiające się. Tempo wzrostu pensji przyspiesza, ponieważ nie ma rąk do pracy. Niestety, może to w rezultacie doprowadzić do przekroczenia wydajności firm oraz wzrostu inflacji. Trudności ze znalezieniem odpowiedniego pracownika hamują wzrost gospodarczy. Dlatego tak ważne jest utrzymanie atrakcyjności przedsiębiorstwa oraz skupienie się na skutecznej rekrutacji, również cudzoziemców, którzy już na chwilę obecną stanowią ważny czynnik polskiego rynku pracy. Przedsiębiorcy stoją więc przed nie lada wyzwaniem, od którego będzie zależeć ich przetrwanie.

Beata Pisula

Autorka jest ekspertką międzynarodowego portalu pracy Talinkme.pl

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »