Kobietę zatrudnię za mniejszą pensję

Ponad 90 proc. Polaków zetknęło się z dyskryminacją w pracy. Mimo, że zjawisko to jest aż tak powszechne, mimo że kodeks pracy i konstytucja dyskryminacji zakazują, do sądów zgłaszają się jedynie nieliczni poszkodowani - informuje "Dziennik".

Jak wynika z najnowszych badań przeprowadzonych przez portal Pracuj.pl, najczęściej ofiarami dyskryminacji w pracy padają pięćdziesięciolatki (61 proc.), ludzie niepełnosprawni (51), młode matki (48) oraz osoby szukające pierwszej pracy.

Dyskryminacja ma różne oblicza. Na przykład Polski zarabiają średnio o 35 proc. mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach. Wskaźnik zatrudnienia osób po pięćdziesiątce jest jednym z najniższych w całej Unii. Z kolei spośród 5,5 mln osób niepełnosprawnych w Polsce pracę znajduje tylko 8 proc. - podaje gazeta.

Reklama

Te statystyki pokazują wyraźnie - część pracodawców w Polsce łamie prawo. Jednak pozwy przeciw pracodawcom dyskryminującym pracowników rzadko trafiają do sądów. Zdaniem sędziego Marcina Łachowskiego procesują się tylko osoby w sytuacji bez wyjścia.

Łachowski prowadził sprawę wytoczoną przez pracownicę jednej z dużych korporacji. "Wiedziała, że w jej firmie mężczyźni na tych samych stanowiskach co kobiety zarabiają więcej. Właściwie miała rację, ale przegrała. Dlaczego? "Bo firma miała dużo lepsza obsługę prawną" - mówi Łachowski.

Wiceminister pracy Joanna Kluzik-Rostkowska podaje przykład klasycznej dyskryminacji: kobieta po urodzeniu dziecka wraca do pracy i dowiaduje się, że zakład jej już nie chce. Cały tekst w najnowszym wydaniu "Dziennika".

PAP/Dziennik
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »