"Jej droga do kariery to cztery litery"

To sprawdzona metoda, że przez łóżko, seks buduje się kariery zawodowe - potwierdza prof. Zbigniew Lew-Starowicz

Panie Profesorze, wyniki badań wskazują, że co szósty Polak uprawia seks w miejscu pracy. Mamy aż tak nudne prace?

To nie jest sprawa nudnej pracy, ale raczej okazji, bo u nas nie ma czegoś takiego, jak dostępne, tanie hoteliki, pensjonaty, pokoje na godziny. Wielu ludzi ma problemy mieszkaniowe, nie ma własnego lokum. Mówimy oczywiście o seksie w miejscu pracy nie pomiędzy małżonkami. Tak naprawdę, to gdzie ci ludzie mają to robić? Chodzi przecież o normalne romanse. Nie ma się dokąd urwać, dokąd pójść. Dodatkowym elementem jest czas. Tak więc miejsce i czas - te dwie deficytowe sprawy. Rozwiązaniem jest miejsce pracy. Okazuje się bowiem, że w pracy ludzie mogą znaleźć czas i miejsce.

Reklama

Trudno się dziwić temu, że w miejscu pracy rodzą się romanse. Przecież zaiskrzyć może wszędzie - podczas lotu samolotem, podczas podróży pociągiem, także podczas załatwiania interesów związanych z pracą. Romanse w miejscu pracy są czymś naturalnym. To, co sprzyja takim relacjom, to czas, jaki ludzie spędzają ze sobą.

Często przecież więcej czasu spędzamy z ludźmi z pracy niż z własnymi partnerami. Z pracy wracamy spięci, zestresowani, mamy mało czasu na zaśnięcie, nawet na rozmowę. A w pracy - siedzimy biurko w biurko, często sami w pokoju, stopniowo rozwija się romans, załatwiamy sprawy, a przy okazji wymieniamy uwagi na tematy dotyczące filozofii życia i nic dziwnego, że powstaje więź oparta na rosnącej przyjaźni, a później pociągu.

Czy można określić, wskazać, na ile romansowanie w pracy jest dla pracodawcy niekorzystne?

Gdybym oceniał to jako pracodawca, w ogóle nie interesowałoby mnie to. Liczę na to, że pracownik wykona pracę i nie będzie przy tym zamieszania. Powstaje romans, nie staje się obiektem napięć, nie pogarsza się atmosfera, nikt nie protestuje, więc mnie jako pracodawcę to nie interesuje. Wiem jednak, że są instytucje, w których obowiązuje zakaz. Jest to wyraźnie postawiony punkt. Jeżeli w takiej firmie powstaje romans, to jego bohaterowie muszą liczyć się z ryzykiem, złamaniem regulaminu.

Tylko na ile jest to przekraczanie regulaminu, a na ile pracodawca ma prawo wnikać w intymne życie pracowników?

Postawmy sprawę jasno - miejsce pracy to nie jest miejsce na romansowanie. Miejsce pracy związane jest z wykonywaniem określonych zadań, nie z romansowaniem. Wszystkie sprawy romansowe, seks powinny odbywać się poza miejscem pracy. Są hotele, pokoje, mieszkania własne i znajomych itd. Miejsce pracy powinno być ukierunkowane na jeden typ aktywności - zawodowy. To nie jest ograniczenie praw człowieka.

Jeżeli co szósty Polak przyznaje się do uprawiania seksu w miejscu pracy, czy możemy mówić o problemie społecznym?

Nie, nie widzę tego w kategoriach problemu społecznego. Nie jest to nawet specjalnie nagłaśniane przez media, no, oprócz może seksafery w Samoobronie. My jednak nie mówimy o molestowaniu i nie mówimy o sytuacjach, w których jest tajemnicą poliszynela, że od kiedy została kochanką, awansuje, dostaje coraz wyższe premie? Jeżeli to cichy romans, o którym nikt nie wie, to jest to wyłącznie sprawa samych uwikłanych w romans. Nikomu nic do tego.

Kolejne wyniki badań pokazują, że co czwarty Polak przyznaje się do romansowania przez Internet. Czy to znak czasów, czy może coś innego?

O, tak, to nowa, modna i intrygująca sprawa. Powstał nowy typ nawiązywania kontaktów. Ludzie, którzy poznają się osobiście, kontrolują swój wygląd, mimikę, gestykulację, pamiętają, że nie zawsze wypada coś powiedzieć? Typ ekspresji danego człowieka albo przypadnie komuś do gustu, albo nie, czyli kontynuuje się flirt z daną osobą albo zrywa znajomość. A w Internecie mamy do czynienia z o wiele większą swobodą, autentyzmem. Romansując w sieci, można być sobą. Dwie osoby wciągają się w flirt i zaczynają korespondencję na podobnym poziomie. To jeden typ flirtowania. Drugi, to szukanie partnera, mówienie wprost "chcę seksu" i znajdowanie go za pośrednictwem Internetu. Cóż, to forma o wiele wygodniejsza niż chodzenie po ulicach i szukanie chętnych. Dawniej ludzie chodzili do kawiarni i tam "łapali" partnera; zachęcająca mowa ciała, długie, przeciągłe spojrzenia. Internet znacznie to upraszcza - kliknięcie i randka. To zdecydowanie znak czasu. Spłycona, skrócona wersja seksu?

Zwłaszcza że często nie dochodzi przecież do samego stosunku seksualnego, a działa to na zasadzie zabawy, wymiany informacji - przy obopólnej zgodzie na konwencję.

Zgadza się. Partnerzy potrafią posunąć się daleko - zwierzenia, informacje o potrzebach, wyszukana terminologia, masturbacja?

Nawet w pracy?

Dlaczego nie? Część osób podnieca to, co się dzieje, wracają do domu naładowani erotycznie, część osób sprawdza swoje możliwości, niektórych cieszy, że mogą udawać, np. inną płeć, co setnie ich bawi. Ale są też i tacy, którzy szukają partnerów do? miłości platonicznej. To naprawdę się zdarza.

Co jest tak frapującego w uprawianiu seksu w miejscu pracy? Podnieca nas ryzyko? Odreagowujemy stres?

Cóż, to chyba zwykłe korzystanie z okazji. Proszę zwrócić uwagę, że niektóre miejsca pracy to pięknie wyposażone biura, klimatyzowane, pięknie zaaranżowane. To często pomieszczenia, które stwarzają intymny nastrój. Ludzie nie mają tak dobrych warunków w domach, mieszkają z bliskimi, nie mają poczucia intymności. Są też oczywiście ludzie, którym odpowiada taka adrenalina - ktoś chodzi za ścianą, słyszymy jego głos, czujemy jego obecność. Tu podnieca ten element ryzyka.

Mówi się często o załatwianiu interesów przez przysłowiowe łóżko. Nie mówię o karierach gwiazd filmowych, takie rzeczy zdarzają się na co dzień, może nawet w firmie, w której pracujemy. To sprawa znana od stuleci.

I nic się tu nie zmieni w następnych stuleciach! To sprawdzona metoda, że przez łóżko, seks buduje się kariery zawodowe.

No właśnie, czy często seks przynosi wymierne korzyści?

A kto się przyzna, że został gwiazdą, kierownikiem działu, dyrektorem przez łóżko? Znane są kariery naukowe budowane właśnie na romansie. Tu niemożliwe są wiarygodne statystyki. Takie rzeczy wychwytują dopiero ludzie w miejscu pracy, wiedzą więcej, np. o tym, że koleżanka lub kolega awansuje, bo uwikłany jest w romans ze zwierzchnikiem. Wszyscy w miejscu pracy o tym wiedzą. Ale jednocześnie nie jest to zakazane.

Choć z pewnością psuje atmosferę w miejscu zatrudnienia. Dlaczego ktoś awansuje tylko dlatego, że sypia z szefem?

No, ale co ci ludzie mają zrobić? Nic. Można pozwolić sobie na grymaszenie, odejść, ale pod warunkiem, że mamy dokąd odejść. Wtedy można powiedzieć "Mnie nie podobają się takie stosunki pracy, taki nepotyzm erotyczny", ale przeważnie nikt tego nie robi. Może nam się nie podobać, że akurat ta dama tak nagle awansuje, ale przecież trzeba cenić własna pracę. Zwykle nie robimy afery, jeśli coś nie dotyczy nas osobiście?

Ale kiedy np. przegramy konkurs, zaczyna dotyczyć nas bardzo osobiście - ambicjonalnie, finansowo, prestiżowo. Co wtedy?

Wtedy należy protestować. Kiedy coś nas dotyczy osobiście, powinniśmy reagować, skarżyć się, odwoływać.

A zatem najlepsza rada dla pracodawcy - ukrywać się?

Raczej tak. Skoro już zdecydował się na romans, niech lepiej zostawi swoje podboje dla siebie.

Zastanawiałem się nad tym, czy istnieje jakaś zależność między uprawianiem seksu w pracy a poziomem wykształcenia?

Nie. Nie ma tu żadnych korelacji. To kwestia czynników sprzyjających, sytuacyjnych. Wykształcenie nie ma nic do rzeczy.

Jakie rodzaje aktywności seksualnej w pracy przeważają - jednorazowe czy romansowe, przekształcające się w coś trwalszego?

U nas nie robi się tego typu badań. Trudno zresztą uzyskać obiektywne oceny. Kto w małym miejscu pracy będzie chciał szczerze wypowiedzieć się na ten temat? To strach przed demaskacją. Nie słyszałem, by były robione badania na reprezentatywnych populacjach. Nie spotkałem się z danymi, które przedstawiałyby procent romansów w pracy, które prowadziłyby do trwałych związków, małżeństw. Znam tylko perspektywę gabinetu terapeutycznego, spotykam się z małżeństwami, które narodziły się w pracy. Znam też takie przypadki, kiedy rozpadło się małżeństwo i trzeba było zmienić pracę.

A odwrotnie? Kiedy na przykład jeden z partnerów zmienia pracę? Czy taki związek ma szanse na przyszłość?

Każdemu związkowi - małżeństwu, niezależnie od stażu, parze z romansu, kohabitacji - zaszkodzi odległość. Kiedy przez cały czas byli blisko siebie w pracy i nagle przestają być, to raczej większość takich związków nie ma racji bytu.

Pod warunkiem, że nie są oparte na uczuciu?

Jeżeli jest to tylko fascynacja, seks, to związek taki raczej nie przetrwa, jeżeli uczucie - ma większe szanse.

Panie Profesorze, czy seks w miejscu pracy może rodzić frustracje? Przecież na sferę seksualną przenosimy kłopoty w pracy, wydajność seksualna spada. Z drugiej strony, wikłamy się w romans, który ukrywamy przed mężem czy żoną. To także stres, poczucie winy.

Sprawy moralne albo mają dla kogoś znaczenie, albo go nie mają. Trudność pojawia się w sytuacji, gdy jedna osoba chce zakończyć romans, druga natomiast nie chce i angażuje się w ten romans mocniej. Kiedy kochankowie spotykają się w hotelu, wspólnie wyjeżdżają, spotykają się w restauracjach, łatwo zakończyć taką relację. Kiedy jednak kochankowie pracują razem, jest to już dużo trudniejsze do zakończenia. Tu mogą pojawić się frustracje. Proszę wyobrazić sobie sytuację, że siedzi pan w pokoju z osobą, z którą był pan blisko przez kilka miesięcy. Teraz oddaliliście się od siebie. To budzi niepokój, stres, frustracje.

Na ile przenosimy stres, sytuacje związane z pracą na życie seksualne, rodzinne? Przykładowo, mężczyźnie grozi zwolnienie z pracy, jest zagrożony albo przeciwnie - awansuje, jego pozycja jest coraz lepsza, ale na pozycję tę pracuje więcej niż zwykle, jest przemęczony, zestresowany.Ależ oczywiście, że takie sytuacje odbiją się na życiu seksualnym negatywnie? Wielu moich pacjentów skarży się na zaburzenia erekcji. Urlop to dla nich odległe wspomnienie, nerwowo spoglądają na zegarek, a z torby wystaje laptop. Często zdarza się wówczas, że ludzie ci mają zbyt wysoki poziom hormonu prolaktyny, co nie sprzyja udanemu życiu seksualnemu, powoduje kłopoty ze wzwodem i w ogóle obniża zainteresowanie seksem. Kłopoty w pracy objawiają się u mężczyzn spadkiem libido, problemami ze wzwodem, a nawet, co kiedyś było rzadkością, kłopotami z osiągnięciem orgazmu.

A czy sukces oddziałuje pozytywnie?

Niekoniecznie. Jeżeli wiąże się z większą aktywnością zawodową, z większym obciążeniem, to nie. Chyba że ktoś dzięki osiągniętemu sukcesowi mniej pracuje, a więcej zarabia. Wtedy tak.

Czy łatwo przekroczyć granicę między seksem w miejscu pracy a molestowaniem seksualnym?

Molestowanie występuje wtedy, kiedy jedna ze stron nie chce brać udziału w tej "relacji". Coś dzieje się wbrew jej woli. Zdarzają się jednak fałszywe oskarżenia. Pan rezygnuje z kontynuowania romansu, pani z zemsty, zawiedzionych ambicji, złamanego serca, oskarża go o molestowanie. I ma duże szanse nawet przed sądem karnym. Trzeba wiedzieć, na co człowiek się decyduje. Po prostu. Zawiedzione ambicje potrafią mieć niszczycielską moc. Jeżeli ktoś chce mieć spokój w miejscu pracy, prosty wniosek - nie romansować!

Rozmawiał: Bartosz Reszczyk

"Praca i Zdrowie" - nowy magazyn poświęcony ochronie pracy (Wydawnictwo Unimedia Sp. z o.o.) W każdym numerze: prawo pracy, medycyna pracy, psychologia pracy, bhp, ergonomia, savoir vivre biznesu.

Praca i Zdrowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »