Industry 4.0 - tyle samo obaw, co nadziei

Fabryka przyszłości będzie miała dwóch pracowników: człowieka i psa. Człowiek będzie tam, by karmić psa. A pies przypilnuje człowieka, by nie dotykał maszyn. A tak zupełnie serio...

Nie prosi o podwyżkę, nie należy do związku, nie korzysta z przerw na papierosa. Jego precyzja pozwala zaoszczędzić na materiałach i uniknąć reklamacji. Robot. Czy powinniśmy już zacząć martwić się o swe posady?

"Innowacja nie zabiera pracy. Ona ją tylko zmienia" - uspokaja Gary Shapiro, organizator międzynarodowej konferencji technologicznej CES. Na jakie zatem kwalifikacje postawić, by pewnego dnia nie znaleźć się w ślepym zaułku kariery?

Niedawno takie pytania zadawali sobie głównie politycy, ekonomiści i autorzy science fiction. Dziś spędzają sen z powiek także zwykłym zjadaczom korporacyjnego chleba. Zwłaszcza że coraz głośniej o "Industry 4.0".

Reklama

Pod tą nazwą nawiązującą do czwartej rewolucji przemysłowej kryje się wizja rozwoju przemysłu i produkcji w Niemczech, która została opracowana na podstawie badań porównawczych konkurencyjności gospodarki niemieckiej zleconych przez rząd federalny.

Koncepcję tę, choć wiele łączy ją z perspektywicznymi planami rozwoju niemieckiej gospodarki mającej wyznaczać trendy produkcji przemysłowej i opartej na najnowocześniejszych technologiach, cechuje jednak wymiar uniwersalny.

Przemysł najbliższej przyszłości ma wykorzystywać dla podniesienia konkurencyjności nowoczesne technologie informatyczne realizujące ideę internetu rzeczy (IoT), czyli wielokierunkową i powszechną komunikację ludzi, maszyn i urządzeń.

Czwarta rewolucja ma stworzyć podstawę do świadczenia nowych usług oraz powstania nowych produktów. Może też spowodować, że sposoby pracy w fabryce przyszłości i zarządzania produkcją, które znamy, odejdą w niepamięć szybciej, niż potrafimy to sobie wyobrazić...

Słodko-kwaśne odczucia

Koncepcja Przemysłu 4.0 niesie z sobą tyleż nadziei, co obaw - nie ma wątpliwości Sergiusz Prokurat, wykładowca Euroregional University of Economy, autor książki "Work 2.0: nowhere to hide".

- Niezależnie, jakich pojęć użyjemy - Industry 4.0, cyfrowej transformacji fabryk, Pracy 2.0 - jedno jest pewne: zmiany, które się pod nimi kryją, są równie doniosłe, jak rewolucja Gutenberga - nie ma wątpliwości Prokurat. - Nowe technologie otwierają drzwi do wielkiego przyrostu produktywności pracy, indywidualnej, firm i całych gospodarek.

Carl Benedict Frey oraz Michael Osborne z Oksfordu nie pozostawiają złudzeń: w niedalekiej przyszłości urządzenia wyręczą połowę pracowników produkcji, transportu, sprzedaży i usług.

Strach ma wielkie oczy - odpowiadają entuzjaści robotów. Przypominają o XIX-wiecznym ruchu luddystów, niszczących maszyny tkackie. Czarne scenariusze owych radykałów nie ziściły się jednak. Owszem, niektóre zawody i specjalności wyginęły, lecz pojawiały się nowe. Będzie podobnie?

Natalia Pisarek, lider zespołu Human Capital Consulting w Deloitte Polska, twierdzi, że podczas każdej rewolucji przemysłowej sprawdza się słynna zasada Lejzorka Rojtszwańca: "Zwalniają? Znaczy, będą przyjmować".

- Kto jeszcze 15 lat temu przewidywał, że dziś prawie każda firma będzie potrzebować specjalisty od mediów społecznościowych? Elastyczność i gotowość do ciągłego uczenia się skutecznie ochronią nas przed bezrobociem - zapewnia Pisarek.

Postępująca automatyzacja będzie wymagała od pracowników rozwoju nowych umiejętności - to do nich będzie należało definiowanie procesów i procedur oraz przekazanie ich maszynom.

Optymistą jest Jędrzej Kowalczyk, prezes Fanuc Polska, według którego im więcej w fabryce robotów, tym bezpieczniejsze etaty. Takie wdrożenia - argumentuje - świadczą, że przedsiębiorstwu dobrze się wiedzie i jest w stanie konkurować z firmami zagranicznymi.

- Bez podniesienia wskaźnika robotyzacji polskie spółki będą zmuszone uznać wyższość międzynarodowych koncernów. Wówczas zaczną ogłaszać programy oszczędnościowe, w tym redukcje etatów. Ci sami ludzie, którzy sprzeciwiali się nowinkom technicznym, zapytają: dlaczego tak długo zwlekaliście z automatyzacją zakładu? - wskazuje Kowalczyk.

Nieformalni rządzą

Czy jest w nas przestrzeń do zmiany?

- Zdecydowanie tak - odpowiada menedżer strategii Grzegorz Wierchowiec. Jak uzasadnia, pracownicy często wykonują zadania niedostosowane do ich wykształcenia, umiejętności, ambicji. Stąd... nieefektywność, brak zaangażowania, wypalenie zawodowe.

- Przełamanie tyranii status quo nie jest łatwe, lecz nie wykracza poza nasze możliwości - uważa Wierchowiec. - Równie ważne: jest grupa pracowników, dla których przejście od pracy analogowej do cyfrowej to pestka. To osoby, które niedawno weszły na rynek pracy. Nazywamy je digitalnymi tubylcami, bo z komputerami, internetem czy chmurą obliczeniową mają do czynienia niemal od kołyski.

Misja generacji, która ideę Industry 4.0 przeniesie do realnego świata, przypadnie generacji Alpha lub - jak kto woli - New-Gen - wskazuje Mark McCrindle, rzecznik TEDx, futurysta i demograf.

- Według Crindle'a, reprezentantem generacji Alpha jest każdy człowiek urodzony w gospodarce wysokorozwiniętej po roku 2010. To pokolenie technofilów, wychowane w większym stopniu przez iPady niż przez rodziców. Żyje ciągle on-line, a wiedzę i umiejętności czerpie nie z podręczników, lecz z internetu - wyjaśnia Dawid Paruzel, dyrektor Centrum Serwisu Oprogramowania w BPSC.

Już igreków niełatwo okiełznać. Jeszcze trudniej kanony zachowania się, języka i dress code'u będzie narzucić alphom. To, wedle prognoz, najbardziej rewolucyjne, twórcze i "odjechane" pokolenie w dziejach ludzkości. Nie może być inne, skoro fabryka przyszłości będzie wypuszczać już nawet nie krótkie serie, lecz pojedyncze produkty, skrojone na miarę konkretnego konsumenta. Żadnej sztampy, masowej produkcji. Ford się w grobie przewraca!

- Styl życia przemysłowego kapitalizmu wyznaczały konformizm i dyscyplina. Tymczasem Praca 2.0 jest mieszanką zabawy i pracy - klaruje Sergiusz Prokurat. - Eksponowanie statusu zawodowego, używanie formalnej odzieży odchodzą do lamusa. Koniec z krępującymi formami. Ideał na nowe czasy: wyrażać indywidualność tak, jak chcemy, a nie zgodnie z określonym zestawem zasad.

Nieznośną lekkość bycia przedstawicieli New-Gen wzmocnią technologie mobilne.

- W fabryce przyszłości przepływ informacji przyspieszy. Pracownicy będą monitorowali całą produkcję i poszczególne maszyny, a także wprowadzali niezbędne zmiany za pomocą urządzeń przenośnych. To już się dzieje, ale w stopniu nieporównywalnie małym wobec tego, co nas czeka za kilka, kilkanaście lat - snuje przewidywania Jędrzej Kowalczyk.

- Fala cyfryzacji już ma odbicie w postępującej zmianie mentalności menedżerów, ich nawyków oraz sposobu sprawowania władzy i kontroli. Przesuwa się z modelu hierarchicznego do partnerskiej współpracy ze wszystkimi ekspertami w zespole. Do budowy relacji opartych na zaufaniu i otwartej komunikacji. Pożądaną umiejętnością staje się bycie liderem zarządzającym wspólnym wysiłkiem w zespole równych sobie - uważa Marek Przybysz, dyrektor sprzedaży w TIA Technology.

Technologiczny zaścianek?

Na ziemię sprowadza nas Piotr Palikowski, prezes Polskiego Stowarzyszenia Zarządzania Kadrami. Nie wyklucza, że za 10 lat kołem zamachowym Przemysłu 4.0 będą genialni luzacy i wirtuozi cyfrowych technologii. Tyle że dziś jest ich jak na lekarstwo...

Przynajmniej w Polsce. Dowód: co z tego, że nasi rodacy wygrywają międzynarodowe konkursy dla programistów, skoro w rankingach umiejętności cyfrowych jako społeczeństwo wypadamy równie marnie jak w konkursach Eurowizji...

- Aby nadążyć za zmianami, firmy muszą zatrudniać specjalistów o wysokich kwalifikacjach. Ale skąd ich brać? - pyta Palikowski. - Znam badania, rozmawiam z szefami i rekruterami: narzekają na deficyt odpowiednich kandydatów. Co będzie za kilka lat, gdy koncept Industry 4.0 zacznie nabierać rumieńców?

Na razie sztuczna inteligencja nie może obyć się bez człowieka. Zwłaszcza w roli nadzorcy - to pogląd dyrektora Paruzela. Przekonuje, że brak wystarczającego zaplecza specjalistów stawia ideę Fabryki 4.0 pod znakiem zapytania.

- Tylko w sektorze motoryzacyjnym deficyt zatrudnienia przekracza u nas 30 proc. Problem jest szczególnie odczuwalny w Wielkopolsce i na Śląsku, gdzie lokowane są największe inwestycje motobranży - informuje Paruzel.

W tym samym duchu wypowiada się Jędrzej Kowalczyk: - Łatwiej obsadzić stanowiska menedżerskie niż znaleźć solidnego fachurę. Dlaczego? Po transformacji ustrojowej w 1989 r. zaczęto likwidować szkolnictwo zawodowe. Od tamtego czasu trwa u nas nieprzerwany boom na dyplomy wyższych uczelni. Ich posiadaczy wyposażono w wiedzę ogólną, która niekoniecznie przystaje do cyfrowego świata.

Jest na to rada. Trzeba odświeżyć zainteresowania techniką i naukami ścisłymi wśród młodszych pokoleń. Pierwszy krok zrobiono: idzie o powrót obowiązkowej matury z matematyki. Warto też wspomnieć choćby o Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu i warszawskich uczelniach - Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych i Wojskowej Akademii Technicznej: w szkołach tych można poznawać arkana robotyki, sieci komputerowych czy internetu rzeczy, na których opiera się cały koncept Industry 4.0.

- Świat nauki próbuje odpowiedzieć na potrzeby przemysłu - nie kryje zadowolenia szef Fanuc Polska.

Według prognozy Boston Consulting Group, roboty realizują 10 proc. zadań produkcyjnych, które mogłyby wykonywać. Do 2025 r. wskaźnik ten zwiększy się do 25 proc. Ten wzrost niekoniecznie będzie dotyczył Polski. W unijnym raporcie "Industrial Performance Scoreboard" jawimy się jako kraj przemys-łowej i innowacyjnej stagnacji.

europejskim rankingu tzw. gęstości robotyzacji, opracowanym przez Międzynarodową Federację Robotyki, zajmujemy jedno z ostatnich miejsc.

Dwie trzecie firm produkcyjnych nie ma nawet podstawowego systemu do zarządzania - ERP, a odsetek przedsiębiorstw bez dostępu do bardziej zaawansowanych narzędzi planowania produkcji - S&OP (Sales and Operations Planning), MPS (Master Production Scheduling) czy MRP (Material Requirements Planning) - jest znacznie większy. Jeszcze gorzej wygląda sytuacja z rozwiązaniami klasy MES, zbierającymi informacje on-line bezpośrednio ze stanowisk produkcyjnych i przekazującymi je do sfery biznesowej.

Trudno na razie, przy niedostatku robotów i wdrożeń IT, marzyć o Polsce jako potędze przemysłowej. Z drugiej strony...

- Technologiczne zapóźnienia, o dziwo, stawiają naszą gospodarkę w dobrej sytuacji. Będziemy mogli czerpać z doświadczeń pionierów zmian, wyciągać wnioski z ich sukcesów i uczyć się na ich błędach - przekonuje Jędrzej Kowalczyk.

Krzemowy mózg? Za mało!

Dla Sergiusza Prokurata najważniejszym narzędziem menedżera z nowoczesnej hali fabrycznej są programy analityczne - klasy Business Intelligence czy Big Data. Informacje gromadzone i przetwarzane przez systemy wspomagające np. sprzedaż, marketing, relacje z klientem to punkt wyjścia. Cyfrowe okruchy, obrabiane przez algorytmy komputerowe, trzeba umieć zinterpretować. Dostrzec ukrywające się w nich zjawiska i tendencje rynkowe.

- Choć zarządzanie musi uwzględniać twarde dane, analizy, raporty, to nadal opiera się głównie na relacjach, pracy z ludźmi, a ci zawsze potrafią zaskoczyć - uśmiecha się Prokurat.

W tzw. element ludzki wierzy również Grzegorz Wierchowiec. Za iluzję uznaje przekonanie wielu menedżerów, że jakiekolwiek systemowe, technologiczne rozwiązanie zdejmie z nich ciężar wyciągania wniosków, decydowania, kierowania zespołem.

Mimo najbardziej zaawansowanej technologii, uniwersalne zasady zarządzania pozostają w mocy. Dobry menedżer nadal będzie określał cele, planował sposób ich realizacji, dzielił zadania i motywował pracowników. I najważniejsze: niezmiennie będzie musiał rozwiązywać konflikty. Jeśli sobie z tym poradzi, maszyna i człowiek stworzą szczęśliwe małżeństwo, które wyniesie produkcję na niespotykane dotąd poziomy.

Mirosław Piątkowski

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »