Imigrant u bram Europy: Czy wpłynie to negatywnie na polski rynek pracy?

Polska miała przyjąć 2 tys. imigrantów. Okazało się jednak, że będzie to jednak prawie 12 tys. Mało tego - chętnych na przekroczenie granic, w opinii wielu ekspertów, może być coraz więcej. Trudno przewidzieć, czy za rok bądź dwa nie staniemy ponownie przed tymi samymi problemami.

Opinia społeczna, wypowiedzi polityków i ekspertów są bezwzględne - Polska nie chce przyjmować emigrantów, którzy nie uciekają przed wojną, a jedynie migrują w stronę lepszego świata. Komisja Europejska straszy, że kraje, które nie zdecydują się na przyjęcie potrzebujących będą musiały wpłacić określoną sumę za możliwość wyłączenia (czasowego). W ostatnich dwóch miesiącach ilość imigrantów z 40 tys. wzrosła kilkukrotnie. To już nie tylko problem krajów peryferyjnych, ale całej Unii.

Wędrówka ludów to problem międzynarodowy. Okazuje się, że UE została zaskoczona i dzisiaj nie ma długofalowego planu rozwiązania tych kwestii. Brakuje pomysłu jak poradzić sobie z kryzysem, który nie jest przecież tylko polityczny, ale także - gospodarczy i społeczny. Trzeba zastanowić się nad powstrzymaniem wędrówki ludów, leczyć przyczyny, a nie tylko skutki.

Reklama

- Jest to konsekwencją braku długookresowej strategii Unii Europejskiej wobec Afryki. Kłaniają się rozmaite błędy, w tym polityczne i gospodarcze,  popełnione przed paroma laty. Fatalna sytuacja, która powstała w krajach Czarnego Lądu wymaga politycznych  ponadnarodowych rozwiązań i rozmów , ukierunkowanych na próbę uspokojenia sytuacji tak.  aby fala uchodźctwa nie narastali Istotna jest , np. pomoc dla   rodzin żyjących     w zagrożonych regionach.   Przede wszystkim  konieczne jest zrewidowanie polityki gospodarczej  krajów bogatych wobec Afryki. Istotne są szansę na rozwój i wymianę gospodarczą - podkreśla prof. Elżbieta Mączyńska, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego.

Problem przybyszów z Afryki prowadzi do coraz większych podziałów w szeregach Unii. A to przecież tylko jedna strona medalu. Pozostaje także kwestia co zrobić z imigrantami, gdzie ich umieścić, jak zapewnić im bezpieczeństwo i normalne warunki bytowe. Bez znajomości języka, często bez środków do życia są oni skazani w pełni na pomoc kraju, który ich przyjmie. Nie dziwi zatem fakt, że już na samym początku pojawiły się głosy, że imigranci chcą się dostać wyłącznie do tych najbogatszych gospodarek, dla lepszego pakietu socjalnego, dla korzystniejszego wsparcia i bardziej "wyrazistej" pomocy. Ci, którzy trafią do Polski, potencjalnie dosyć szybko wybiorą Zachód. Tym niemniej, problem imigrantów elektryzuje opinię społeczną. Wyraźnie częściej pojawiają się także obawy, że imigranci zajmą miejsca pracy.

Imigranci zabiorą nam pracę?

Rynek pracy w Polsce ulega systematycznej poprawie. Tak niskiej stopy bezrobocia nie było od 2008 roku. Minister pracy zapowiedział, że do końca roku bezrobocie w kraju będzie jednocyfrowe, co miałoby wskazywać na poprawę nie tylko sezonową. W obecnych warunkach przyjęcie imigrantów nie stanowiłoby, wydaje się, żadnego wyzwania dla Polski. - Mówimy o tak minimalnych ilościach uchodźców, że w perspektywie krótkoterminowej, nie będzie to mieć żadnego wpływu na rynek pracy. Są to wielkości wręcz pomijalne - komentuje Tomasz Wróblewski, partner zarządzający Grant Thornton.


Nie oznacza to jednak, że Polska nie zbliża się wielkimi krokami do ogromnego problemu, który wynika z kryzysu demograficznego i starzejącego się społeczeństwa. Przy podobnym spojrzeniu imigranci mogą stanowić siłę i wsparcie, której już niedługo polskiej gospodarce zabraknie.


- Długoterminowo zaś , jest sprawą oczywistą, że będziemy mieli problemy z rękami do pracy w kraju. Problem demograficzny i związane z nim prognozy są jednoznaczne - społeczeństwo się starzeje i to tylko kwestia czasu, jak nasz rynek pracy będzie potrzebować zasilenia. Mamy skąd czerpać wzorce, możemy już teraz podjąć stosowne kroki, bo ten sam problem o wiele wcześniej dotknął kraje Europy Zachodniej, które wręcz zachęcały do tego, by osiedlać się u nich. Powinniśmy wyciągnąć wnioski i nie popełniać tych samych błędów - podkreśla Wróblewski.

Czy to oznacza, że w kraju jest miejsce dla imigrantów? Pojawiły się oficjalne głosy, że jeśli dzisiaj przyjmie się imigrantów, to za rok będą ich miliony. Polacy oficjalnie mówią, że "obcych" w kraju nie chcą. Nie są w Europie osamotnieni, bo podobne okrzyki sprzeciwu słychać także w pozostałych krajach Wspólnoty. Każda nowa sytuacja rodzi obawy, i nie powinno to nikogo dziwić, tym bardziej, że brakuje informacji jak zamierzamy sobie z tą sytuacją poradzić. - Dotychczas opinia publiczna karmiona jest właściwie tylko obrazami, że za chwilę będziemy mieli w Polsce zamachowców i środowiska, które są wyobcowane, które nie chcą procesów integracyjnych. Nie widzimy pozytywnych efektów napływu imigrantów, czyli zasilenia rynku pracy. Pokazujemy tylko negatywy, zapominamy o pozytywach - zauważa Wróblewski.

Problem na rynku pracy będzie tylko narastać. -  Z prognozy Rządowej Rady Ludnościowej wynika, ze  do 2050 roku ubędzie nas o 4,5 mln osób. Co więcej, pogorszy się struktura demograficzna, czyli przybędzie ludzi starszych, spadnie natomiast liczba dzieci  i  osób w wieku produkcyjnym - zauważa Mączyńska.

Imigrant wsparciem dla gospodarki, ale...

...nie można zapominać, że przed przyjęciem kolejnych osób trzeba będzie się w tym celu odpowiednio przygotować i opracować rozsądny plan działania. Nie jest też tak, że Polska nie ma w podobnych działaniach żadnego doświadczenia. Zdaniem ministra pracy Władysława Kosiniak-Kamysza, przyjęcie uchodźców to wyzwanie dla naszego kraju, a sam proces wymaga specjalnych działań integracyjnych. - Potrzebne są programy nacelowane na integrację społeczną. Mieliśmy przykład takiej inicjatywy państwa, kiedy przyjmowaliśmy uchodźców z Donbasu. Oni też byli zagrożeni wojną, utratą życia i znaleźli spokój w Polsce, takich uchodźców przyjęliśmy ok. 200 - podkreślił Kosiniak-Kamysz.

- Potrzebny  program kompleksowy. Z jednej strony muszą być rozwiązywane kwestie zdrowotne i humanitarne. Z drugiej także sprawy zawodowe. W trybie pilnym powinno nastąpić rozeznanie co to za ludzie, jakie mają przygotowanie zawodowe, wykształcenie, preferencje ,  jak można to wykorzystać. Przecież większość imigrantów nie chce być wyłącznie na garnuszku obcego państwa. Są to często ludzie wykształceni,  niektórzy kończyli zagraniczne uczenie ,  np. wielu  Syryjczyków studiowało w Polsce - dodaje Mączyńska.

Rozwiązanie tego problemu wymaga współdziałania poszczególnych państw i zastanowienia się, jak można potencjał imigrantów wykorzystać. Jest to także kwestia przygotowania się przed zderzeniem kulturowym. Jeżeli duża cześć przybyszów nie chce słyszeć o Polsce, od razu iść do Niemiec, to może ich wymagania są zbyt wielkie.

Trzeba jak najszybciej rozwiązać sprawy ludzkich dramatów, nie narażać ich na śmierć, ale jednocześnie wprowadzać wstępną ogólną pomoc.

- Po zaproponowaniu wstępnej pomocy, niezbędnej do życia i godnego przetrwania,   w trybie pilnym powinny być podjęte analizy społeczności emigrantów , kim są  i jak można im pomóc z pożytkiem,  i zarówno dla nich,   jak i dla przyjmującego państwa. Musi być dobrze rozpoznany profil emigrantów. Innego programu pomocy  wymagają  przecież  ludzie z  wyższym wykształceniem, a innego   pozostali, w tym  tacy  , którzy wymagają elementarnego dokształcenia. Same kontyngenty liczbowe niczego tu nie rozwiązują. Szybkie, ale  należycie sprofilowane  działania to podstawa - konstatuje Mączyńska.

Bartosz Bednarz

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »