Fiasko rozmów ws. podwyżki płac dla pielęgniarek

Fiaskiem zakończyło się w Gdańsku spotkanie w sprawie wzrostu płac pielęgniarek i położnych w Pomorskiem o 1,5 tys. zł netto w ciągu trzech lat. Dyrektorzy szpitali mówią, że nie są w stanie spełnić tego żądania. Pielęgniarki grożą protestem.

Poniedziałkowe spotkanie w Gdańsku Komitetu Obrony Pielęgniarek i Położnych (KOPiP) woj. pomorskiego z przedstawicielami urzędu marszałkowskiego oraz prezesami i dyrektorami szpitali z całego regionu było już kolejnym w sprawie trudnej sytuacji tej grupy zawodowej.

Podczas "okrągłego stołu" trzy miesiące temu KOPiP zaproponował wdrożenie 3-letniego programu wzrostu wynagrodzeń pielęgniarek i położnych w woj. pomorskim o 1,5 tys. zł netto, min. 500 zł rocznie, rozpoczynając od maja 2015 r. Komitet postuluje też wprowadzenie stawki godzinowej w wysokości 40 zł dla pielęgniarki i położnej oraz 60 zł dla osób posiadających specjalizację lub tytuł magistra pielęgniarstwa (położnictwa). Stawki miałyby podlegać corocznej waloryzacji. Komitet podkreśla, że wzrost płac ma zatrzymać osoby z tych grup zawodowych przed wyjazdem w celach zarobkowych za granicę. 

Reklama

Przewodnicząca Zarządu Regionu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych, Krystyna Dębkowska mówi, że "było to spotkanie ostatniej szansy". - Niestety, musimy pokazać tę najcięższą broń, którą jest odejście od łóżek, bo nie widać drogi kompromisu i dialogu - tłumaczy. Jak powiedziała, ewentualna akcja może się odbyć we wrześniu.      

Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego w Gdańsku, Leszek Trojanowski mówi wprost, że jego placówki nie stać na podniesienie pensji pielęgniarkom. Zaznaczył, że wynagrodzenie wzrasta o ok. 300 zł po uzyskaniu przez pielęgniarkę specjalizacji z psychiatrii. Poinformował, że pielęgniarki ze specjalizacją zarabiają średnio ok. 3,5 tys. zł brutto. Podał, że "lekarze zarabiają niewiele więcej i nie ma mowy o tym, żeby dać podwyżkę jednej grupie zawodowej nie dając drugiej".      

Dyrektor szpitala wojewódzkiego w Słupsku, Andrzej Sapiński także poinformował, że "w obecnej sytuacji szpitala postulat płacowy jest mało realny". - Nie mamy takich zasobów finansowych aby wprowadzić systemowe podwyżki wynagrodzeń; pieniędzy nie przybywa, są na tym samym poziomie od wielu lat - tłumaczy.

Podał, że pensja w ramach tzw. standardowego etatu ok. 155-165 godzin miesięcznie pracy w przypadku pielęgniarki wynosi ok. 3,6 tys. zł brutto, a lekarza - ok. 5 tys. zł, maksymalnie 6 tys. zł.      

Prezes spółki Copernicus Podmiot Leczniczy w Gdańsku (największy podmiot należący do samorządu województwa obejmujący dwa duże szpitale w Gdańsku) Dariusz Kostrzewa poinformował, że w spółce "rozpoczęte zostały działania mające na celu uporządkowanie systemu wynagrodzeń w szpitalach". Ze względu na ustaloną poufność negocjacji nie ujawnił, na czym mają polegać zmiany.       Zaznaczył jednak, że "kwoty zaproponowane przez KOPiP na dziś są niemożliwe do zrealizowania, ze względu na sytuację finansową spółki".     

Prezes szpitala w Kościerzynie, Wiktor Hajdenrajch odnosząc się do proponowanych stawek godzinowych za pracę pielęgniarek i położnych w wysokości 40 i 60 zł ocenił je jako "wartości skrajne". - Z wyliczenia wynika, że samej grupie pielęgniarek trzeba byłoby zapłacić rocznie 54 mln zł, co powoduje wzrost kontraktu o 80 mln zł; takich pieniędzy w NFZ nie ma i na pewno nie będzie - tłumaczył.      

Prezes Pomorskiego Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy w Gdańsku, Danuta Kułaga uważa, że aby wdrożyć program podwyżek, to nie można mówić tylko o personelu pielęgniarskim, a o całym personelu w szpitalu. Podała, że "lekarz specjalista otrzymuje za godzinę pracy 27 zł brutto i jeśli pielęgniarkom z wyższym wykształceniem podniesiemy stawkę do 60 zł, to siłą rzeczy należy też dokonać podwyżki w grupie lekarzy.      

Wicemarszałek województwa, Hanna Zych-Cisoń zapewnia, że "rozmawiamy i szukamy tych pieniędzy". Oceniła, że "tylko zwiększenie kontraktu z NFZ, dopisanie pielęgniarek do koszyka świadczeń" może dać pieniądze szpitalom na wzrost pensji. - Wszyscy widzimy, że te podwyżki powinny być, natomiast nie bardzo widzimy, skąd wziąć pieniądze - dodała.      

Dębkowska nie ukrywa, że "nie chce już słyszeć, że nie mają pieniędzy na podwyżki dla pielęgniarek". - Widzimy, jakie są inwestycje, jakie są robione zakupy w szpitalach - dodaje.      

Podała, że związki zawodowe działające w szpitalach na Pomorzu weszły już w spór zbiorowy w 14 placówkach, a w pozostałych trwa procedura wejścia w spór zbiorowy. - Do końca czerwca we wszystkich szpitalach, w których są zakładowe organizacje związkowe, będą spory - dodała. - Przygotowujemy się, żeby było zgodnie z prawem (...) koniec wodzenia pielęgniarek za nos - mówi. - Spodziewałam się, że pracodawcy chociaż powiedzą, że spotkamy się, będziemy rozmawiać, że zaproponują nawet nie 500 zł, ale jakąś kwotę, ale niestety, nie chcą rozmawiać - powiedziała. Poinformowała, że tylko w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym oraz w szpitalu w Chojnicach pielęgniarki otrzymały podwyżkę.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »