Emerytura z szarej strefy

Katarzyna K. pracuje w gabinecie kosmetycznym. Od kilku lat szefowa wypłaca jej część pensji "do ręki". Pani Kasia gromadziła w tym roku dokumenty potrzebne do obliczenia kapitału początkowego. Zainteresowała się przy okazji, ile będzie wynosić jej emerytura. Była przerażona, gdy okazało się, że dostanie grosze - pisze "Dziennik Łódzki".

"Do tej pory nie protestowałam. Cieszyłam się nawet, że dostaję pieniądze bez odciągania podatku. Teraz uświadomiłam sobie, że to działa na moją niekorzyść. Gdyby pracodawca wykazał wszystkie moje zarobki, mogłabym liczyć na emeryturę wyższą o kilkaset złotych" - mówi pani Katarzyna. Podobnie jak pani Anna, zgłosiła się do skarbówki, żeby "wyprostować" sprawę. Miała nadzieję, że urzędniczka skłoni jej pracodawczynię do prawidłowego rozliczania pensji.

Małgorzata Biel, zastępca naczelnika II Urzędu Skarbowego Łódź-Bałuty, pozbawia ją złudzeń: "Podatnik ma obowiązek ujawnić wszystkie dochody. Nie ma znaczenia, że pracodawca odprowadził podatki tylko od części pensji. Nie ma przepisów, które zwolniłyby podatnika od uregulowania podatku w zamian za doniesienie na nieuczciwego pracodawcę. Zgodnie z kodeksem karnoskarbowym, podatnik może zaprezentować tak zwaną postawę czynnego żalu. Jeśli to zrobi, naczelnik urzędu może odstąpić od wymierzenia kary. Jednak zaległości podatkowe od nieujawnionych zarobków i tak musi zapłacić z odsetkami" - mówi gazecie stanowczo urzędniczka.

Reklama

Pracodawców takich, jak szef pani Anny, jest dużo więcej. Z analiz Szkoły Głównej Handlowej wynika, że ich praktyki akceptuje aż 34 procent obywateli. Według danych Głównego Urzędu Statystycznego, w szarej strefie pracuje aż 1,3 mln Polaków. Specjaliści podkreślają, że zjawisko nasiliło się w tym roku, ponieważ pracownicy zaczęli żądać wynagrodzeń zbliżonych do zachodnich.

"Regularnie odbieram sygnały o firmach, które uciekają w szarą strefę" - potwierdza Henryk Michałowicz z Konfederacji Pracodawców Polskich. "Spełniając żądania pracowników i płacąc wszystkie świadczenia, firmy musiałyby przestać inwestować, a to mogłoby spowodować ich upadek. Za pracownika, który dostaje na rękę tysiąc złotych, pracodawca musi zapłacić 800 złotych rozmaitych świadczeń i składek. Złe prawo mógłby zmienić parlament".

Mógłby, gdyby posłowie zechcieli dowiedzieć się czegoś więcej o szarej strefie. Poseł PiS Jarosław Jagiełło, zasiadający w Sejmowej Komisji Finansów, w rozmowie z "DŁ" przyznał, że można i trzeba zmienić prawo tak, by złamać źle pojętą solidarność między pracownikiem a pracodawcą. "Nie potrafię powiedzieć na gorąco, na czym zmiana miałaby polegać, ale rzecz jest na pewno warta poszukiwania rozwiązań" - stwierdził poseł.

Agnieszka Pawlak z Izby Skarbowej w Łodzi proponuje, żeby oprócz akcji przeciw korupcji, rząd zorganizował kampanię przeciw szarej strefie. "Tymczasem apeluję jednak o wpisywanie sobie "tajnych" dochodów w PIT. Jest szansa, że skarbówki w drodze analizy dojdą, który pracodawca płaci za małą zaliczkę i go skontrolują" - mówi "Dziennikowi Łódzkiemu" Pawlak.

PAP/Dziennik Łódzki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »