Emerytura stażowa po 35 i 40 latach pracy. Pracodawcy przeciwni. Pracownicy czekają

Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych po raz kolejny rozpoczęło próbę wprowadzenia emerytury stażowej. Po 35 latach pracy mogłyby na nią przejść kobiety, panowie po 40 latach.

- Trudno sobie wyobrazić, żeby w XXI wieku ktoś mógł przechodzić na emeryturę wcześniej niż w wieku 60 lat - komentuje pomysł Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan. Pracownicy z kolei na jej wprowadzenie "czekają jak na zbawienie".

Pomysł wprowadzenia emerytur stażowych w Polsce nie jest nowy. OPZZ forsuje go od 2010 roku. W 2016 z podobną inicjatywą wyszli przedstawiciele Polskiego Stronnictwa Ludowego. Do tej pory nie udało się przekonać do niego rządzących. Teraz OPZZ rozpoczęło kolejną szarżę w walce o prawo do emerytury uzależnionej od stażu pracy. 9 maja 2019 roku przed gmachem Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej organizuje w tej sprawie pikietę. Już teraz śmiało możemy założyć, że może liczyć na mocne wsparcie ze strony pracowników.

Reklama

"Czekam na to jak na zbawienie", "Pracuje 34 lata na zmiany w chemii. Wychowałam dwoje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Niedziele, święta w pracy, przez 12 godzin. Brak życia rodzinnego i to wszystko za dwa tysiące miesięcznie. Mam dość, chcę już odejść i trochę normalnie pożyć", "Bezwzględnie uchwalić emeryturę stażową i niech się eksperci nie martwią, że będzie ona niska. To mój problem, czy chcę pracować, czy odpocząć po 40 latach ciężkiej pracy, gdzie czuję się absolutnie wypalony i styrany. Dość mamy odwlekania tego ważnego dla nas tematu". Takie opinie możemy przeczytać pod tekstami o pomyśle OPZZ, jakie publikowaliśmy wcześniej na łamach PulsHR.pl. W gronie pracowników trudno będzie znaleźć krytyków tego rozwiązania.

- Dzisiaj wiek emerytalny ma mniejsze znaczenie niż staż składkowy. Proponowane przez OPZZ rozwiązanie stworzy silny bodziec do rejestrowanej aktywności zawodowej, a wraz z tym zwiększy przychody budżetu państwa - mówi Łukasz Mycka z OPZZ. 

Odnosząc się do majowej pikiety, podkreśla, że ma ona bardzo duże znaczenie społeczne. - W 2010 roku zebraliśmy ponad 700 tys. podpisów pod naszym projektem obywatelskim. Chcemy się wywiązać z tego zadania, tego oczekuje od nas społeczeństwo. Nie ma dnia, abyśmy nie dostawali zapytań w tym zakresie - podkreśla. Jak wyjaśnia zaproponowane przez nich rozwiązanie ma być dodatkową możliwością, a nie obowiązkiem.

Emerytura stażowa jak najbardziej, ale po ilu latach pracy?

Z dużo większym dystansem do tego rozwiązania podchodzą przedstawiciele pracodawców. W pierwszej kolejności podkreślają, że w praktyce emerytury stażowe oznaczają ponowne obniżenie wieku emerytalnego, a ten w Polsce i tak jest już jednym z najniższych wśród krajów Unii Europejskiej. Przykładowo jeśli mężczyzna rozpocznie pracę w wieku 18 lat, zgodnie z pomysłem OPZZ prawo do emerytury nabędzie mając 58 lat. Dziś musi pracować do 65. roku życia.

Jeremi Mordasewicz, doradca zarządu Konfederacji Lewiatan, mówi wprost: - Dalsze obniżanie wieku emerytalnego jest nieakceptowalne. O wprowadzeniu emerytur stażowych jak najbardziej możemy rozmawiać, ale wyłącznie w sytuacji, kiedy staż pracy będzie odpowiednio długi.

Długi, czyli jaki? - Relacja między okresem pracy a okresem emerytury w cyklu życia powinna stanowić trzy do jednego. Mniej akceptowalną zależnością jest dwa do jednego. Najlepiej by było, byśmy pracowali 45 lat i przez 15 lat pobierali emeryturę. Akceptowalne jest też 40 lat pracy i 20 emerytury - wylicza ekspert Konfederacji Lewiatan. 

Mordasewicz zaznacza również, że by to rozwiązanie się sprawdziło, konieczne byłoby wyrównanie stażu pracy dla kobiet i mężczyzn. Jak wyjaśnia, o ile jeszcze 40-letni staż pracy dla mężczyzny, który oznaczałby wiek przejścia na emeryturę w wieku ok. 65 lat, mieści się w standardach europejskich, to w przypadku kobiet, które mogą odejść na emeryturę w wieku 60 lat, nie daje przestrzeni na wprowadzenie emerytur stażowych.

- Trudno sobie wyobrazić, żeby w XXI wieku ktoś mógł przechodzić na emeryturę wcześniej niż w wieku 60 lat. Pamiętajmy, że 60-letnia kobieta ma przed sobą 25 lat życia. Już ta sytuacja powoduje, że bardzo wiele kobiet nie wypracuje nawet minimalnej emerytury i pozostaje na utrzymaniu podatników. Umożliwienie przejścia na emeryturę jeszcze wcześniej tylko pogłębiłoby ten problem - wskazuje Mordasewicz.

W kwestii finansów uspokaja Mycka, który przekonuje, że zaproponowany przez nich staż pracy daje prawo do otrzymywania co najmniej minimalnej emerytury. 

Jego zdaniem, jeśli rzeczywiście miałoby dojść do rozmów o wprowadzeniu nowego rozwiązania emerytalnego, to moglibyśmy mówić wyłącznie o emeryturze stażowej, ale przyznawanej co najmniej po 40 latach pracy (bez względu na płeć).

- W praktyce zmiana powinna wyglądać następująco: w pierwszej kolejności zaczynamy zrównywać wiek emerytalny kobiet i mężczyzn - jest to uzasadnione, bo kobiety żyją dłużej. Następnie, wydłużamy staż pracy do co najmniej 40 lat. Na koniec przyjmujemy emeryturę stażową dla wszystkich po 40 latach pracy, ale jednocześnie pozostawiamy wiek emerytalny na poziomie 62-63 lat - mówi Mordasewicz.

Autor: KDS

Więcej informacji na www.pulshr.pl

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »