Dobra wiadomość dla 200 000 kobiet

Władze Singapuru gwarantują, że od nowego roku zagraniczne pomoce domowe pracujące w tym mieście będą miały zagwarantowany w każdym tygodniu jeden dzień wolny od pracy.

Singapur, będący symbolem azjatyckiej potęgi i czystości, jest powszechnie krytykowany za złe warunki pracy ponad 200 000 kobiet pracujących tam jako gosposie i pokojówki. Na dzień wolny od pracy kobiety będą musiały poczekać aż do 1 stycznia przyszłego roku. Dopiero wtedy bowiem nowe prawo wejdzie w życie.

W Singapurze ponad 200 000 kobiet pracuje jako pomoce domowe. Większość z nich pochodzi z Filipin, Indii, Indonezji i Sri Lanki. Nierzadko podczas pierwszych dwóch lat pobytu w Singapurze, kobiety te nie mają ani jednego dnia wolnego od pracy.

Reklama

Władze Singapuru od lat krytykowane są za brak regulacji dotyczących czasu pracy i ochrony socjalnej zagranicznych pomocy domowych. Decyzję singapurskiego ministerstwa pracy pozytywnie oceniła nowojorska Human Rights Watch. W opinii tej organizacji, nowe przepisy nie gwarantują jednak pełnej ochrony praw zagranicznych pomocy domowych i są wciąż dalekie od międzynarodowych standardów.

_ _ _ _ _

Rząd Singapuru będzie natomiast starał się zmniejszyć liczbę zagranicznych pracowników w kraju - powiedział w piątek w parlamencie wicepremier Tharman Shanmugaratnam, który jest też ministrem finansów i ds. siły roboczej. W Singapurze coraz większe jest niezadowolenie z drożejących mieszkań, zatłoczonego transportu publicznego i utrzymujących się na tym samym poziomie płac nisko zarabiających pracowników.

Według wicepremiera Tharmana, rząd obniży procent zagranicznych pracowników, jakich mogą zatrudniać firmy produkcyjne i usługowe i będzie kontynuować czteroletni plan zwiększania opodatkowania zatrudnionych imigrantów. "Musimy zmniejszyć naszą zależność od pracowników z zagranicy" - oświadczył wicepremier dodając, że ciągły szybki napływ zagranicznych pracowników będzie w nieunikniony sposób wpływać negatywnie na singapurskie społeczeństwo i infrastrukturę kraju.

Gwałtowny napływ zagranicznych pracowników w ubiegłym dziesięcioleciu stał się problemem politycznym w zamożnym, 5-milionowym Singapurze.

W poszukiwaniu zatrudnienia w dynamicznie rozwijającej się gospodarce na wyspę tłumnie ściągali ludzie z Indii, Chin i innych krajów azjatyckich.

W Singapurze płaca minimalna nie obowiązuje i partie opozycyjne twierdzą, że zatrudnianie zagranicznych pracowników pomaga utrzymać płace na niskim poziomie ze szkodą dla Singapurczyków. W ostatnich dwóch latach liczba zagranicznych pracowników rosła co rok o 7,5 proc., tak że obecnie imigranci stanowią jedną trzecią siły roboczej w Singapurze - powiedział Tharman.

Rząd obniży procent imigrantów zatrudnianych przez firmy produkcyjne do 60 z 65 proc., a w usługowych do 45 z 50 proc. - oznajmił wicepremier. - Łatwa dostępność pracowników zagranicznych zmniejsza zachęty dla firm do unowocześniania się, projektowania lepszych miejsc pracy i podnoszenia efektywności - dodał wcześniej Tharman.

Rząd Singapuru przewiduje, że wzrost gospodarczy w tym roku wyniesie między 1 a 3 proc., podczas gdy w ubiegłym roku sięgnął 4,9 proc., a w roku 2010 wyniósł 14,5 proc. Władze spodziewają się, iż tegoroczna nadwyżka budżetowa wyniesie 1,3 mld dolarów singapurskich (1 mld USD) - 0,4 proc. PKB. Dzięki wyższym niż się spodziewano dochodom z podatków od firm i nieruchomości nadwyżka budżetowa Singapuru w 2011 roku wyniosła 2,3 mld dolarów singapurskich, czyli 0,7 proc. PKB.

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »