Czarne chmury nad Irlandią?

Irlandzki tygrys stracił kilka zębów. W styczniu bezrobocie wyniosło 4,9 proc. i było najwyższe od ośmiu lat. Na razie źle się dzieje głównie w branży budowlanej.

Okazuje się, że nic nie trwa wiecznie, a zwłaszcza cuda. Fantastyczne postępy jakie przez lata czyniła irlandzka gospodarka były w dużej mierze sztucznie kreowane przez wielki boom budowlany. W Irlandii budowano na potęgę. Budowlańcy nie nadążali z realizacją zleceń, więc ceny mieszkań i domów pięły się w górę. Rosnące ciągle ceny nieruchomości sprawiły, że do gry włączyli się spekulanci i budowlany balon nadymał się jeszcze bardziej. Wszystko kręciło się dzięki kredytom.

35 tys. euro długów

Teraz okazuje się, że Irlandczycy są najbardziej zadłużonym narodem świata. Na jednego mieszkańca (licząc także niemowlęta i starców) przypada 35 tys. euro długów. 90 proc. tych pożyczek poszło na sfinansowanie budowy domów i mieszkań.

Reklama

Co gorsza, Irlandia tak naprawdę nie potrzebowała tych inwestycji. Tysiące nowych lokali czeka na sprzedaż. Ocenia się, że co szósty irlandzki dom i mieszkanie stoją puste, bo nie ma ich kto kupić albo nie ma komu wynająć.

Ubywa miejsc pracy

Wg rządowych prognoz w 2008 r. w Irlandii przybędzie 21 tys. miejsc pracy, czyli o 50 tys. mniej niż w ubiegłym roku. Równocześnie powoli rośnie poziom bezrobocia. W ciągu minionego roku liczba pobierających zasiłki wzrosła o 22 tys. osób. Coraz gorsze dane ekonomiczne dotyczą głównie branży budowlanej.

Pierwsze złe wiadomości docierają jednak także z innych sektorów gospodarki. Tylko w styczniu grupowe zwolnienia miały miejsce w Jacob Fruitfield (przemysł wytwórczy), Iqon Technologies (informatyka) i Allergen (przemysł farmaceutyczny). Za zagrożone uważa się 1500 miejsc pracy w dublińskiej firmie SR Technics zajmującej się obsługą samolotów.

Co będzie z Polakami?

W Irlandii legalnie pracuje ok. 200 tys. naszych rodaków, a kolejne kilkadziesiąt tysięcy funkcjonuje poza oficjalną gospodarką. Ogółem irlandzki rynek pracy daje zatrudnienie dwóm milionom osób. A więc co 10-ty pracujący na Zielonej Wyspie to Polak. W tej sytuacji siłą rzeczy także i my musimy odczuć pogarszającą się kondycję celtyckiego tygrysa.

O wyrażenie opinii na temat aktualnej sytuacji na irlandzkim rynku pracy zwróciliśmy się do mieszkających w Irlandii Polaków: szefów polskich firm budowlanych, przedstawicieli mediów oraz pracownika Ambasady RP w Dublinie.

Józef Leszczyński, Maciej Sibilak

Mówią szefowie polskich firm - Robert Frączak, TBFconstruction, Cork. Jeszcze kilkanaście miesięcy temu panowało w Irlandii budowlane szaleństwo. To wtedy wraz z kolegami z Polski postanowiłem zrezygnować z prac w irlandzkiej firmie i założyć własną działalność. Na początku nie mogliśmy opędzić się od pracy. Potem przyszedł zastój, mniejsze zyski, a w końcu kłopoty ze zleceniami. Część moich kolegów stwierdziła, że nie ma sensu dalej tego ciągnąć. Zrezygnowałem więc z usług związanych z budowaniem domów na rzecz remontów. Idzie nam teraz całkiem nieźle, choć nie ukrywam, że ta cała sytuacja budzi mój niepokój. Piotr Miśkiewicz, MK Building Construction, Dublin. Jakiś czas temu założyłem w Irlandii kilkuosobową firmę budowlaną. Niestety musiałem zrezygnować, z powodu niewielkiej liczby zleceń. W Irlandii nastąpiło dość mocne spowolnienie w budownictwie mieszkaniowym. Deweloperzy, którzy masowo budowali domki jednorodzinne i apartamenty przerzucili się na większe inwestycje w infrastrukturę. Jest chyba jednak za wcześnie, by mówić o kryzysie. Niewykluczone, że najgorsze jeszcze przed nami. W obecnej sytuacji na rynku najwięcej problemów ze znalezieniem zatrudnienia będą mieć pracownicy niewykwalifikowani oraz osoby nie znające języka. Takie kłopoty powinny ominąć fachowców, których tu ciągle brakuje. Tomasz Mikołajko, T.J Carpantery, Dublin. Słyszałem w telewizji, że pracę w irlandzkim budownictwie straci w tym roku co najmniej 10 tys. osób. Coraz więcej firm powiązanych z tą branżą zaczyna zmniejszać zatrudnienie. Przykładem tego jest okoliczna fabryka grzejników, która zwolniła już 100 osób. W obecnej sytuacji największe kłopoty z pracą będą mieć osoby przyjeżdżające do Irlandii z nastawieniem na pracę w charakterze pomocnika na budowie. Takich ludzi jest tutaj najwięcej, a niewielu z nich stać na własny samochód i narzędzia. Początek roku nie jest najlepszym okresem na przyjazd do Irlandii. Od stycznia do kwietnia panuje tu martwy sezon. Wielu moich sąsiadów siedzi teraz w domu. Jestem już w tym kraju od trzech lat i po raz kolejny obserwuje to dziwne zjawisko. Trudno powiedzieć, co jest tego przyczyną. Andrzej Bukowski, Bukan Construction, Dublin. Kryzys w Irlandii nie obejmuje całego sektora budowlanego. Największe problemy dotyczą segmentu budowy mieszkań. Rynek nieruchomości jest już mocno nasycony, a zainteresowanych nabywców brakuje. Kłopotów ze zleceniami nie powinny mieć firmy zajmujące się wykończeniówką i remontami. Jakość usług świadczona w tym segmencie przez irlandzkie firmy stoi na bardzo niskim poziomie. Dlatego dużym wzięciem cieszą się Polacy, którzy doskonale się na tym znają i pracują znaczniej wydajniej. Do roboty, którą wykonuje dwóch Polaków potrzeba czterech Irlandczyków. Zastój na początku sezonu spowodowany jest przygotowywaniem i planowaniem inwestycji oraz rozdzielaniem środków finansowych w sektorze publicznym.

Zdaniem dziennikarzy i dyplomatów

Przełomowe trzy lata - Anna Paś, redaktor naczelna tygodnika ?Polski Express?, Dublin.

Bez paniki! W 2008 r. irlandzka gospodarka faktycznie trochę gorzej funkcjonuje, ale dalej ten kraj może się pochwalić solidnym wzrostem rzędu 3-4 proc. i ciągle niskim bezrobociem na poziomie 4 proc. Faktycznie ubywa miejsc pracy w budownictwie mieszkaniowym, ale z drugiej strony, m. in. dzięki aktywnej postawie rządu, zaczyna się wielki boom w innych działach budowlanych. Myślę tu o budowie metra w Dublinie, nowych szkół, szpitali i centrów biznesowych. Ponadto dalej pełną parą idą remonty mieszkań i domów, a w tych właśnie usługach specjalizują się nasi rodacy.

Polakom którzy dopiero teraz wybierają się do Irlandii radzę, aby szukali pracy w usługach i turystyce, bo w tych działach gospodarki boom nadal trwa. Dochodzą mnie słuchy, że część Polaków, którzy byli tutaj dłużej pakuje manatki i wraca nad Wisłę. Moim zdaniem nie jest to związane z sytuacją na irlandzkim rynku pracy lecz znane psychologom zjawisko. Ponoć trzy lata za granicą to taki przełomowy okres. Po tym czasie część osób decyduje się na powrót. Ja osobiście nie znam jednak nikogo kto wracałby teraz do kraju.

Praca i nauka za granicą
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »