Brakuje rąk do pracy, a Polacy Polakom Ukraińców podbierają

Ponad 26 000, 50 000, 106 000 i 192 000 - tylu Ukraińców otrzymywało zezwolenie na pracę w Polsce kolejno od 2014 do 2017 roku. W pierwszym półroczu bieżącego roku taki dokument otrzymało już ponad 110 000 naszych wschodnich sąsiadów. Łatwo obliczyć, że z roku na rok liczba Ukraińców przyjeżdżających do Polski w celach zarobkowych podwaja się. Na początku witani z rezerwą, dziś okazują się pracownikami na wagę złota. Na polskim rynku pracy od kilku miesięcy trwa rywalizacja o Ukraińca-pracownika. Jak się okazuje, coraz częściej ma ona niewiele wspólnego z jakimikolwiek zasadami "fair play".

- Dochodzi już do tak absurdalnych sytuacji, że przedstawiciele jednej firmy potrafią przyjechać do innej firmy, w której pracują Ukraińcy, i pod nosem pracodawcy wprost pytają: "ile zarabiacie?". A następnie oferują więcej. Ukraińcy dają się przekonywać, a dana firma nagle, z dnia na dzień, zostaje bez kilku, a nawet kilkunastu pracowników - opowiada Dariusz Michalski, prezes agencji HR Global Group.

Budowlanka ma problem...

Takie praktyki mogą doprowadzić do brzemiennych w skutkach sytuacji. Z problemem podbierania pracowników spotyka się przede wszystkim tzw. "budowlanka". Głównie, dlatego że jest branżą, która "na wczoraj" potrzebuje nawet do 150 tys. pracowników. Po zastoju w budownictwie w 2016 roku, teraz w całej Polsce realizowanych jest ogrom inwestycji infrastrukturalnych, drogowych czy mieszkaniowych. I co najmniej kilkadziesiąt z nich nie zostanie zrealizowanych na czas.

Reklama

- Mało tego, wielce prawdopodobne, że przy obecnej sytuacji na rynku pracy, czyli braku rąk do pracy, oraz tendencji do podbierania sobie pracowników, wiele firm po prostu upadnie. Coraz więcej wskazuje na to, że będziemy świadkami kapitulacji większej ilości firm, niż przed EURO 2012. Jeszcze kilka miesięcy temu wydawało się to wręcz niewyobrażalne - mówi ekspert rynku pracy.

O wielkości problemu dotyczącego braku rąk do pracy, pomimo coraz większej liczby pracujących w Polsce Ukraińców, świadczy fakt, że podane na początku tekstu dane dotyczą jedynie dłuższych zezwoleń na pracę. Tymczasem zdecydowanie więcej naszych sąsiadów otrzymało tzw. zezwolenia na pracę na okres 6 miesięcy. Takich oświadczeń w pierwszej połowie 2018 roku wydanych zostało - uwaga! - ponad 680 000.

...dlatego podbiera pracowników produkcji

W efekcie problemów kadrowych, firmy budowlane zaczęły już nie tylko podbierać sobie pracowników prosto z placów budowy, ale z "rekrutacją" ruszyły dalej. I tak, dziś coraz mocniej takie działania odczuwają firmy z sektora produkcyjnego. Nawet te będące liderami w swoich branżach. Mimo, że wiele z nich zapewnia swoim pracownikom z Ukrainy np. bezpłatne dojazdy do zakładów produkcyjnych, noclegi, a niektóre nawet obiady, w rywalizacji z budowlanką często stoją na pozycji straconej.

- Sytuacja w budowlance spowodowała, że firmy już dawno pogodziły się z faktem, że muszą szukać jakiegokolwiek pracownika, nawet takiego bez podstawowych umiejętności. Wykwalifikowani już dawno pracują poza granicami naszego kraju. A dla budowlanki pracownicy produkcji są o tyle łakomym kąskiem, że posiadają doświadczenie w pracy fizycznej, nie obawiają się jej. Ukraińcy generalnie zbudowali sobie w Polsce pozytywny wizerunek pracownika chętnego do pracy. Problem w tym, że stosowane przez budowlankę "praktyki rekrutacji" zaczynają negatywnie wpływać na kolejne sektory - zauważa Dariusz Michalski.

Opóźnienia w produkcji przynoszą zazwyczaj polskim firmom duże straty finansowe, zwłaszcza tym, które produkują i dostarczają produkty na rynki międzynarodowe. Nagłe i niespodziewane braki kadrowe, często sięgające nawet kilkunastu pracowników, mocno utrudniają realizację podpisanych z klientami umów.

Kto na ratunek?

Brak rąk do pracy m.in. w budowlance i produkcji był i jest dużym problemem samym w sobie. Obecnie stosowane praktyki podbierania sobie pracowników przyjeżdżających pracować do Polski z Ukrainy, jest problemem jeszcze większym. Jasno obrazują bowiem, jak cenni stali się dla nas Ukraińcy. Tymczasem niewykluczone, że prędzej czy później otworzy się na nich także niemiecki rynek pracy, a wtedy - uważają eksperci rynku pracy - zdecydowana większość z nich spakuje się i opuści Polskę.

- Ukraińcy chętnie przyjeżdżają pracować do Polski z co najmniej kilku powodów: bardzo podobnego języka, stosunkowo niewielkiej odległości od domu rodzinnego, bliskości kulturowej oraz coraz lepszych zarobków. Ale to właśnie te zarobki są dla nich kluczowe i jeśli Niemcy faktycznie otworzą przed nimi swoje drzwi, pewnym jest, że z radością przekroczą ich próg - uważa Dariusz Michalski. I dodaje na koniec: - Tym samym polski rynek pracy zmuszony został do poszukiwania alternatywnych rozwiązań. Dlatego coraz częściej zatrudnienie znajdują w Polsce m.in. Hindusi czy Nepalczycy. Obecnie być może jeszcze niechętnie, ale wkrótce mogą stać się dla Polski równie wartościowymi pracownikami, jak obecnie Ukraińcy.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »