Brak chętnych na 7462 zł

Armia szuka tłumaczy języka arabskiego, dari, serbsko-chorwackiego i albańskiego, którzy wyruszyliby na zagraniczne misje, pisze "Dziennik". Jednak mało kto chce taką pracę podjąć. "Ludzie nie chcą jechać tam, gdzie ktoś może im głowę odstrzelić" - mówią arabiści.

Na stronach MON (www.cwmp.wp.mil.pl) ukazały się oferty dla tłumaczy. Powinni mieć obywatelstwo polskie, dobrze znać języki i mieć kilkuletnią praktykę. Najbardziej potrzeba ludzi w Iraku i Afganistanie. Ale nikt się do takich wyjazdów nie garnie.

- Irakijczycy mieszkający w Polsce nie chcą być uznani za zdrajców pracujących dla okupantów. Poza tym boją się, że zostaną zamordowani - mówi "Dziennikowi" były pracownik ambasady irackiej w Polsce.

Chętnych brakuje, mimo że armia podnosi stawki. - Tłumacze I - IV kontyngentu w Iraku dostawali po około 1600 dolarów na rękę, co wtedy dawało 6 tys. zł plus 800 zł pensji krajowej - mówi absolwent arabistyki, który pracował dla wojska. - Obecnie w Afganistanie tłumacz otrzymuje 7462 zł należności za pobyt na misji oraz 936 zł uposażenia krajowego - informuje Jarosław Rybak, rzecznik MON. Nie chce jednak zdradzić, ilu ludzi potrzeba.

Reklama

Kilka dni temu Dania zrobiła rzecz bez precedensu. Wycofując kontyngent z Iraku, zabrała ze sobą 200 Irakijczyków, którzy pracowali dla wojska, w tym 80 tłumaczy. Dostali wizy, będą mogli ubiegać się o azyl. Pomysł narodził się po tym, jak w grudniu ub.r. jeden z ich kolegów został zamordowany.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »