Bez etatu, szefa i określonych godzin pracy

Leżysz pod palmą, stukasz w laptopa, a na koncie przybywa zer. Tak może wyglądać praca freelancera. W Polsce jeszcze trudno o taki scenariusz. I to nie dlatego, że nie rosną u nas palmy.

Freelancer - wolny strzelec - pracuje bez: etatu, szefa, określonych godzin pracy, ale też bez: płatnych wakacji, świąt, automatycznego ubezpieczenia i opieki medycznej. Najczęściej jest programistą, grafikiem, dziennikarzem, fotografem, malarzem, doradcą lub tłumaczem. Dzięki Internetowi lista wolnych zawodów dynamicznie i twórczo się rozwija. Forma takiego zatrudnienia staje się coraz popularniejsza. Stałej umowy o pracę nie ma 3,3 mln pracujących Polaków. To 6-krotnie więcej niż 10 lat temu.

Z Gliwic do Nowej Zelandii

Najtrudniej jest na początku. - Niełatwo było znaleźć pierwszego klienta - wspomina Paweł Sadzewicz, freelancer od projektów internetowych i współwłaściciel strony www.freelancerzy.pl. - Za granicą freelancerzy mają więcej możliwości. Żeby rozszerzyć polski rynek, założyłem więc portal - mówi.

Reklama

Sadzewicz zaczął jeszcze na studiach. Jako student automatyki i robotyki na Uniwersytecie Śląskim w Gliwicach na zlecenie tworzył strony internetowe. - Na początku dla znajomych, potem dla pojedynczych klientów i w końcu dla agencji - wymienia. Dzisiaj tworzy dla firm w Anglii, USA, Australii i Nowej Zelandii. - Wszelkie kontakty utrzymywane są po angielsku, dlatego freelancer, który chce pracować dla zagranicznych firm, musi być nie tylko specjalistą w swojej dziedzinie, ale też bardzo dobrze znać język - wyjaśnia.

Na studiach zaczynała też Lidia Fręchowicz, absolwentka ASP w Krakowie. - Jestem rzeźbiarką, interesuje mnie przestrzeń, a ta internetowa daje duże możliwości - tłumaczy. Projektuje logo, tworzy grafiki i strony internetowe. - Na początku to była praca dodatkowa, dzisiaj utrzymuję się z niej z powodzeniem - dodaje.

Żadne z nich nie chce już pracować na etacie nawet w dużej firmie. - Co mi się nie podoba w takiej pracy? - zastanawia się Sadzewicz. - Płace mi się nie podobają - konkluduje. Inne doświadczenia w tej dziedzinie ma jednak Tadeusz Adamczuk z Zamościa, freelancer fotograf. - To bardziej hobby, dochodów raczej z tego nie mam - mówi. Mimo że ma na swoim koncie sporo nagród, to trudno mu znaleźć zlecenie albo chętnych na dotychczasowe prace.

"Gadane", mocne łokcie, profesjonalizm

Aby utrzymywać się z freelancingu, trzeba przetrwać pierwszy okres. - Trzeba "mieć gadane" - nie ukrywa Sadzewicz. - Ale najważniejsza jest dobra praca, determinacja (aby zmusić się do pracy w domu), konsekwencja i gotowość czasem na powalczenie. - Trzeba się łokciami przepychać, wchodzić oknem, jak drzwiami wyrzucą - dodaje Adamczuk. Freelancer musi też uważać na oszustów. - Zdarza się, że człowiek się napracuje i dostaje zapłatę po dwóch albo trzech miesiącach, a czasem wcale - mówi Fręchowicz.

Zleceniodawcy bywają nieuczciwi. - Klient deklaruje, że jest zainteresowany, zamawia pracę. Wykonuję część dzieła, wysyłam i wtedy dowiaduję się, że startuję dopiero w konkursie na to zlecenie - opowiada Dominika Kania, projektantka stron internetowych i grafiki.

Wadą jest brak automatycznego ubezpieczenia i często brak kontaktu z ludźmi. Ubezpieczyć można się jednak samodzielnie, a freelancerzy dawno już wpadli na pomysł, by nie tracić kontaktu z ludźmi: kilku wolnych strzelców z jednego miasta wynajmuje razem biuro, w którym pracują.

Autor: Małgorzata Słabosz

Magazynkariera
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »