Bauerzy liczą teraz na Rumunów
Dawno minęły czasu, gdy przy zbiorach w Niemczech w każdym sezonie pracowało około 300 tys. Polaków. Teraz jest to niewiele ponad 100 tysięcy. Zwolnione przez nas miejsca przejmują Rumuni. W ubiegłym roku było ich już ponad 47 tysięcy.
Niestety, Rumuni robią nam krecią robotę. U nich kryzys gospodarczy hula na całego. Bezrobocie utrzymuje się na wysokim poziomie, a płace należą do najniższych w Europie, minimalna stawka wynosi (w przeliczeniu na złote) - 650 zł, a średnia to zaledwie 1500 zł. Z tych względów kiepskie 5 euro za godzinę pracy u niemieckiego rolnika jest dla nich bardzo atrakcyjną ofertą.
Od 1 stycznia br. obywatele Rumunii i Bułgarii mogą bez pozwoleń podejmować w Niemczech, ale tylko w rolnictwie, tylko na okres do 6 miesięcy w roku. Na pełne uwolnienie rynku muszą czekać do 2014 roku. Nie jest to dla nas dobra wiadomość. Znikła bowiem ostatnia formalna bariera, która utrudniała mieszkańcom tych dwóch krajów podejmowania pracy sezonowej nad Renem.
Jeśli teraz uświadomimy sobie jak kiepska jest sytuacja gospodarcza w Rumunii (o Bułgarii nie ma co tu się rozpisywać, gdyż w tym kraju, mimo że też biedny, nie ma wielu chętnych do emigracji zarobkowej), jak wysokie jest tam bezrobocie i niskie płace, to łatwo przewidzieć że w tym roku pewnie już nie 50, ale może nawet 100 tysięcy Rumunów spróbuje w tym roku szczęścia na niemieckiej ziemi. A to oznacza, że bauerzy będą mieli w czym wybierać i z pewnością nie będą skorzy do podnoszenia stawek, które na tle innych krajów, w tym zwłaszcza Holandii, są i tak żenująco niskie.
Od lat stawki oferowane przez niemieckich rolników generalnie nie zmieniają się. Zwyczajowo wynoszą 5-6 euro za godzinę pracy. Więcej można zarobić pracując na akord, lecz wtedy trzeba dysponować nie tylko odpowiednią tężyzną fizyczną, ale też wykazać się zręcznością lub doświadczeniem. Jednak w najlepszym razie nie zarobimy więcej jak 7-8 euro w przeliczeniu na godzinę pracy.
W Niemczech nie ma jednolitej płacy minimalnej. Istnieją tylko regulację. Mający w tej kwestii najwięcej do powiedzenia związek zawodowy IG Bau-Agrar-Umwelt uznał, że od stycznia br. stawki pracowników sezonowych powinny być takie same jak zatrudnianych w rolnictwie na stałe. Są one zróżnicowane zależnie od landu i wahają się od 6,10 euro/h w Brandenburgii do 7,85 euro/h w Bawarii. To są jednak tylko stawki zalecane, które bauerzy mogą, ale nie muszą zaakceptować.
Od kilku lat Polacy, którzy pracują sezonowo za Odrą, a wyjechali tam mając polskie ubezpieczenie (chodzi tu o osoby przebywające na płatnym urlopie, jak np. nauczyciele, a także o prowadzących w Polsce własną działalność gospodarczą) powinni mieć składki odprowadzane do kasy polskiego ZUS-u. A to stanowi dla bauerów duży problem, tak finansowy jak organizacyjny. Dlatego wolą zatrudniać Polaków, którzy wyjechali będąc na bezrobociu, są studentami lub uczniami, ewentualnie mają status tzw. gospodyni domowej. W ich przypadku przez pierwsze dwa miesiące zatrudnienia muszą opłacać jedynie ubezpieczenie wypadkowe, które kosztuje tylko kilka euro. Normalne ubezpieczenie ze wszystkimi uprawnieniami do świadczeń obowiązuje od 3-ego miesiąca pracy.
Nadal często zdarza się, że bauerzy źle traktują pracowników sezonowych. Bywa też, że płacą im za mało albo wcale. W takich przypadkach pomocne może okazać się Europejskie Stowarzyszenie ds Migracji Zarobkowej, które powstało z inicjatywy związku zawodowego IG Bau. Stowarzyszenie troszczy się głównie o pracowników zagranicznych zatrudnionych w branży budowlanej i rolnej.
Siedziba Stowarzyszenia mieści się we Frankfurcie nad Menem. Więcej informacji, także w języku polskim, na stronie www.emwu.org. Działa też polska filia tej organizacji pod adresem: ul.Włodarzewska 87b/75, 02-393 Warszawa, tel. (+48 22) 409 46 21, fax (+48 22) 875 86 30.
Józef Leszczyński