A czy tobie grozi wypalenie zawodowe?

​Osoby na atrakcyjnych stanowiskach, wykonujące ciekawą i odpowiedzialną pracę oraz dobrze za nią wynagradzane - to najczęstsze ofiary wypalenia zawodowego. Jego główną przyczyną jest presja wywierana przez środowisko, w którym żyjemy.

Spiralę, która doprowadza do wypalenia zawodowego, nakręcamy my sami. "Mimo że zostajemy po godzinach, to jeszcze zabieramy pracę do domu. Często mailujemy i odbieramy telefony od klientów oraz szefa w weekendy. Nie potrafimy odmawiać i z każdym dniem bierzemy na siebie dodatkowe obowiązki. W ten sposób na własne życzenie doprowadzamy swój organizm do wyczerpania lub przemęczenia" - wyjaśnia w wywiadzie dla serwisu infoWire.pl Małgorzata Radzikowska, psycholog i coach z Pracowni Terapeutycznej.

Pracoholizm powoduje, że mamy coraz mniej czasu dla rodziny oraz znajomych, jesteśmy rzadziej w domu i nie uczestniczymy już tak często w spotkaniach towarzyskich. Zamiast zadowolenia z wyników w pracy odczuwamy narastający stres, który odbija się na naszym życiu prywatnym i zawodowym. Stajemy się nieefektywnym pracownikiem oraz wiecznie nieobecnym partnerem, przyjacielem czy rodzicem.

Reklama

W sytuacji kiedy uczucie wypalenia zawodowego zaczyna nas przygniatać, powinniśmy w pierwszej kolejności porozmawiać z kimś bliskim. Warto również skorzystać z pomocy psychologa. "Czasami wystarczą analiza swojego stylu życia i wyznaczenie priorytetów. W innym przypadku potrzebna będzie zmiana pracy, ale po wcześniejszym ustaleniu własnych zainteresowań" - uważa ekspertka.

Pobierz za darmo program PIT 2015

Dostarczył infoWire.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »