400 000 nowych bezrobotnych w naszym kraju?

Mniejszy wzrost PKB to kłopoty na rynku pracy. Mogą być większe, niż przewiduje rząd - alarmuje "Rzeczpospolita".

Ministrowie gabinetu Donalda Tuska prognozują w 2013 roku wzrost gospodarczy na poziomie 2,2 procent PKB, tymczasem ekonomiści coraz częściej mówią o 1 procencie, a nawet jeszcze mniej. Jeśli gospodarka tak zwolni, pojawi się w Polsce kilkaset tysięcy więcej osób bez pracy, a ci, którzy będą ją mieć, realnie zarobią mniej.

Prognozy korygują w dół coraz gorsze sygnały z rynku. Przy 2 procent wzrostu PKB w przyszłym roku stopa bezrobocia może wzrosnąć do 13,5 procent - szacują ekonomiści. Daje to około 170 tysięcy nowych bezrobotnych, a ich liczba wzrośnie do ponad 2 milionów 100 tysięcy. Jeśli wzrost gospodarczy spadnie do 1 procenta, sytuacja będzie znacznie gorsza.

Optymistyczne scenariusze przewidują 14-procentowe bezrobocie, ale niektórzy ekonomiści mówią nawet o 15 procentach. To oznaczałoby ponad 400 tysięcy nowych bezrobotnych. Spadnie też siła nabywcza wynagrodzeń tych, którzy pracę mają. Efekt to problemy w spłacie kredytów, konieczność oszczędzania na podstawowych wydatkach, obniżenie stopy życiowej. Zmalałaby zdolność Polaków do zaciągania w bankach nowych zobowiązań - na przykład na mieszkania, co doprowadziłoby do spadku cen nieruchomości.

Więcej w "Rzeczpospolitej".

- - - - - -

- Nie wszyscy pracodawcy w czasie recesji redukują zatrudnienie. Część z nich woli utrzymać nadmiar pracowników do czasu, aż ponownie będą mieli dla nich zajęcie. Takie zjawisko nazywane jest "chomikowaniem pracy" - tłumaczy Joanna Tyrowicz z Instytutu Ekonomicznego Narodowego Banku Polskiego. Zachowanie niezmienionego stanu zatrudnienia przy koniecznych redukcjach kosztów może odbywać się w różny sposób. Godziny pracy części lub wszystkich pracowników mogą być skracane, rezygnuje się z godzin nadliczbowych, część pełnych etatów zamieniana jest na pracę w niepełnym wymiarze godzin. Dzięki temu wykorzystywany jest potencjał wszystkich zatrudnionych.

W Niemczech doskonale sprawdziły się tak zwane banki czasu pracy. Pracodawcy wypożyczali sobie pracowników w momencie, kiedy był większy popyt na ich produkty. W Polsce taką magiczną parą wypożyczającą sobie pracowników są Koral i Zelmer. Zelmer ma największą sprzedaż jesienią a Koral latem, gdy sprzedaje najwięcej lodów.

Zjawisko chomikowania pracy rozpoczęło się u nas w latach 90. XX wieku. Wcześniej pracodawcom zdawało się, że zwolnią ludzi a potem nie będą mieli żadnego problemu ze znalezieniem nowych pracowników. Okazało się jednak, że zatrudnienie na przykład fachowców takie proste nie jest. Teraz pracodawcy wolą przeczekać, bo wiedzą, że chomikowanie pracowników jest tańsze niż późniejsze zatrudnianie od nowa i organizowanie szkoleń. Sami pracownicy też godzą się na czasowo niższe wynagrodzenia, po to, by zachować pracę.

Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL

IAR/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »