1,2 mln etatów w dwa lata

W ostatnich dwóch latach w Polsce powstało 1,2 mln nowych miejsc pracy. Etaty powstają wyłącznie w sektorze prywatnym - głównie w usługach i przemyśle. Polska ma wciąż najniższy wskaźnik zatrudnienia w Unii Europejskiej.

Z najnowszych danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w II kwartale tego roku pracowało w Polsce 15,15 mln osób. Dwa lata temu natomiast - 13,95 mln. W ciągu dwóch lat firmy stworzyły więc ponad 1,2 mln nowych miejsc pracy. Zatrudnienie zbliża się obecnie do rekordowego poziomu z 1998 roku, kiedy pracowało 15,6 mln osób. Wbrew obiegowej opinii, nie tylko emigracja przyczyniła się więc do spadku bezrobocia.

- To firmom, które tworzą nowe miejsca pracy, zawdzięczamy spadek bezrobocia - podkreśla Mateusz Walewski z Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych.

Reklama

Eksperci zwracają jednak uwagę, że tak duży wzrost zatrudnienia nie jest efektem działań rządu, ale wynika głównie z bardzo wysokiego wzrostu gospodarczego, dobrej koniunktury światowej i umiejętności dostosowania się przedsiębiorstw do wymagań rynkowych. Podkreślają, że rząd - wydłużając przywileje emerytalne, nie podnosząc wieku emerytalnego czy przeznaczając środki Funduszu Pracy zarezerwowane na aktywne formy walki z bezrobociem na opiekę zdrowotną - podejmuje decyzje mogące zaszkodzić sytuacji na rynku pracy.

Ubyło 1 mln bezrobotnych

Dwa lata temu, w II kwartale 2005 r., w urzędach pracy zarejestrowanych było 2,82 mln osób. W sierpniu tego roku ich liczba zmniejszyła się do 1,82 mln. W ciągu ostatnich dwóch lat w Polsce ubyło więc 1 mln bezrobotnych. Wskaźnik bezrobocia obniżył się w tym czasie z 17,7 proc. do 12 proc.

Co ważne, bezrobocie jest zdecydowanie mniejsze wśród ludzi młodych. Jeszcze dwa lata temu według prowadzonego przez GUS Badania Aktywności Ekonomicznej Ludności (BAEL) wskaźnik bezrobocia wśród osób w wieku 15-24 lata wynosił 39,9 proc. Obecnie jest on o połowę niższy i wynosi 21,6 proc.

Jednak, jak podkreślają eksperci, poprawę sytuacji na rynku pracy bardziej odzwierciedlają dane dotyczące osób pracujących.

- Wskaźnikami bezrobocia można manipulować, zmieniając na przykład definicję bezrobotnego. Dlatego ważniejsze jest, ile osób pracuje i jaki jest wskaźnik zatrudnienia - podkreśla prof. Elżbieta Kryńska z Uniwersytetu Łódzkiego.

Z najnowszych danych BAEL wynika, że oprócz tego, że przybywa miejsc pracy, powstają one w branżach najbardziej pożądanych dla nowoczesnej gospodarki. W usługach firmy stworzyły 804 tys. etatów, a w przemyśle 484 tys. Obecnie pracuje tam odpowiednio 8,22 i 4,63 mln osób. O 85 tys. (do 2,3 mln) zmniejszyła się natomiast liczba pracujących w rolnictwie. Nowe etaty powstawały też wyłącznie w sektorze prywatnym. W publicznym pracuje obecnie 4,21 mln osób, a dwa lata temu pracowało 4,22 mln osób.

Mniej emigrantów

Eksperci podkreślają, że teza o wyłącznym wpływie emigracji na spadek bezrobocia w Polsce jest nieuprawniona, bo zmniejsza się ono głównie dzięki rosnącej liczbie etatów w Polsce. Skala emigracji jest też zdecydowanie niższa niż się powszechnie uważa. Profesor Cezary Żołędowski z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego ocenia, że legalne zatrudnienie w krajach Europejskiego Obszaru Gospodarczego (wszystkie kraje UE, Islandia, Liechtenstein i Norwegia) podejmuje obecnie 800-900 tys. osób rocznie, wliczając w to osoby wykonujące pracę sezonową i tych, którzy przemieszczają się wahadłowo między Polską a krajem zatrudnienia.

- Informacje medialne o 2-3 mln emigrantach zarobkowych z Polski są niepotwierdzone badaniami i można je uznać za fantastyczne - podkreśla prof. Cezary Żołędowski.

Profesor Elżbieta Kryńska zwraca uwagę, że emigracja ta przyczyniła się do szybszego spadku bezrobocia, ale nie jest jego przyczyną. Tłumaczy, że wyjeżdżają głównie osoby bardziej dynamiczne i młode, które mają też większe szanse na znalezienie zatrudnienia w Polsce.

- Dzięki temu, że wyjechały, łatwiej znaleźć pracę tym, którzy zostają - tłumaczy.

Wciąż za mało osób pracuje

Mateusz Walewski uważa, że już niedługo liczba pracujących w Polsce może przekroczyć 15,6 mln osób, czyli będzie to najlepszy wynik pod tym względem po 1989 roku. Eksperci podkreślają jednak, że obecna sytuacja jest głównie efektem wyjątkowo dobrej koniunktury gospodarczej w UE i na świecie.

Henryk Michałowicz, ekspert Konfederacji Pracodawców Polskich, zwraca uwagę, że taka poprawa może być też spowodowana decyzją o obniżeniu podatku dochodowego dla firm. Zdaniem specjalistów, aby podtrzymać obecną tendencję na rynku pracy, rząd powinien przeprowadzić niezbędne zmiany.

- Musimy przygotować się na to, że koniunktura się skończy, a okres wzrostu gospodarczego jest najlepszy na wprowadzanie niepopularnych, ale koniecznych reform - podkreśla prof. Elżbieta Kryńska.

Tłumaczy, że dochodzące z USA sygnały o pogarszającej się kondycji tamtejszej gospodarki powinny być sygnałem ostrzegawczym dla rządu.

Eksperci podkreślają też, że mimo poprawiającej się sytuacji w Polsce, nadal bardzo niewiele osób pracuje. Z danych GUS wynika, że wskaźnik zatrudnienia wśród osób w wieku 15-64 lata (to ten wskaźnik według Strategii Lizbońskiej ma wynieść w 2010 roku 70 proc.) w II kwartale tego roku wynosił 56,8 proc. Jest to najgorszy wynik w UE. Średnia dla 27 krajów Unii wynosi 64,4 proc.

Zaniechania i złe decyzje rządu

- Rząd zdecydował wydłużyć o rok przywileje emerytalne. Spowoduje to, że kolejne kilkaset tysięcy osób zniknie z rynku pracy, zacznie pobierać świadczenia, które sfinansują osoby pracujące - zauważa prof. Marek Góra z SGH.

Tłumaczy, że taka polityka doprowadzi wcześniej czy później do konieczności podwyższenia podatków lub składek do ZUS.

- To na pewno nie poprawi sytuacji na rynku pracy - podkreśla prof. Marek Góra.

Podobne zastrzeżenia zgłasza Henryk Michałowicz. Tłumaczy, że decyzja o wydłużaniu przywilejów jest zupełnie nieracjonalna, biorąc pod uwagę braki pracowników na rynku i to, że w Polsce niewiele osób pracuje. Profesor Elżbieta Kryńska zauważa, że decyzja rządu może doprowadzić do dalszego wzrostu liczby osób biernych zawodowo, czyli takich, które są w wieku zdolności do pracy, ale nie pracują.

- Takich osób jest w Polsce 14,6 mln i mimo wzrostu zatrudnienia ich liczba stale rośnie - podkreśla.

Tłumaczy, że część z nich kształci się lub jest niezdolna do pracy ze względu na stan zdrowia, ale wiele z nich to osoby korzystające z wcześniejszych emerytur, które mogłyby jeszcze pracować, a dzięki istniejącym przepisom odchodzą z rynku pracy. Zdaniem prof. Elżbiety Kryńskiej, rząd powinien raczej podwyższać wiek emerytalny niż wydłużać przywileje.

Eksperci przestrzegają też przed dalszymi skokowymi podwyżkami płacy minimalnej.

Więcej na aktywizację

W rejestrach urzędów pracy pozostała grupa osób najtrudniejsza do aktywizacji. Według danych GUS, połowa z nich to osoby długotrwale bezrobotne (bez pracy ponad 12 miesięcy), a około 60 proc. zarejestrowanych nie posiada kwalifikacji. A im dłuższa przerwa w pracy, tym niższa szansa na aktywizację. Z kolei osoby bez kwalifikacji są mało atrakcyjne dla pracodawców.

- Do bezrobotnych, którzy pozostali w urzędach pracy, trzeba kierować indywidualnie programy, dzięki którym będą się aktywizować, co wymaga usprawnienia i wzmocnienia polityki państwa na rynku pracy - uważa prof. Elżbieta Kryńska.

Podobnie uważa Michał Boni, który podkreśla, że pozostałymi osobami w rejestrach bezrobotnych powinny bardzo solidnie zająć się służby zatrudnienia, bo są to osoby wymagające ogromnej pracy. Przeważnie długo nie pracowały, są nisko wykwalifikowane, mało mobilne, często nie mają stażu pracy. Musi więc wzrosnąć liczba doradców i pośredników pracy. Coraz więcej środków powinno też być przeznaczane na aktywną politykę rynku pracy.

Wymaga to jednak nakładów. Tymczasem rząd chce odebrać Funduszowi Pracy około 4 mld zł, przeznaczonych właśnie na aktywną politykę rynku pracy. Zdaniem ekspertów, jest to krótkowzroczne posunięcie, mogące zahamować spadek bezrobocia.

Bartosz Marczuk

Gazeta Prawna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »