"Neue Zürcher Zeitung": Polska staje się krajem imigracji zarobkowej

Polska gospodarka nie będzie mogła kwitnąć bez imigracji zarobkowej z Ukrainy. Będzie też musiała tolerować cudzoziemców różnego pochodzenia - stwierdza "Neue Zürcher Zeitung" ("NZZ").

O pracujących w Polsce ukraińskich imigrantach zarobkowych pisze w "NZZ" Matthias Benz z Warszawy: "Są oni dobrze zintegrowani i w przeciwieństwie do muzułmanów mile widziani. W przyszłości jednak polskie przedsiębiorstwa będą musiały działać na rynku pracy bardziej elastycznie".

Dziennikarz pisze najpierw o młodej Ukraince, absolwentce ekonomii, która pracowała już w wielu miejscach, a obecnie jest kelnerką w jednej z warszawskich restauracji. Otrzymała, jak wszyscy imigranci zarobkowi w Polsce, półroczne pozwolenie na pobyt i czeka na "Kartę Polaka" - pozwolenie na pobyt dla cudzoziemców o polskich korzeniach.

Reklama

"Bez Ukrainek i Ukraińców niewiele funkcjonowałoby w wielu obszarach gospodarki" - zauważa autor artykułu. Z danych, które podaje, wynika, że większość pracowników na budowach w Warszawie to Ukraińcy. Stanowią oni też 90 proc. kierowców taksówek UBER. Pracują w okresie żniw, a kobiety z Ukrainy są zatrudniane przy usługach serwisowych, na recepcji, jako pokojówki, w handlu detalicznym i jako pomoce domowe. "Potrzebujemy imigracji" - cytuje Matthias Benz z wywiadu z polskim ministrem gospodarki i finansów Mateuszem Morawieckim, zamieszczonego obok komentarza we wtorkowym wydaniu "NZZ".

Informatycy z Ukrainy

Minister Morawiecki wymienia dwie liczby: dwa miliony Ukraińców i Białorusinów obecnie pracujących w Polsce i taką samą liczbę Polaków, którzy wyemigrowali po wstąpieniu Polski do UE. Pracują na budowach w Wlk. Brytanii i w Niemczech, a polskie pielęgniarki w szwedzkich i brytyjskich szpitalach. "Ich miejsce w ojczyźnie często zajmowali w poprzednich latach ukraińscy imigranci" - wyjaśnia Matthias Benz.

W opinii autora artykułu w "NZZ" "nowa fala migracyjna odzwierciedla, jak ostatnio dobrze rozwija się polska gospodarka". Benz przypomina, że Polsce, obecnie należącej do najbardziej rozwijających się gospodarek europejskich, udało się uniknąć recesji w dobie kryzysu gospodarczego i finansowego. Spadła też stopa bezrobocia. Ale, jak w wielu krajach Europy Środkowej i Wschodniej, również i w Polsce brakuje wykwalifikowanych pracowników - zaznacza NZZ.

Tymczasem według ocen szacunkowych, przynajmniej na krótki okres zatrudnionych jest w Polsce 1,5 mln Ukraińców, co stanowi 10 proc. oficjalnej liczby wszystkich osób zatrudnionych. A ponieważ imigracja zarobkowa do Polski jako kraju członkowskiego UE jest obwarowana pewnymi ograniczeniami, imigrantom zarobkowym udzielane są najczęściej pozwolenia na krótkie pobyty. Skutkiem tego wielu z nich pracuje w szarej strefie gospodarki - wyjaśnia Matthias Benz.

Dziennikarz pisze też o zapotrzebowaniu w Polsce na ukraińskich specjalistów z branży IT. Dyrektor jednego z przedsiębiorstw informatycznych opowiada dziennikarzowi, że korzyści w tej branży są obopólne. Bowiem także na Ukrainie branża IT przeżywa rozkwit. Ale jednocześnie polskie przedsiębiorstwa werbują pracowników na wolne etaty w innych krajach, jak Indie, we Wschodniej Azji i Ameryce Południowej.

Muzułmanie niechętnie widziani

"Polska w ten sposób przeobraziła się z kraju emigracji w kraj przyjmujący imigrantów. To może zaskakiwać, tym bardziej że w dobie kryzysu uchodźczego kraj ten był żarliwym przeciwnikiem imigracji - jak inne państwa Grupy Wyszehradzkiej" - pisze Matthias Benz i zaznacza, że "w Warszawie nie dostrzega się w tym żadnej sprzeczności".

Cytuje on opinie kilku przedstawicieli rządu w Warszawie, które oddają klimat panujący w kraju: "Nie chcemy muzułmańskich imigrantów, ponieważ nie pasują oni do Polski. I tak nie chcą zostać tutaj". W przeciwieństwie do Ukraińców, którzy "dobrze tam pasują, szybko się integrują, a do tego pochodzą z chrześcijańskiego, chociaż prawosławnego kręgu kulturowego".

Matthias Benz uważa, że w przyszłości takie podejście może ulec zmianie. "Rosnąca atrakcyjność polskiej gospodarki oznacza też, że będzie ona wzbudzać zainteresowanie ludzi z innych regionów świata".

Rozpoznali to zagraniczni inwestorzy. Bank inwestycyjny JP Morgan zapowiedział utworzenie centrum usług administracyjnych w Warszawie i zatrudni w nim 2500 pracowników. "NZZ" pisze, że eksperci w Warszawie uważają, że bank nie zdoła tych miejsc pracy obsadzić tylko Polakami i Ukraińcami i potrzebuje specjalistów z Indii i Azji Wschodniej. Dlatego - jak zaznacza "NZZ" - "rozwój Polski sprawił też, że w przyszłości Polacy będą musieli tolerować też cudzoziemców innego pochodzenia".

Opr. Barbara Cöllen

Deutsche Welle
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »